Jacek zawodowiec Jak zwykle rozpoczął niezawodny Jacek Kurski z PiS, który wyskoczył z aferą billboardową. Według Kurskiego w 2005 r. PZU wycofało się z kampanii "Stop wariatom drogowym" i miało sprzedać wtedy przeznaczone dla tej kampanii billboardy za 3 proc. wartości firmie PR-owskiej związanej z synem Andrzeja Olechowskiego, od którego miała je odkupić PO. Jak dotąd prokuratorzy, którzy wszczęli śledztwo w tej sprawie, nie znaleźli żadnych dowodów potwierdzających rewelacje Kurskiego, a ze sprawy powoli wycofuje się on sam i jego partia. Jarosław Kaczyński podsumowuje: Kurski mógł się przecież pomylić, ale i tak włos mu z głowy nie spadnie. Kurski zapewne uaktywni się w tej kampanii jeszcze nie raz, jak choćby w związku z niedawnym przyznaniem się niemieckiego pisarza Guentera Grassa do służby w Waffen-SS. Poseł PiS od razu postanowił wykorzystać okazję i niemal nakazał Grassowi zrzeczenia się honorowego obywatelstwa Gdańska. W ramach kampanii wyborczej Kurski zagroził Grassowi, że jeśli nie zrobi tego sam, postarają się o to koledzy posła z gdańskiej PiS. Walka o miasta Ciekawie rozwija się przedwyborcza walka o głosy w największych polskich miastach, szczególnie w Krakowie i Warszawie. W stolicy Małopolski kandydatem PiS na prezydenta został senator Piotr Boroń. - To osoba, która nie ma wrogów. Być może mało wyrazista, ale otoczy się mocnymi osobowościami i przez to wygra - oznajmił "Gazecie Wyborczej" jeden z polityków PiS. Atutem Boronia jest to, że nie jest umoczony w żadne afery. Za to kandydaci innych partii w odpowiednim momencie są eliminowani z wyborczej walki. Tak było między innymi z kandydatem PO, burmistrzem Niepołomic, Stanisławem Kracikiem. Kilka tygodni temu został on skazany za niegospodarność, dlatego też Platforma została zmuszona do rezygnacji z jego oferty. W stolicy o prezydencki fotel ubiegają się najsłynniejsi polscy politycy z niekwestionowanym liderem sondaży Kazimierzem Marcinkiewiczem. Specjalista od PR musiał nawet zrezygnować ze stanowiska szefa rządu tylko po to (jak utrzymuje PiS), by wygrać "bitwę o Warszawę". A przeciwników ma Marcinkiewicz nie byle jakich. Warto wspomnieć chociażby o kandydatce PO Hannie Gronkiewicz-Waltz. Choć były premier nie chce pogrążać swojej konkurentki i prosi komisję bankową, by w trakcie kampanii dała spokój pani Waltz, to wydaje się jednak, że jest to tylko kolejny element wyborczej kampanii pewnego siebie Marcinkiewicza. "A miało być tak pięknie" Liderzy partyjni nie ukrywają, że w tej kampanii wytoczą najcięższe działa. Właśnie swoją nieoficjalną kampanię wyborczą rozpoczął SLD, a jednym z akcentów owej kampanii stał się filmowy atak Sojuszu na rywali z PiS. SLD zamieścił w internecie 2,5-minutowy film wykorzystujący fragmenty reklamówek PiS z zeszłorocznej kampanii parlamentarnej i prezydenckiej. Film podkreśla bardzo mocno, co PiS obiecywał i czego nie spełnił, a lektor recytuje słowa: "A miało być tak pięknie". Na ekranie pojawia się napis "łże-elity" oraz "kłamstwo". W PiS nazywają akcję SLD "pomysłem rozpaczy" i zapowiadają, że nie pozostaną dłużni partii, która już krajem rządziła i ma sporo na sumieniu. PO też w kampanii nie odpuści. - Nie będzie żadnych zahamowań. Będziemy mówić prawdę o rządzącej koalicji i odkrywać ich kłamstwa - mówi dziennikowi "Metro" Włodzimierz Karpiński, odpowiedzialny za kampanię wyborczą Platformy. Przedwyborcze idee By dopełnić obraz nieoficjalnej kampanii samorządowej warto wspomnieć jeszcze o trwającej już od dawna walce o ordynację wyborczą z pomysłem PiS wprowadzenia systemu blokowego i ze zdecydowanym sprzeciwem opozycji w tej kwestii. Na koniec Andrzej Lepper. Płaci powodzianom z kieszeni Samoobrony, chce kupować dzieciom podręczniki z logo własnej partii. Idee jak najbardziej szczytne. Problem w tym, że podejmowane tuż przed wyborami samorządowymi i będące tylko sposobem na zastąpienie tego, czego już Lepper załatwić nie potrafi, czyli zmian systemowych.