Zgodnie z legendą eksperyment zakończył się sukcesem, jednak cena jaką przyszło za to zapłacić, była potworna. Co działo na się na pokładzie USS Eldridge? 28 października amerykański niszczyciel nagle zniknął i został przeniesiony za pomocą teleportacji z Filadelfii w stanie Pennsylvania do Norfolk w stanie Virginia (prawie 500 kilometrów dalej), po czym znów wrócił do poprzedniego położenia. Eksperyment miała przeprowadzić Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych. To miał być jeden z największych sukcesów w dziejach nauki. Eksperyment miał zwiększyć szanse aliantów w walce z niemieckimi U-Bootami. W samym tylko 1942 roku Niemcy zatopili ponad tysiąc alianckich statków. Dopiero później amerykańska marynarka wpadła na pomysł, aby wprowadzić nowe okręty - eskortowce. Legenda głosi, że dzięki Albertowi Einsteinowi stały się one niewidzialne... To, co wiadomo na pewno, to to, że Einstein w tym czasie faktycznie pracował dla marynarki. Jednak oficjalnie był odpowiedzialny raczej za uzbrojenie konwencjonalne, takie jak torpedy i miny morskie. "Czuliśmy, że stanie się coś bardzo złego" Według fanów teorii spiskowych, była to jednak tylko "przykrywka" dla prawdziwych działań geniusza. Według nich marynarka wykorzystała model jednolitej teorii pola, którego Einstein był autorem. Wówczas jednak był on niedokończony. W eksperymencie miało zostać wykorzystane zakrzywienie światła. Zamysł był taki, aby w silnym polu elektromagnetycznym okręt stawał się niewidzialny. Alfred Bielek twierdzi, że był świadkiem tych wydarzeń. Jego zdaniem eksperyment był skrajnie niebezpieczny. W programie "Tajemnice Historii" realizowanym przez History Channel mówił tak: "Już trzy dni wcześniej bardzo się niepokoiliśmy. W głębi duszy czuliśmy, że stanie się coś bardzo złego". Eskortowiec USS Eldrige został otoczony przez silne pole magnetyczne. Na pokładzie byli tylko potrzebni członkowie załogi. Świadkowie zdarzenia relacjonowali, że okręt otoczyła tajemnicza, zielonkawa mgła. W miarę jak pojawiało jej się coraz więcej, okręt był coraz mniej widoczny, aż w końcu... zniknął. Nie było go widać nawet na radarach. Tragedia załogi Choć przeprowadzony eksperyment miał zakończyć się sukcesem i okręt udało się przenieść za pomocą teleportacji z Filadelfii do Virginii, członkowie załogi nie mieli aż tyle szczęścia. - Marynarze połączyli się z nim (statkiem - red.) na poziomie molekularnym. Zlali się z okrętem w trakcie teleportacji. Ludzie wariowali, płonęli, stawali się niewidzialni - tłumaczy Robert A. Goerman dziennikarz i pisarz, który badał sprawę eksperymentu. - Najpierw znaleziono dwóch marynarzy, którzy ugrzęźli w pokładzie. Ich ciała zlały się z metalem. Umierali. Dwaj inni stopili się z metalowymi przegrodami, a piąty tkwił w metalowym poszyciu po pas - mówi rzekomy świadek tych dramatycznych wydarzeń, Alfred Bielek. Ci, którzy ocaleli, nie byli bezpieczni. Skutki tej podróży były nieodwracalne. Ofiary miały trafić do zamkniętych szpitali, a ich rodziny nigdy nie poznały prawdy. Powiedziano im, że ich bliscy zginęli na morzu. To, co stało się z członkami załogi, wydaje się być głównym powodem, dla którego Marynarka Wojenna zdecydowała się na utajnienie wszystkich danych dotyczących eksperymentu. To wówczas także miały się pojawić zmiany w dzienniku pokładowym USS Eldridge, według których okręt nigdy nie pojawił się w porcie w Filadelfii, zaś sami świadkowie mieli zostać zmuszeni do milczenia. To, co uważano za sukces, okazało się sromotną klęską. Jaka jest prawda na temat eksperymentu Filadelfia? Czy naprawdę do niego doszło? Czy może wszystkie opowieści na ten temat należy włożyć między bajki? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam.