Jak podkreśla w rozmowie z Interią Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, sprawy, które są do niego zgłaszane, często są powiązane ze zjawiskiem alienacji rodzicielskiej. Nadużywanie władzy rodzicielskiej Pytany o to, czy rodzic, który utrudnia kontakty z dzieckiem, powinien ponosić konsekwencje, wraz z ograniczeniem praw rodzicielskich, mówi, że sąd za każdym razem, uwzględniając okoliczności konkretnej sytuacji, ocenia, czy zachowanie rodzica powinno skutkować ingerencją w przysługującą mu władzę rodzicielską. Zaznacza, że sądy - zgodnie z obowiązującymi przepisami - posiadają instrumentarium prawne w razie naruszenia dobra dziecka lub istnienia zagrożenia dla tego dobra. Takim dobrem, o ile nie zachodzą inne przesłanki, jest kontakt z obojgiem rodziców. Sąd bazuje tutaj na art. 109 § 1 k.r.o. Sąd może pozbawić władzy rodzicielskiej wtedy, gdy nie może być ona sprawowana w związku z tzw. "trwałą przeszkodą" lub nadużywaniem władzy rodzicielskiej, a także w razie "rażącego zaniedbywania obowiązków względem dziecka" (art. 111 § 1 k.r.o.). Ocenia sąd, nie rodzic W rozmowie z Interią RPD podkreśla, że dziecko po prostu ma prawo do wychowania i kontaktu ze swoimi rodzicami - każdym z nich. Dotyczy to nie tylko spotkań, ale także utrzymywania kontaktu na różne inne sposoby. - Zerwanie więzi między dzieckiem a rodzicem jest ogromną krzywdą. Nawet, jeśli dochodzi do rozpadu małżeństwa, nie może dochodzić do rozpadu więzi rodzicielskich. Można przestać być żoną czy mężem, ale nigdy nie przestaje się być rodzicem - podkreśla. Kontakt z mamą czy tatą - jak zaznacza - powinien zawsze być wspierany, utrzymywany i pielęgnowany, jeśli nie zagraża dziecku. Taką ocenę wydaje jednak sąd, a nie rodzic. - Rodzic powinien pokonać swoją dumę, spojrzeć na sytuację z perspektywy dziecka, dla którego rozwód czy rozstanie rodziców jest ogromnym stresem. Należy zrobić wszystko, aby ułatwić mu przejście tego trudnego okresu - mówi Michalak. Dzieci same zgłaszają się po pomoc Rzecznik dostaje zgłoszenia o nadużywaniu władzy rodzicielskiej od samych dzieci, które szukają pomocy, gdy mama lub tata próbują np. wymusić poparcie, stosując różnego rodzaju manipulacje. Proszą o pomoc, bo - jak zauważa Michalak - nie chcą być kartą przetargową w rozgrywkach opiekunów. - Jeśli sytuacja utrudniania kontaktu dziecka z rodzicem jest nagminna, godzi w dobro dziecka, wówczas powinny być zastosowane wcześniej przytoczone przepisy - dodaje. Naczelna zasada: dobro dziecka Zatem w jakim kierunku należałoby przebudować prawo rodzinne, by móc rozliczać rodziców ze stosowania tego typu przemocy (alienacji rodzicielskiej) wobec dziecka? Punktem wyjścia i naczelną zasadą jest zawsze dobro małego człowieka. - Należy tak konstruować system prawny, aby na czele piramidy podmiotów, dla których prawo jest tworzone, było dziecko. W Polsce nie mamy złego prawa, jednak często zdarza się, że nie umiemy z niego właściwie korzystać - komentuje mój rozmówca. Opieka naprzemienna? Czy obligatoryjna opieka naprzemienna byłaby dobrym rozwiązaniem? - Należy zaznaczyć, że istotą dobrze pojmowanego rodzicielstwa jest zgodne współdziałanie, które jest gwarancją zabezpieczenia dobra dziecka, kluczowe, gdyby rodzice chcieli wychowywać dziecko w ramach tzw. opieki naprzemiennej. Kwestia konkretnego podziału dni sprawowania przez rodziców bezpośredniej pieczy nad małoletnimi jest złożona i wymaga uważnego zbadania przez sąd opiekuńczy wszelkich okoliczności towarzyszących sytuacji małoletnich - tłumaczy Michalak. - Przed ustaleniem tzw. opieki naprzemiennej, lub jeszcze lepiej - równoważnej, należy uwzględnić między innymi umiejętności porozumienia się między rodzicami nie tylko w istotnych sprawach dziecka, ale i możliwości zgodnego rozwiązywania bieżących problemów dzieci, a także wziąć pod uwagę ewentualne utrudnienia związane np. z dojazdem do szkoły czy zmianą środowiska, w którym dziecko się wychowuje. W tych sytuacjach zawsze trzeba uwzględniać i pytać o zdanie samo dziecko, gdyż to ono, a nie rodzice, w największym wymiarze poniesie konsekwencje takich działań - dodaje. Zaznacza jednak, że z uwagi na konieczność każdorazowego uwzględnienia interesu dziecka, nie wydaje się zasadne wprowadzenie automatyzmu orzekania takiej opieki. - Zabiegam i będę to czynił nadal, aby to dziecko było podmiotem, aby to jego dobro, jego zdanie, jego podmiotowość były priorytetem w podejmowaniu decyzji. Dorośli prędzej, czy później sobie poradzą - dzieci wymagają ochrony i pomocy natychmiast - zapewnia mój rozmówca. "Jestem mamy i taty" W celu uświadomienia społeczeństwa, jak ważne są kwestie równego dostępu dzieci do obojga rodziców, zorganizowano kampanię "Jestem mamy i taty". - Akcja zwraca uwagę na problem wikłania dziecka w sprawy rozwodowe oraz stawiania go w sytuacji konfliktu lojalnościowego wobec któregoś z rodziców - tłumaczy Marek Michalak, inicjator kampanii.- Każde dziecko ma prawo tak samo kochać mamę, jak i tatę - dodaje. Ewelina Karpińska-Morek