- Wystąpienie to próba przejęcia inicjatywy. Z badań, które są teraz realizowane, wynika, że partia Donalda Tuska jest najgorzej ocenianą pod względem wiarygodności obietnic wyborczych. Wystąpienie jest swoistą odpowiedzią na ten problem. To, co usłyszeliśmy, to bardzo konkretne obietnice, które mogą być realizowane - tłumaczy dr Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego. Kiełbaski wyborcze Nie da się ukryć, że po aferze taśmowej Platforma przeżywa kryzys zaufania i wizerunku. Takie obietnice do zrealizowania mają być pomocne w ich odbudowie. Wychodzenie z ofertą socjalną i altruistyczną zdaje się być elementem grzecznościowej retoryki. - Donald Tusk wiedział, że wystąpieniem, które ma charakter ideologiczny, nie wiele zyska. To kwestia pokazania konkretnych kiełbasek wyborczych. Wcześniej już tego typu kiełbaski zaczęły smakować, przykładem może być tutaj podręcznik za złotówkę czy autostrady. Premier stwierdził, że to właściwy sposób na odbudowanie zaufania - ocenia Maliszewski. Afera taśmowa nie tylko zachwiała wizerunkiem PO. Platforma straciła również stabilność i pogubiła się w samookreślaniu. Wyjściem okazał się być powrót do roku 2011, kiedy partia określona jako pragmatyczne centrum zajęła się realizowaniem potrzeb Polaków. Jedyna zaleta Tuska - Jedyną zaletą Tuska jest przywództwo na czas kryzysu. Właśnie dlatego premier przypominał sytuację kryzysu na Ukrainie. Obecnie stara się określić swoją pozycję przez pokazanie, że próbuje walczyć, aby jak najszybciej tę trudną sytuację rozwiązać, ale tak, by nie narażać Polski na kolejne embarga czy straty w rolnictwie - komentuje Norbert Maliszewski. - Donald Tusk zdał sobie sprawę, że nie może być jedynym liderem. Musi zacząć występować jako drużyna. Wizerunek rządu i Platformy nie może opierać się tylko na nim. Stąd wystąpienia innych ministrów - dodaje Maliszewski. Piłka w polu karnym - Po aferze taśmowej piłka rozgrywana przez Platformę znalazła się w polu karnym. Teraz PO atakuje ucieczką do przodu, wybijając tę piłkę. Niemniej jednak cała sytuacja na pewno nie zmieni sondażu. Wystąpienie można traktować jako próbę wypracowania sobie pewnej linii i zapoczątkowania gry przedwyborczej - podsumowuje dr Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego. JB