Ja przecież nadal płacę za ten but stówę. W rzeczywistości tą dopłatą zazwyczaj dzielę się z szewcem: but kosztuje 400 złotych, ja płacę za niego 80 zł – czyli jednak 20 złotych zarobiłem... Pośrednio - w dość skomplikowany sposób - można udowodnić, że tak się dzieje. Tak jak paleontologowie dowodzą, że delfiny - to ssaki, które z lądu wróciły do mórz. Nikt tego na oczy nie widział - ale jest to w zasadzie udowodnione. Jednak takie pośrednie dowody to nie to samo, co zobaczyć, jak ssak upodobnia się do ryby na naszych oczach. A to właśnie nam się ostatnio zdarzyło. Pięć lat temu pojawił się lek na niedokrwistość serca zwany Procoralanem. Działa interesująco: zamiast zwiększać dostawę krwi do serca, spowalnia akcję serca! Producent - firma "Servier" - otrzymał za nią liczne nagrody. Zawiera on głównie ivabradynę - ale nie chodzi ani o jego skład chemiczny, ani o działanie - tylko o cenę. W państwach socjalistycznych, takich jak Polska, lekarstw się nie sprzedaje ot, tak, po prostu. Zresztą w żadnym kraju okupowanym przez Unię Europejską niczego już się nie sprzedaje ot, tak sobie: na wszystko musi być urzędnicze pozwoleństwo. Czasem urzędnik nie wyraża zgody na sprzedaż jakiegoś produktu (bo, zdaniem urzędnika, on "szkodzi"), czasem tylko okłada go dodatkowym podatkiem (jak np. alkohol) - a czasem, jeśli (zdaniem urzędnika...) pomaga, to urzędnik każe do tego dopłacać. Np. refundować częściowo zakup mleka dla małych dzieci. Producenci przekonali Ministerstwo Zdrowia, że Procoralan jest tak zbawiennym lekiem, że jego zakup powinien być refundowany. Pojawił się w aptekach po 213 zł - bardzo drogo. Chyba jasne, że państwo powinno to chorym częściowo refundować? Nie było to jasne. MZiOS któregoś dnia z braku pieniędzy przestało refundować Procoralan. I co się stało? Większość chorych, nie mogąc tyle płacić, zaczęła się kurować w sposób naturalny: unikając zbyt dużych wysiłków. Wychodzili np. z domu wcześniej i szli do pracy, nie spiesząc się. Oszczędzali te 213 zł. Sprzedaż Procoralanu dramatycznie spadła. I producent obniżył cenę do 70 złotych. Jego koszt to zapewne z podatkami jakieś 50 zł. Czysty zysk to 20 zł. Ale przedtem miał czystego zysku 213 - 50 = 163 zł! Czyli jego zyski spadły ośmiokrotnie! I nadal mu się opłaca. Zobaczyliśmy na własne oczy, że refundowanie leków wcale nie jest korzystne dla pacjenta: ogromną większość dotacji połyka bowiem producent. I teraz uwaga: zamiast natychmiast zlikwidować wszystkie dotacje do leków (pamiętacie Państwo, jak pisałem, że gdyby nie MZiOS, to lekarstwa byłyby sześć razy tańsze...), czyli zmienić system, prokuratura wszczęła śledztwo, czy firma "Servier" nie wręczyła komuś łapówki za umieszczenie Procoralanu na liście leków refundowanych! Dowodów przekupstwa nie znalazła, śledztwo umorzyła. Jest jednak obojętne, czy urzędnik refunduje lek z głupoty, czy dlatego, że został przekupiony! Różnica jest tylko taka, że za głupotę nie wsadzają... I nie chodzi o ivabradynę. Przed sądem - za gigantyczne, idące w setki miliardów marnotrawstwo - powinni odpowiadać ci, co postanowili, że leki (i w ogóle cokolwiek!) mogą być refundowane! Czyli wszyscy socjaliści. Z tymi z PiSu włącznie, a nawet na czele. Socjalizm to jedna Wielka Głupota i Wielkie Złodziejstwo!