W powietrzu unosi się bardzo silny zapach. Czułam go już wcześniej. Byłam w Nowym Jorku, kiedy doszło do ataków terrorystycznych 11 września. Przez dwa miesiące od zamachów, miasto było przesiąknięte dokładnie takim samym zapachem, jak teraz Bejrut. To mieszanina spalonych budynków, płonącej elektryki i zwęglonych ciał. To zapach zgnilizny przyprawiający o mdłości. Zamknęłam wszystkie okna w mieszkaniu, ale przez to dusimy się w okropnym upale. Jest tak gorąco, że mój mąż chodzi dookoła domu w samych bokserkach. Powiedziałam mu, żeby ubrał coś na siebie. Zapytał, po co? "Nie mamy już żadnych sąsiadów, wszyscy odeszli, kto mnie zobaczy? Kogo to obchodzi?" - mówił. Ma rację... pozwoliłam mu tak chodzić. W końcu wybrałam się do supermarketu. Bałam się tego, bałam się, że zobaczę puste półki i żadnych kolejek, żadnych ludzi. A co zobaczyłam? Mnóstwo ludzi, którzy dopiero opróżniają półki, księży kupujących duże ilości piwa... Nigdy nie byłam tak nieśmiała robiąc zakupy. Moja duma nie pozwalała mi przesadzać, ale kiedy zobaczyłam świeże mleko, sięgnęłam po butelkę. Jedną, drugą, a potem jeszcze trzecią. Kiedy zobaczyłam je wszystkie w koszyku, wyciągnęłam jedną i odłożyłam. To samo zrobiłam potem z drugą i trzecią. I w końcu w ogóle nie kupiłam mleka. Pomyślałam sobie: nie bądź egoistką, zostaw to lepiej dla matek z małymi dziećmi. Kupiłam za to same dziwne rzeczy. Rzeczy, których więcej być może już nie dostanę. Kupiłam alkohol, którym poczęstuję przyjaciół, gdy znów zaczną mnie kiedyś odwiedzać. Kupiłam pesto, dwie małe puszki. Kupiłam chusteczki, szampon. Kupiłam też migdały i dużo makaronu. Kilka dni temu z nieba spadły na nas ulotki... izraelskie ulotki. Jest na nich rysunek przedstawiający przywódcę Hezbollahu, szejka Hasana Nasrallaha wydostającego się z wazy ze słowami: "jakieś życzenia?". Wokół niego siedzą prezydent Syrii, lider Hamasu i prezydent Iranu. Pod nimi pojawia się napis: Bejrut. A siedzą na mapie Libanu. Znalazłam tę ulotkę niedaleko hotelu Phoenicia. Dziś myślałam o światowej wszechwładzy, o panowaniu, o dominacji, o tych kilku ludziach, którzy kontrolują świat, którzy decydują co będzie. To było zbyt przerażające, więc... przestałam o tym myśleć... Zena el-Khalil specjalnie dla INTERIA.PL z Bejrutu