Od kilku tygodni hiszpańskie kliniki ginekologiczne prowadzą w całym kraju kampanię skierowaną do potencjalnych dawców komórek i nasienia. Na billboardach i w ogłoszeniach prasowych można przeczytać zachęty po rosyjsku i po polsku: "Jesteś młoda i masz ich tysiące. Zostań dawczynią jajeczek". Nic dziwnego. Kampania hiszpańskich klinik skierowana jest przede wszystkim do imigrantów i studentów z Europy Środkowej i Wschodniej. - Chodzi o to, aby jak najwięcej dawczyń było jasnowłosymi kobietami o europejskich rysach - mówi "Ozonowi" dr Raúl Olivares z kliniki Instytutu Marquesa w Barcelonie. Hiszpańscy lekarze z niepokojem oczekują nadejścia dnia, kiedy w klinikach zabraknie jajeczek i nasienia. Może się tak stać, ponieważ Półwysep Iberyjski stał się mekką dla poszukujących pomocy bezpłodnych par z całej Europy. Wszystko dlatego, że jest on jednym z nielicznych, gdzie dawcy mają wciąż prawnie zapewnioną anonimowość. Wojna brytyjsko-hiszpańska Do hiszpańskich klinik ciągną pary z Holandii, Niemiec, Skandynawii, a ostatnio głównie z Wielkiej Brytanii. W kwietniu 2005 r. brytyjski parlament zmienił przepisy dotyczące anonimowości dawców. Na jego mocy pełnoletnie dzieci poczęte metodą in vitro będą mogły dowiedzieć się, kto jest ich biologicznym rodzicem. Ustawa co prawda została sformułowana tak, aby nie narażać dawców na płacenie alimentów, jednak obawiają się oni, że w przyszłości prawo może się zmienić. Precedens już jest. W roku 2002 sąd w Szwecji nakazał płacenie alimentów Igorowi Lehnbergowi, który był dawcą nasienia dla dziecka wychowywanego przez parę lesbijek. Nic więc dziwnego, że decyzja parlamentu spowodowała natychmiastowy spadek dawców komórek i nasienia. Wcześniej w Wielkiej Brytanii korzystanie z anonimowych komórek rozrodczych było dosyć popularne. Od roku 1991 z metody zapłodnienia pozaustrojowego skorzystało w tym kraju ponad 55 tys. kobiet. W rezultacie urodziło się ponad 13 tys. dzieci. Trend spadku dawców istniał na Wyspach od kilku lat. Już w roku 2000 aż 27 proc. brytyjskich klinik deklarowało problem z pozyskaniem nasienia i komórek. Brytyjska Komisja ds. Zapłodnienia i Embriologii (HFEA) wydała wtedy jednorazowe pozwolenie jednej ze szkockich klinik na import nasienia z duńskiego banku spermy. Dziś Wielka Brytania zastanawia się, czy nie zezwolić na taki import. Kilka klinik rozważa próbę pozyskiwania dawców pomimo mniej sprzyjających rozwiązań dotyczących anonimowości. Jednocześnie komisja namawia Brytyjczyków, aby pozostali w domu i w kraju próbowali dokonać zapłodnienia. "Wszyscy, którzy próbują szansy za granicą, muszą się liczyć z tym, że nie dostaną ubezpieczenia albo terapia spowoduje problemy zdrowotne" - można przeczytać na stronach komisji. Urząd może mieć kłopot z przekonaniem rodaków, aby pozostali w kraju. Zeszłoroczna decyzja parlamentu spowodowała, że okres oczekiwania na zapłodnienie dla brytyjskich par wydłużył się do średnio pięciu, siedmiu lat, a niektóre kliniki zrezygnowały z działalności. Tanie loty, krótkie listy oczekujących i wysokie standardy powodują masowe wyjazdy brytyjskich klientów za granicę. Według danych brytyjskiego dziennika "Guardian" liczba mieszkańców Wysp korzystających z ich usług wzrosła w ciągu ostatniego roku o sto procent. Podobnie jak dziś Brytyjczycy postąpili mieszkańcy Holandii i Skandynawii, gdzie również zniesiono anonimowość dawców, co spowodowało ograniczenie chętnych. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w Holandii. Kilkanaście lat temu do klinik zgłaszało się ponad tysiąc dawców spermy rocznie, dziś jest mniej niż 300. Żyworództwo Duża liczba chętnych par, które szukają szansy w Hiszpanii, mogłaby i tu spowodować przedłużenie czasu oczekiwania. Jednak kilka tygodni akcji hiszpańskich klinik spowodowało, że jest to mało prawdopodobne. Do Instytutu Marquesa codziennie przychodzi dziesięć kandydatek do pobrania komórek jajowych. Sześć do siedmiu z nich pochodzi z Europy Wschodniej. Dawczyniom oferuje się 900 euro rekompensaty. Wynagrodzenie za zgodę na pobranie komórek budzi w Europie wielkie kontrowersje. W marcu ubiegłego roku Parlament Europejski potępił nielegalny handel komórkami. Powodem rezolucji był reportaż wyemitowany przez brytyjską telewizję BBC, który ujawnił istnienie na terenie Rumunii klinik, gdzie kobiety otrzymywały za przekazanie komórek 225 euro, co odpowiadało średniej pensji w tym kraju. Do ubiegłego roku - według unijnych dyrektyw - dozwolone było tylko nieodpłatne przekazywanie komórek jajowych. Jednak w tym roku weszła w życie dyrektywa nadająca kobietom prawo otrzymywania rekompensaty. Tymczasem rynek handlu komórkami i nasieniem może mieć za chwilę nowych klientów. Kilka tygodni temu duński parlament zdecydował, że duńskie lesbijki i kobiety samotne będą mogły skorzystać ze sztucznego zapłodnienia. Nie wiadomo tylko, czy rząd będzie płacił za sztuczne zapładnianie lesbijek, tak jak w przypadku kobiet heteroseksualnych. Najazd lesbijskich par z Francji przeżywają belgijskie kliniki. Tam sztuczne zapłodnienie od dawna dostępne jest także dla kobiet samotnych i lesbijek.