- W czasie rozdawania komunii świętej upuściłem komunikant. Schyliłem się szybko, żeby nikt nie nadepnął i nie doszło do profanacji. Schyliło się również dziecko, które odsunąłem ręką, by osobiście podnieść najświętszą hostię - tak proboszcz z parafii w Obrzycku Józef Mikołajczak tłumaczy swoje zachowanie podczas mszy świętej, w trakcie której miał uderzyć 10-latka.
Przypomnijmy. Ksiądz, jak twierdzą rodzice, miał uderzyć dziecko w twarz, kiedy chłopiec schylił się po upuszczoną przez duchownego hostię. Z relacji rodziców wynika, że do zdarzenia doszło podczas mszy świętej 7 lutego, odbywającej się w kościele w Piotrowie.
- To była moja wina, a nie dziecka. Nie widziałem, żadnego powodu, aby karcić dziecko, które niczym nie zawiniło - tłumaczył ksiądz. - Nie zauważyłem, by ktokolwiek wybiegł z kościoła z płaczem - dodał.
Proboszcz z Obrzycka powiedział też, że "osoby, które wypowiadają się na temat jego osoby muszą mieć świadomość, że nie unikną odpowiedzialności". Podkreślał, że ktoś zamieścił w internecie fałszywą informację. Dodał, że nikt nie przyszedł do niego po wyjaśnienia.
- Będę bronił mojego dobrego imienia, bo jest wartością niezbywalną - podsumował ksiądz.
Parafianie z Obrzycka są zdania, że duchowny powinien opuścić parafię. Petycja z podpisami przez nich zebranymi trafiła już na ręce odpowiedniego biskupa w kurii poznańskiej. Według Macieja Wleklaka, inicjatora protestu w sprawie odwołania proboszcza, zbieranie podpisów trwało trzy dni.