Jeśli ja piszę o seksaferze, to ja nie piszę o p. Anecie Krawczyk, WCzc. Andrzeju Lepperze itp., tylko o dziennikarzach, publicystach, a także mechanizmach społecznych i o interesach politycznych, jakie się na tej aferze robi. Dziś o mechanizmach. Otóż kobiety jak świat światem oddawały się mężczyznom za różne drobne lub większe korzyści i jest skandalem, że ktokolwiek zajmuje się prywatną sprawą między WCzc. Stanisławem Łyżwińskim a p. Anetą Krawczyk!! Nawet gdyby p. Łyżwiński utrzymywał w Swoim biurze cały harem, to jest to prywatna sprawa p. Posła i Pań do tego haremu należących. Włączanie w to Prokuratury to marnowanie publicznych pieniędzy. Jedynym problemem mogłoby być nie to, że p. Aneta Krawczyk z kimś sypia, lecz to, że była opłacana za pieniądze podatnika. Jeśli p. Łyżwiński mógł był w Radomsku znaleźć chętną do pracy w Swoim biurze za 900, a pani Krawczyk płacił 1200 (z uwagi na dodatkowe usługi), to malwersował miesięcznie 300 zł. Nie jest to jednak takie pewne: a gdyby p. Łyżwiński cierpiał na bóle głowy i p. Krawczyk masowała Mu za te 300 zł skronie, to też byśmy powiedzieli, że malwersuje On pieniądze podatnika? Gdyby przy przyjęciu do pracy powiedział brutalnie: "Dobrze, ale poza tym będzie Pani co ranka masować mi skronie!". Jeśli te masaże pomagały Mu w pracy Posła... Chyba nie... No, to przyjmijmy, że miał bóle jąder... i tyle. PP. Posłowie marnują miesięcznie tysiące złotych na znacznie głupsze rzeczy, niż opłacanie sekretarek do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych i warto by się raczej zastanowić, dlaczego WCzc. Łyżwiński pobrał w ub. roku 300 000 jako zwrot kosztów benzyny, skoro jeździł kolejami i wcale nie ma samochodu? A durni publicyści czepiają się głupich 300 zł. To znaczy: nie "durni": wiedzą, że polski durny podatnik interesuje się seksem, a to, że go okradają, zupełnie go nie obchodzi. Ba! Może być jeszcze inna sytuacja. Przypomniałem sobie właśnie, że kiedyś jedna Pani, która lubiła ze mną sypiać, zgodziła się na pracę za pensję wyraźnie niższą niż rynkowa, byle być blisko mnie. Czy w tym momencie różnicę w płacy powinienem wpisać do "rejestru korzyści"?! I śmieszno, i straszno - gdy się patrzy, jak dziennikarze włażą innym z butami do łóżek. Jak komentują sprawy, o których w ogóle nie powinno się mówić. Jak nie rozumieją podstawowych mechanizmów. Ostatnia np. sensacja: nieco urżniętego WCzc. Andrzeja Leppera odprowadzają do pokoju dwie młode działaczki "S-O" - a On w pokoju usiłuje je łapać i zaciągnąć do łóżka. Przepraszam - a co miał robić? Zachował się, jak każdy normalny mężczyzna. Chłopcy wychowywani są przez matki, a te, w interesie kobiet, tak ich tresują, by proponowali każdej w miarę ładnej kobiecie!!! Dzięki temu kobiety mają setki propozycji i mogą wybierać. Gdyby mężczyzna nie próbował w takiej sytuacji wciągnąć kobiety do łóżka, to by ją obraził - oznaczałoby to, że uważa ją za nieatrakcyjną! A jak nie chce to po cholerę włazi mu do pokoju??! Kobiety, która sama wchodzi z mężczyzną do sypialni, nie można "zgwałcić"; zakłada się, że sama tego chce! A w ogóle: do jasnej cholery! Niech się prokuratorzy, politycy, publicyści i inni pieprzeni podglądacze odstosunkują od prywatnych spraw. Sfera męsko-damska powinna być w cieniu, o tych sprawach nie powinno się mówić - choćby po to, by nie gorszyć dzieci. Howgh! Mam nadzieję, że nie zepsułem Państwu apetytu na świąteczne potrawy. No to wesołych Świąt! janusz@korwin-mikke.pl