- 2 mln, na trzecim p. z LPR, a dopiero na czwartym p. Kazimierza Marcinkiewicza, b. Premiera - milion osiemset tysięcy. To nie dlatego, że ja czy kol. jesteśmy akurat geniuszami; po prostu po bełkocie "polityków" pokazywanych w reżymowej prasie i ubeckich telewizjach ludzie chcą przeczytać kilka słów Prawdy. Burza wzięła się stąd, że kategorycznie sprzeciwiłem się pozbawianiu b. esbeków (a nawet ubeków - jeśli jeszcze żyją) emerytur. Argumenty Państwo znają, bo już w kilka razy o tym pisałem. Część ludzi deklarujących, że mnie zawsze popierali - teraz się ode mnie odwróciła - "bo myśleliśmy, że Pan walczy z ubecją i PRL-em". Ci ludzie - z reguły bardzo młodzi - żyją w jakimś mitycznym świecie. Tak, jak "komuniści" wmówili młodzieży, że sanacja to był ustrój, w którym krwiożerczy kapitaliści pili krew robotniczą, tak wmawiała, że (po 1956 roku) to było państwo nic tylko mordujące ludzi - a w ogóle to nielegalne. Tłumaczenie, że było to państwo o absurdalnym wprawdzie ustroju gospodarczym, ale poza tym dość normalne - odbija się jak groch o ścianę. A poza tym walka z ubecją nie oznacza mściwości w stosunku do emerytów. Najśmieszniej wypadł Wczc. Wojciech Wierzejski: na swoim blogu napisał, że trzeba im te emerytury poodbierać, "bo inaczej nie będzie sprawiedliwości społecznej"!!! Przedstawiciel partii uważającej się za "prawicową", bredzący o "sprawiedliwości społecznej"!!! To właśnie jest najlepszy dowód, że większość , - już nie wspominając o - to nie żadna Prawica, tylko owce w wilczej skórze. Zupełnie bezzębne - za to wspaniale umiejące beczeć. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że mało który z tych młodych ludzi raczy zauważyć, że ja nie bronię żadnych "ubeków" - tylko bronię ZASAD. Podobnie mówiłem z trybuny Sejmu w 1992 roku, broniąc emerytów, którym odbierano dodatek za pracę "w warunkach szkodliwych dla zdrowia"; mówiłem: "Bronię ich nie dlatego, że kocham emerytów (bo od kochania to ja mam Żonę itp.) - lecz dlatego, że NIKOMU nie wolno odbierać emerytury". Jest bowiem oczywiste, że jeżeli Władzuchna raz się przekona, że może odebrać emeryturę jakiejś grupie - to biorąc pod uwagę, że jest w deficycie, zaraz zacznie odbierać następnym grupom. I do tego nie wolno dopuścić. Jeden z moich oponentów napisał, że trzeba im poodbierać te emerytury, bo była instytucją zbrodniczą, podobnie jak SS. Problem nie w tym, że UB (moim zdaniem: niesłusznie) NIE została nigdy przez nikogo uznana formalnie za organizację zbrodniczą. Problem w tym, że oficerowie SS jak najbardziej otrzymują nadal emerytury od rządu RFN!!! Jak który był zbrodniarzem, to wędrował do kryminału (i wypłatę emerytury na ten czas wstrzymywano) - ale przecież normalne państwo nie może stosować zasady odpowiedzialności zbiorowej. Nawet gdyby 90 proc. SS-manów i 90 proc. UB-eków to byli naprawdę zbrodniarze - to dlaczego emerytur ma nie otrzymywać pozostałe 10 proc.??? W imię "sprawiedliwości społecznej" powinni nawet otrzymywać większe - za to, że przebywając ze zbrodniarzami, nie ulegli ich wpływowi... A w imię sprawiedliwości normalnej powinni po prostu otrzymywać emerytury takie, na jakie się umówili, idąc do tej pracy... I na tym polega normalność...