4 października nakładem wydawnictwa Znak Emotikon ukażą się "Najnowsze przygody Mikołajka". Książka zostanie wydana także w wersji audio. Historyjki przeczytał Jerzy Stuhr. INTERIA.PL: Jak pan poznał Mikołajka? Jerzy Stuhr:- Przyznam, że poznałem się z nim dopiero wtedy, kiedy zaproponowano mi czytanie audiobooka. Wcześniej Mikołajek nie należał do moich lektur. A dziś znam już każde słowo z książek o nim. Czyli nie czytał pan Mikołajka swoim dzieciom? - Ja nigdy moim dzieciom nie czytałem bajek. Kiedy przypominam sobie ich dzieciństwo i te rzadkie chwile, które z nimi spędzałem, to raczej tworzyłem bajki, wymyślałem je. To już trzecia część Mikołajka, którą pan nagrywał. Sprawiło to panu przyjemność? - Bardzo mnie to bawiło. Mnie bawi mentalność tego sprytnego chłopca. Jednego tylko zawsze bardzo pilnowałem - żeby traktować tego bohatera jak dorosłego. A przez to i słuchaczy, czyli dzieci traktować jak dorosłych. Zawsze stosuję taką zasadę w stosunku do dzieci - mówię do nich jak do dorosłych ludzi. I to przynosi mi ich zrozumienie. Kiedy ma się świadomość, że odbiorcą jest dziecko, pracuje się inaczej? - Nie. Może trzeba mówić bardziej sugestywnie... Ale dla mnie historie Mikołajka to są historie dorosłych ludzi. Przecież Mikołajek zachowuje się ponad swój wiek. On wszystko doskonale rozumie, z dyskrecją zdradza, co naprawdę myśli o dorosłych ludziach. O Panu Rosole, o tacie. To imponujące cechy u tak młodego chłopca. - Dla mnie Mikołajek jest przejawem ogromnej kultury w stosunkach międzyludzkich. Czy w tym właśnie tkwi fenomen tej postaci? Mikołajek ma ponad 50 lat, a ciągle jest na niego "zapotrzebowanie". Właśnie ukazują się jego kolejne przygody, inspirowane tymi, które wymyślał Goscinny. - Tak, choć muszę przyznać, że w książkach pisanych przez Goscinnego przejawia się jego wielki talent. To było twórcze. W oryginalnych książkach był większy morał, a teraz to są takie przygodowe historie. Ale myślę, że czytając "Najnowsze przygody Mikołajka", energią mojej interpretacji wyrównałem te poziomy. Taką mam nadzieję. "Najnowsze przygody" czytał pan sam, ale przy dwóch poprzednich książkach pracował pan razem z synem. - Rozczaruję panią, przy ich nagrywaniu w ogóle się nie widzieliśmy. Efekt poznałem dopiero wtedy, gdy słuchała tego moja wnuczka. Wnuczka jest fanką Mikołajka? - Ostatnio porwała mi egzemplarz próbny tej najnowszej książki, który dostałem z wydawnictwa. Pewnie się w szkole już przechwala, że ma, a książka jeszcze nie została wydana. Ma pan w sobie coś z Mikołajka. Był pan w szkole grzecznym Ananiaszem czy rozbrykanym Mikołajkiem? - Ja miałem kłopot z takim przedmiotem jak zachowanie. W szkole podstawowej i średniej dużo gadałem. Bez przerwy miałem swoje zdanie, przekomarzałem się, mędrkowałem. Mówili do mnie: Stuhr nie mędrkuj! Mikołajek to książka dla dzieci, ale nie mniejszą popularnością cieszy się wśród dorosłych. Dlaczego? - Dorośli mogą to czytać jako przestrogę. Dzieci, często nie mówiąc nam tego, widzą nasze śmieszności. To jest morał: dorośli powinni zobaczyć się w oczach dzieci! To nie jest pierwszy dziecięcy projekt, w który pan się angażuje. - Tak, robię to bez przerwy. Od baśni Andersena, przez opowiadania Singera, baśnie braci Grimm... Dzieci piszą do mnie listy, że dzieciństwo już zawsze będzie kojarzyło im się z moim głosem. To najpiękniejsza recenzja, jaką w życiu dostałem. Dlatego bardzo się cieszę, że wydawnictwo Znak znowu się do mnie zwróciło i w lutym będę nagrywał "Nowe przygody Bolka i Lolka". - Ja to bardzo chętnie robię. Jak przychodzą wakacje, to bez przerwy dostaję esemesy od dorosłych, że "właśnie jadą autem, dzieci słuchają baśni Andersena i cudownie im upływa podróż ". Czego chcieć więcej? Czy dla aktora wyzwaniem jest nagrać książkę? Ma się do dyspozycji tylko jedno narzędzie - głos. Trzeba nim wyrazić wszystko. - To daje jeszcze większe pole do wyobraźni dla słuchającego. On sobie to wyobraża. Ja modelując głosem odgrywam tych bohaterów, każdy jest inny, każdy ma w tym głosie cechy indywidualne. Jakie są pana najbliższe plany zawodowe? - Właśnie rozpoczynam przygotowania do spektaklu na żywo, z publicznością, dla radia. Będzie to "Ich czworo". Ale na razie na długo wyjeżdżam do Australii. W ostatnim czasie zmagał się pan z ciężką chorobą. Czy to pana zmieniło? Czy teraz patrzy pan na świat inaczej? Może oczami dziecka? - Jak się chce być artystą, a zwłaszcza artystą w teatrze, to zawsze trzeba patrzeć na świat oczami dziecka. - Trzeba zawsze widzieć ten świat oczami dziecka, by być tak autentycznym, żeby widzowie nam uwierzyli. Rozmawiała: Antonina Kotarba