- "Bardziej na miejscu wydaje się porównanie z Polską przedwojenną: problemy z różnicami pomiędzy dzielnicami rozbiorowymi przypominają nasze problemy z różnicami pomiędzy regionami Ukrainy". Trzeba przyznać profesorowi rację. Dzisiejsza Ukraina - wbrew stereotypowi radzieckiej urawniłowki, według którego wszystko, co postsowieckie jest takie samo - to kraj bardzo różnorodny. Ukrainy Od bardzo europeizujących regionów na Zachodzie, gdzie pielęgnuje się pamięć o pohabsburskiej przeszłości, swoistym "świadectwie europejskości" tej części Ukrainy, po prawie zupełnie rosyjski Krym podszyty tatarską przeszłością. Od bagien Polesia, przed wojną nazywanego "europejską Afryką" - obecnie w dużym stopniu skażonych po czarnobylskiej katastrofie - po rosyjskojęzyczną Odessę, którą Ukraińcy lubią porównywać do międzywojennego Gdańska - niemieckojęzycznego, do którego jednak Rzeczpospolita rościła sobie pretensje. Można wyliczać naprawdę długo: od małomiasteczkowego Zakarpacia, DZIEŃ, W KTÓRYM ZAKARPACIE MIAŁO OGŁOSIĆ NIEPODLEGŁOŚĆ: CZYTAJ REPORTAŻ "INTERIA.PL" które bardziej przypomina Słowację czy Węgry i coraz częściej myśli o swojej przyszłości jako o przyszłości małego, lecz niezależnego środkowoeuropejskiego kraiku, przez Budziak z Akermanem i Izmaiłem, który wydaje się zupełnie nie wiedzieć, jaka jest jego tożsamość (Ukraińska? Rosyjska? Besarabska? Radziecka? Każda na raz?) UKRAIŃSKA PARIS HILTON, CZYLI REPORTAŻ Z UKRAIŃSKIEGO BUDZIAKU po wschodnie molochy Dniepropietrowska, Zaporoża, Charkowa i Doniecka, gdzie sowiecka masywność i megalityczność zalega ciężko na słynnym pokozackim stepie między drewnianymi wioseczkami skomunikowanymi ze światem drogami bez asfaltu, w których to wioseczkach czas zatrzymał się dziesiątki lat temu. CZYTAJ REPORTAŻ Z UKRAINY: NAJWIĘKSZA ULICÓWKA ŚWIATA I Ukraina to w końcu Kijów, który jest mieszaniną wszystkich powyższych elementów, i którego centrum, położone ślicznie na naddnieprzańskich wzgórzach, nurza się w atmosferze zarówno Europy, jak i Moskwy. "WSCHODNI NIGHTLIFE" Znaleźć tu można wykwint kojarzony z Zachodem - dobre restauracje, wyrafinowane wystawy, piękną architekturę, ale i toporność przypisywaną Wschodowi - czerwone karczydła nowobogackich bandziorów, skórzane kurtki i przyciemniane szyby czarnych merców i beemek. "PRZY KIJOWIE WARSZAWA TO ROSJA" Wschód a Zachód I tak zachód Ukrainy, ten, który Polsce najlepiej jest znany za sprawą UPA, walk o Lwów i sporów o "Zakerzonię", nie ma - wydawałoby się - nic wspólnego ze wschodem, w którym panuje - w przekonaniu lwowian, drohobyczan czy mieszkańców Stryja czy Iwano-Frankiwska (dawnego Stanisłwawowa) - mentalność czysto sowiecka. Na wschodzie UPA uważana jest za organizację bandycką, zbrodniczą. Postrzegana jest dokładnie tak, jak ukazywała ją przez dziesięciolecia radziecka propaganda. Na zachodzie - to bohaterowie; na lwowskim Prospekcie Swobody, dawnych Wałach Hetmańskich można kupić małe, czerwono-czarne banderowskie flagi, na ulicach całkiem często odbywają się parady weteranów a pomnik Bandery w tym mieście jest wielkości King-Konga. Wydawać się może, że to właśnie jest "prawdziwa Ukraina", ale to mylne wrażenie. Na wschodzie wielu uważa się za równie dobrych Ukraińców jak ci z zachodu, a fakt, że posługują się głównie rosyjskim, a nie ukraińskim - nie ma dla nich znaczenia. Z perspektywy choćby Dniepropietrowska Lwów czy Stanisławów to niewielkie mieściny, prowincjonalne i romantycznie europejskie, gdzie niewiele się dzieje poza przesiadywaniem po kawiarniach i ględzeniem o oderwaniu się od Kijowa i przyłączeniu do Polski. To, oczywiście, stereotyp - nikt we Lwowie nie chce się do Polski przyłączać, ale dla przeciętnego mieszkańca Doniecka, Lwów to prawie Polska. CZYTAJ REPORTAŻ ZE WSCHODNIEJ UKRAINY: KOZACZKA DLA AUSTRALICZYKA. ALBO POLAKA Bohdan Osadczuk, ukraiński publicysta i współpracownik Jerzego Giedroycia, uważa, że prawdziwe serce Ukrainy nie bije wcale na "prowincjonalnym" Zachodzie - a raczej gdzieś w środkowoukraińskich stepach. Ukraina się rozpadnie? Co ciekawe, zapowiadany przez wielu rozpad Ukrainy jakoś nie następuje. Poza regionalnymi ruchami - domagającymi się oderwania Krymu, Zakarpacia czy autonomii Hałyczyny (dawnej Galicji) - nie ma na Ukrainie poważnego nurtu żądającego podziału kraju. CZY POLSKA BĘDZIE MIAŁA NOWEGO SĄSIADA - ZAKARPACIE? Zarówno Juszczenko - którego jeszcze niedawno popierał cały Zachód i w imieniu którego gotów dał by się pokroić na Majdanie w 2004 roku, jak i Janukowycz - za którym i którego promoskiewską polityką opowiedział się Wschód z Donieckiem i Charkowem - o integralności Ukrainy mówią jak o największej świętości. Również często ganiona przez obserwatorów za populizm Julia Tymoszenko, która próbuje być jak najbardziej "ogóloukraińska" i przypodobać się tak Kijowowi, jak Charkowowi i Lwowowi, kreuje się na symbol ukraińskiej jedności. To, co wielu jej zarzuca - że na barykadzie siedzi okrakiem i nie może zdecydować się ani na promoskiewski ani probrukselski kurs - wydaje się po prostu konsekwencją obecnego kształtu tego kraju. UKRAINA ROZLECI SIĘ JAK JUGOSŁAWIA? Kraju, którego zachodnia część nie chce stać się wasalem Moskwy, a którego ciężka, przemysłowa, prorosyjska część wschodnia nie stanie się jeszcze długo częścią struktur UE i NATO. Tymoszenko zresztą - przypomnijmy - jeszcze kilkanaście lat temu nie znała języka ukraińskiego, mówiła wyłącznie po rosyjsku. Rosja wchłonie Ukrainę? Rosja - jak twierdzi wielu obserwatorów, od specjalistów włoskiego tygodnika "Limes", przez George'a Friedmana ze "Stratforu" po Edwarda Lucasa z "The Economist" - nie odpuści Ukrainie. Być może nie przełknie nieprzychylnego Rosji Zachodu, ale z całych sił będzie starała się wchłonąć Wschód. Gruziński scenariusz może powtórzyć się na Ukrainie, a Krym mógłby posłużyć za nową Osetię. Ukraina w NATO i UE to dla Rosji koszmar: dla wielu Rosjan naddnieprzański kraj to po prostu "Małoruś", a Ruś Kijowska to wspólny rdzeń, od którego odrosły oba narody. PRZECZYTAJ REPORTAŻ INTERIA.PL Z DAWNEGO AKERMANU Również ze względów strategicznych i gospodarczym Rosji trudno pogodzić się z utratą wpływów na tym żyznym - otwierającym Rosji drogę do Europy i na Morze Czarne - terenie. Póki co, Putin szepcze w międzynarodowych kuluarach, że "Ukraina nie istnieje" i sugeruje jej podział na co najmniej dwa organizmy, przy czym jeden z nich powinien przypaść Rosji. Rosyjska polityka wobec administracji obecnego prezydenta Juszczenki jest dość arogancka: podczas pomarańczowej rewolucji Rosja bardzo szybko poparła pro moskiewskiego Janukowycza, nie przejmując się wątpliwościami co do liczby głosów, zarzuca się jej wspieranie odśrodkowych tendencji na Ukrainie, polityka gazowa Rosji względem Ukrainy oceniana jest jako próba zdyskredytowania Kijowa w oczach Zachodu (skądinąd całkiem udana). PRZECZYTAJ, JAK WŁOSKIE CZASOPISMO PODZIELIŁO UKRAINĘ Burmistrz Moskwy Jurij Łużkow - podczas pobytu na Krymie - wygłosił szereg komentarzy na temat "rosyjskości" Sewastopola, a sprawa stacjonującej w tym mieście rosyjskiej Floty Czarnomorskiej przyprawia Kijów o ból głowy. Prorosyjski radca odeski Igor Markow oskarżany jest o sprowokowanie pobicia protestujących przeciwko postawienia w mieście pomnika Katarzyny II, likwidatorki Siczy Zaporoskiej. Mykoła Lewczenko, doniecki deputowany janukowiczowskiej Partii Regionów głośno domaga się... odebrania statusu języka oficjalnemu językowi ukraińskiemu i wprowadzenia na jego miejsce rosyjskiego. Powód? Ukraiński jest "niepraktyczny". A MOŻE TO ROSJA SIĘ ROZPADNIE? CZYTAJ O TENDENCJACH SEPARATYSTYCZNYCH W TYM KRAJU Polityka językowa na Ukrainie to inna sprawa: ukraińskie napisy w prawie zupełnie rosyjskojęzycznej Odessie, czy w innych regionach, gdzie nikt nie po prostu zna ukraińskiego naprawdę wyglądają groteskowo. Ale walka rosyjskojęzycznej ludności Ukrainy o zrównaniu statusu jej ojczystego języka raczej nie znajdzie zrozumienia wśród ukrainofonów, jeśli pośród jej argumentów znajdą się takie kwiatki, jak wypowiedź M. Bacharewa z parlamentu krymskiej autonomii, który nazywa ukraiński językiem niewykształconych wieśniaków. KRYM BĘDZIE DRUGĄ OSETIĄ? Wielu obserwatorów zauważa, że Putin czuje do Juszczenki najzwyklejszą na świecie silną niechęć, i z powodu tej właśnie niechęci Kreml często traktuje Kijów z demonstracyjnych wyżyn. Powołując się na pamiętniki Denikina, Putin nazwał problemy między "Wielkorusią" a "Małorusią" (Ukrainą) problemami "wewnątrzrosyjskimi", a obecny prezydent Rosji - Dmitrij Miedwiediew - w manierze zwierzchnika zrugał prezydenta Juszczenki za "antyrosyjskość" na kremlowskim wideoblogu. Wielu uważa, że jest to kolejna próba Rosji wpłynięcia na wybory prezydenckie na Ukrainie, które odbędą się w styczniu 2010 roku. W wyborach tych - przypomnijmy - Juszczenko się nie liczy. Prezydentem państwa zostanie Julia Tymoszenko albo popierany przez Kreml Wiktor Janukowycz. 'UKRAINA NIE ISTNIEJE, GEORGE" Czy jednak prezydent Janukowycz oznacza wejście w objęcia Rosjji? Jak twierdził w rozmowie z INTERIA.PL urodzony we Lwowie Janusz Onyszkiewicz, który w czasie swojej działalności w Parlemencie Europejskim zajmował się m. in. Europą Wschodnią, wschodni oligarchowie nie mają żadnego interesu w integracji z Rosją: w Ukrainie są na samym szczycie, w Rosji natychmiast ich pozycja bardzo by spadła. Również rosyjski przemysł - zauważa Onyszkiewicz - jest dla Ukrainy rywalem, nie partnerem. UPOWSKA KNAJPA WE LWOWIE A jeśli chodzi o powtórzenie wariantu gruzińskiego - a może nawet jego rozszerzenie o okupację rosyjskojęzycznej Ukrainy - tutaj rację może mieć Mykoła Riabczuk, który w artykule "Władza i reguły" opublikowanym w "Nowej Europie Wschodniej" pisze: "Agresji wojskowej (podobnej do rosyjsko-gruzińskiej wojny pięciodniowej) jednak nie będzie [...]. W Kijowie, a nawet w Doniecku, nikt nie wyraża chęci połączenia się z Rosją. Zajęcie jakiegoś terytorium, o czym przekonali się Amerykanie, jest o wiele łatwiejsze niż jego utrzymanie. Jedynym wyjątkiem może być Krym, gdzie prorosyjskie nastroje mają charakter nie nostalgiczny, lecz polityczny i separatystyczny". Zachód Ukraina w dającej się przewidzieć przyszłości nie wejdzie do zachodnich struktur: ani do Unii Europejskiej, ani do NATO. Unia Europejska bardziej bąka coś w sprawie poparcia euroatlantyckiego wyboru Ukrainy i zdaje się po prostu wierzyć w to, że nawet mglista perspektywa członkowstwa będzie dla Ukrainy bardziej atrakcyjna, niż jakaś forma rządu bliższemu Rosji. Unia Europejska nie jest gotowa na przeżucie i przełknięcie Ukrainy, z jej ponadtrzykrotnie mniejszym od unijnego średnim PKB, korupcją od dołu do samej góry, przestarzałym przemysłem i rozchybotaną gospodarką. Bruksela wskazuje na problemy, które ma z Bułgarią, którą co rusz karci za niezwalczaną korupcję i złe wykorzystywanie środków unijnych. Przy czym Bułgaria ma 7,5 miliona ludności, a Ukraina - grubo ponad 46. "JURODIWY" NA ODESKIEJ PLAŻY - Gdyby w UE przeprowadzono referendum gdy Polska wchodziła do Unii, wynik byłby zapewne dla nas negatywny. Gdyby przeprowadzono referendum teraz - wynik także zapewne byłby negatywny. Z Bułgarią i Rumunią było jeszcze gorzej. A z Ukrainą? - mówi w rozmowie z INTERIA.PL prof. Zyblikiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydaje się więc, że poza deklaracjami i poklepywaniem po ramieniu UE nie ma czego do zaoferować krajowi, który - potencjalnie - jest jednak wielkim i rozwijającym się rynkiem i strategicznym partnerem, który - póki co - w dużej części popiera europejską drogę rozwoju. Jak na razie poza uprzywilejowaną pozycją w Europejskiej Polityce Sąsiedztwa (która obejmuje kraje z raczej ograniczonymi możliwościami wejścia do UE - od Maroka przez Afrykę Północną, Kaukaz, Izrael, Jordanię po Mołdawię i Białoruś, a poza tym nie obiecuje rozpoczęcia rozmów akcesyjnych) i jej przedłużeniem - Partnerstwem Wschodnim - niewiele robi się w Brukseli, by poprawić pozycję Kijowa na rozszerzeniowej tapecie. LWOWSKIE TYPY Nieco wyraźniej rysuje się kwestia członkowstwa w NATO, mimo, że Ukrainie nie przyznano - póki co - MAP. Tutaj jednak pojawia się inny problem: ogromna część ukraińskiego społeczeństwa nie chce o NATO słyszeć. Według przeprowadzonego w kwietniu (a więc już po wojnie gazowej i wojnie w Gruzji) badania w tej sprawie (przez "FOM Ukraine"), zdecydowanie członkowstwo Ukrainy w NATO odrzuciłoby 57 procent., a "za" było jedynie 27 procent. Pozostali byli niezdecydowani albo deklarowali, że po prostu nie wybraliby się do urn. Trzeba też pamiętać, że wejście Ukrainy do NATO byłoby koszmarem dla Rosji. Nawet, jeśli Moskwa nie wyciągnęłaby zawleczki z Krymu, raczej na pewno dążyłaby do zdestabilizowania pozycji Kijowa w Sojuszu, a - być może - zdyskredytowania jego wiarygodności. Kto ich poprowadzi? W nadchodzących wyborach prezydenckich Janukowycz i Tymoszenko pójdą łeb w łeb. Obecny prezydent Juszczenko, jak i większość "zbawicieli" politycznych, nie uniósł ciężaru pomajdanowych oczekiwań. Jego partnerka z czasów Pomarańczowej Rewolucji - Julia Tymoszenko - z początku przebywała w cieniu "Wiktora Peremożca", by później zacząć atakować jego politykę i stopniowo przejmować rozczarowanych wyborców. A wyborcy musieli być rozczarowani: by wyraźnie poprawić byt Ukraińców w ciągu paru lat, trzeba by prawdziwego cudotwórcy. Tymoszenko uznawana jest za polityka bez skrupułów, dążącego do celu za wszelką cenę. Oskarża się ją choćby o to, że wykorzystała politycznie ostatnią epidemię grypy. Jej polityka - "wielowektorowość" - oceniana jest jako dążenie do zadowolenia wszystkich, ergo: dreptanie w miejscu, jak pisze na łamach "Nowej Europy Wschodniej" lwowski analityk Orest Drul. A co, jeśli wygra Janukowycz? Jak ocenia Drul, również on prowadził będzie politykę "wielosektorowości", tyle tylko, że większy będzie nacisk na zbliżenie z Rosją i na równouprawnienie języka rosyjskiego. Zasadniczych różnic jednak nie będzie. Wydaje się jednak, że tak wyraźny przedstawiciel wschodu, jak Janukowycz (a wszyscy pamiętamy mapę podzielonej 4 lata temu Ukrainy), pogłębić może jeszcze podziały w i tak podzielonej Ukrainie. Ziemowit Szczerek CZYTAJ TEŻ: CZEŚĆ, KIJÓW WITA WIEŚ DNIEPROPIETROWSK, ZAKAZANE MIASTO POLITYKA NA GOLASA ŚWIAT WEDŁUG WASYLA LWOWSKI ZAMARSTYNÓW: SZALONY SEN KUSTURICY UKRAIŃSKIE POCIĄGI LEPSZE OD NASZYCH UKRAIŃSKA AFRYKA