Ma 60 lat, urodził się w Janówce (niedaleko Białej Podlaskiej). Jest dyplomowanym inżynierem rolnictwa, absolwentem Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Do Sejmu wchodził z ramienia kilku różnych partii - koalicji PSL -Sojusz Programowy, następnie SLD (gdzie reprezentował kółka rolnicze). W ostatnich wyborach startował z listy Samoobrony. Ma dwie dorosłe córki i dwie wnuczki, jest rozwiedziony. Przyjaźń w tropikach - Żona ciągle narzeka, że mnie nie ma, może teraz będziemy się spotykać w parlamencie - mówił dwa lata temu dziennikarzom, gdy pytali, czemu Elżbieta Maksymiuk kandyduje do Senatu. Ostatecznie tylko on zdobył mandat. Okazuje się też, że o pani Elżbiecie mówił żona, mimo że już od kilku lat byli po rozwodzie. Ona pozostała w Oleśnicy, Janusz Maksymiuk jest w Warszawie. - To żona wystąpiła o rozwód i miała pełne prawo, żeby tak postąpić - polityk wyznaje szczerze, choć nie wdaje się w szczegóły. Mimo rozstania na papierze, w życiu wciąż podtrzymują kontakty: "Niby dlaczego mielibyśmy się kłócić, mieć do siebie pretensje. Ja żonę bardzo szanuję, jeżeli ma jakieś problemy, rozmawiamy, wspólnie je rozwiązujemy. Nie będę ukrywał, że ona też mi pomaga, jest życzliwa. Poza tym, mamy przecież dzieci, wnuczki i one nie muszą czuć, że nie jesteśmy już razem". Wolny poseł wywołał niedawno sensację, gdy - za sprawą "Super Expressu" i "Faktu" - Polskę obiegły jego zdjęcia z Egiptu. Wszystko dlatego, że krótkiego urlopu nie spędzał sam - towarzyszyła mu jedna z najatrakcyjniejszych posłanek, 30-letnia Sandra Lewandowska. Na zrobionych przez amatora fotkach ona nie dość, że smaruje klubowemu koledze plecy, to jeszcze opala się topless. Do dziś - choć oboje zaprzeczają - są podejrzewani o romans, a fotoreporterzy starają się wyśledzić ich kolejne spotkania. To wciąż jedna z najbardziej śledzonych par w Polsce. Maksymiuk na ogół podchodzi do tych plotek ze spokojem, ale raz - przyznaje - stracił cierpliwość. - Nie mam o to specjalnie pretensji, gdy robią zdjęcia w kawiarni czy nawet na basenie. Ale kiedyś jeździli za mną samochodem, nie wiedziałem, kto to jest i co robi. Wyglądało, jakby celowali we mnie, jakby to była broń. Pościg zakończył się na jednym z warszawskich rond, gdzie wścibskich paparazzi prosto w ręce policji doprowadził zdenerwowany polityk. - Zdejmij okulary, to tak cię strzelę, że własna matka cię nie pozna - usłyszał jeszcze od Maksymiuka natrętny fotoreporter. - A jak jeszcze raz będziesz za mną jeździł, to cię zastrzelę. Natomiast o amatorskie fotki z egipskiej plaży się nie obraża. - Wiedzieliśmy, że robią nam zdjęcia - wspomina wyjazd do nadmorskiego kurortu. - Nawet zażartowałem: "Co mnie pan fotografuje pierwszego dnia, kiedy jeszcze jestem taki blady. Niech pan poczeka kilka dni, aż się opalę". - Nie, ja tylko statki fotografuję - usłyszał w odpowiedzi od wścibskiego turysty. - No i zrobili... parę statków - mówi polityk z przekąsem. Janusz Maksymiuk nie ma wątpliwości, że niczego nie musi się wstydzić: "W sumie, co to takiego - zdjęcia na plaży. Gdybym się tak zachowywał w filharmonii czy w kościele, to byłoby naganne, ale na plaży?".