Policja próbuje ustalić, czy doszło do próby podwójnego zabójstwa, czy do tzw. rozszerzonego samobójstwa. Do tragedii doszło dzisiaj rano, około godziny 7, na jednej z bocznych uliczek w Chmielowie. Jak informuje "Echo Dnia" kobieta miała 30-lat i od niedawna zamieszkiwała w tej miejscowości wraz z partnerem i trójką dzieci. Jedno z dzieci jechało dzisiaj wraz z rodzicami w samochodzie i nie ma wątpliwości, że było naocznym świadkiem tragedii. - W samochodzie na miejscu pasażera kobieta z poderżniętym gardłem. Nie żyła już - relacjonuje w rozmowie z portalem "Echo Dnia" jeden z mieszkańców gminy. - Obok, na drodze między samochodem a płytkim rowem leżał ten facet, też z poderżniętym gardłem. On żył, bo reanimowali go i zabrali karetką do szpitala, chyba w Tarnobrzegu. Tam z nimi czteroletnie dziecko też jechało i uciekło z przerażenia. Policja je odnalazła. Musiało widzieć, co się stało - dodaje mężczyzna. Policja i prokuratura póki co nie udzielają żadnych informacji w sprawie środowych wydarzeń. Nadal trwa ustalanie okoliczności tragedii.