Jest też czystym przypadkiem, że szanse w walce o organizację ME 2012 miały dwa najbardziej skorumpowane związki piłkarskie: włoski i polski, o ukraińskim przez grzeczność nie wspominając. Czystym przypadkiem jest też, że wprawdzie p. Michał Platini parę dni temu zapewniał, że Słowianie nie mają żadnych szans, ale kiedy z delegatami UEFA pogadał p. Grzegorz Surkis, multimiliarder - to wygraliśmy! Jak podaje z Cardiff dziennikarz "DZIENNIKA" p. Artur Szczepanik: "Technika polegała na osobistych spotkaniach z elektorami UEFA". Powstaje pytanie: czy Włosi, Chorwaci i Węgrzy nie mieli własnych miliarderów, którzy też chcieliby się spotkać z członkami UEFA? Mieli - tylko p. Surkis, jak w niepodpisanym artykule informuje "DZIENNIK", ma na własność pół Kijowa, ale "w rankingach najbogatszych Ukraińców trudno znaleźć go w czołówce". Po prostu: p. Surkis ma pieniądze spoza oficjalnego obrotu, z których nie trzeba się tłumaczyć, bo się ich nie wymienia. I to dzisiaj decyduje. Tak też należy rozumieć słowa szefa węgierskiego związku futbolu, p. Kolomana Mészölyego, który nieoficjalnie prowadził negocjacje z prominentami UEFA: "Oszukali nas, oszukali!". Pytanie, czy ci, co wzięli od Niego pieniądze, teraz je oddadzą? Bo jak nie, to ci, co powierzyli je p. Mészölyemu, mogą mieć poważne pretensje. Dobre jest tylko jedno: jakby Chorwato-Węgrzy dostali jeden głos, to każdy, kto wziął od p. Mészölyego, tłumaczyłby, że to on go oddał. Skoro dostali zero głosów - nie ma zmiłuj! W każdym razie, jak mawiał Zagłoba herbu Wczele: "Bohunaśmy usiekli!". Razem z p. Surkisem odnieśliśmy ogromny tryumf. Na Węgrzech prasa sportowa obwinia prezydenta, premiera e tutti quanti, że nie pojechali do Cardiff - natomiast reszta prasy z ulgą powiada, że dzięki temu Węgry ominęły ogromne wydatki. Trzeba bowiem pamiętać, że może KE da 2 miliardy fiurosów, a może nawet i 5 mld fiurosów - ale do tego trzeba będzie dołożyć własne pieniądze; im więcej da - tym więcej trzeba będzie dołożyć. Co prawda trzy miliony mieszkań i tak by nie zostały zbudowane - i nie wiadomo, czy są potrzebne - ale z milion to by się pewnie przydało; niestety, powstanie tylko pół miliona, bo materiały budowlane znów podrożeją i mniej ludzi będzie na to stać. A jeśli nawet wydadzą na mieszkania, to nie wydadzą na co innego - i klops będzie gdzie indziej. Tak czy owak: forsa pójdzie w mury i w ziemię - pomijając to, co szczęśliwie ukradną - i w 10 lat po ME będziemy mieli ze sześć stadionów równie nam potrzebnych, jak Warszawie potrzebny jest Stadion Dziesięciolecia - i wyglądających tak, jak dziś wygląda Stadion Dziesięciolecia. Ale ja się cieszę - naprawdę. Żadnego boomu gospodarczego oczywiście nie będzie, raczej lekki spadek, ale skoro marnujemy setki miliardów na głupoty - to możemy parę wydać na futbol. Przynajmniej połowa Polaków i Ukraińców będzie miała trochę radości. Naprawdę: stać nas na to, by wydać trochę pieniędzy. Pieniądze są po to, by je wydawać. p. Surkis też o tym wie. A, byłbym zapomniał o wersji oficjalnej: zdobyliśmy prawo organizowania ME dzięki rozdaniu ludności Cardiff 2 milionów obrazków malowanych przez niepełnosprawne dzieci - i dzięki temu, że pojawili się tam IIEE Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. To bardzo ważny fakt polityczny - nie, że Oni coś załatwili - ale załatwienie ME powoduje, że pozycja tych Panów - i p. Michała Listkiewicza - we własnych krajach bardzo się wzmocni. P. Grzegorza Surkisa też żaden konkurent przez parę lat nie zastrzeli. Bohatera narodowego? Same zyski! janusz@korwin-mikke.pl