Zamiast obiecanej solidarności wszystkich ze wszystkimi, panuje święta nienawiść, która dzieli wszystkich ze wszystkimi. To musi być jakaś klątwa, że kraj bardziej katolicki od Watykanu tonie w degradującej nas nienawiści. Problem - ma przepraszać, czy nie przepraszać - jest sztuczny jak dmuchana lala z sex shopu. To, że jeden drugiego w Polsce dziś obraża, jest obowiązującym stylem uprawiania polityki. Kto dba o kulturę, jest podejrzany i zajmie się nim Macierewicz. Elegant - musi być gejem. Mówi poprawnie? Wiadomo, wykształciuch... "Szambo to nie perfumeria" grzmi katolicki ksiądz w katolickim radiu. Ksiądz nie pęka. Beszta Pierwszą Damę. Najlepszy przykład świętej nienawiści. "Socjalizm to ustrój hołoty dla hołoty" - wyrokuje nonszalancko premier, którego połowa wyborców urodziła się i dorastała w owym przeklętym czasie, a on sam zyskał wysoki status społeczny. Dziś pozwala mu to okazywać iście białoruski cynizm wobec niezawisłych sądów i trybunałów. Czy Kaczyński ma przeprosić? Rydzyk ma przeprosić? Nie muszą. I nie tylko dlatego, że obaj nie wiedzą za co. Dla Polski unurzanej od kilkunastu miesięcy w szambie świętej nienawiści nie ma to znaczenia. Bo wtedy musieliby przepraszać Napieralski z Bosakiem, Kurski z Giertychem, Łyżwiński z Golikiem i inni, o których - zaprawdę, powiadam wam! - nie ma powodu pamiętać. Ci ludzie są bez znaczenia i bez znaczenia są ich słowa, które mają im tylko zagwarantować trwanie u władzy. A mówiąc szczerze, tak naprawdę obraził Jarosław Kaczyński własną bratową. Zakładając, że podpisała kwit w obronie Konstytucji, bo nie wiedziała, co czyni, zdeprecjonował jedyną rozsądnie myślącą osobę w gronie swojej nielicznej przecież rodziny. I za to powinien ją przeprosić. Nie przed kamerami, ale prywatnie, w niedzielę, przy pomidorówce, którą ugotuje mama. Media podnoszą swą sprzedaż, pokazując żałosne postacie epoki bliźniaków. Tych prawdziwych ideowców, którym nikt nie wmówi, że białe jest białe, a czarne - czarne! Słuchając ich, chce się postawić pytanie: czy politycy, pajacujący za nasze pieniądze, wyszli kiedyś z siebie, stanęli obok i się posłuchali? Czy elokwentny jak fryzjer poseł Cymański posłuchał kiedyś, co plecie? Nie, bo złożyłby natychmiast śluby milczenia. Zyskałby trochę szacunku. Czy politruk z LPR, nadpobudliwy Wierzejski, rozważający semantyczną wartość rzeczownika "szambo" nie prowokuje odruchu wymiotnego? Czy tokujący bez ładu i składu przyboczni premiera: Kamiński, Kuchciński, Mężydło, Gosiu, no i siostra Szczypińska, zdają sobie sprawę, że za kilka lat, gdy już słuch o nich zaginie, na ich utrwalonych w piśmie i obrazie oracjach studenci będą poznawać sofistykę epoki? Będą analizować (?!) ich drewniane, złą polszczyzną toczone wywody, w których nie ma niczego? Sensu, prawdy, ani uczciwości? Albo błogosławiona Anna Sobecka, przez wredne, niemieckie tabloidy czule zwana babsztylem... Czy nie wejdzie do historii obłudy polskiej, tłumacząc Rydzyka, że święty ci on jest, bo posługuje się "językiem obrazowym, zło nazywając po imieniu". Więc kogo ma przepraszać? Za co? Bo kogóż obraża Rydzyk, insynuujący publicznie, że prezydent państwa to schizofrenik? Dalibóg, nikogo. Oglądając naszą scenę polityczną, a właściwie jej aktorów, trudno odpędzić nasuwające się spostrzeżenie, że oglądamy postacie zdeformowane i groteskowe. Niczym kreatury oglądane w krzywych lustrach objazdowego cyrku. Napędza ich - całą formację, dziś napawającą się władzą - święta nienawiść, która pozwala krzywdzić ludzi w imię niepodlegającej dyskusji własnej racji. Pozwala gnoić ludzi, zaprzeczać ich przeszłości, kłamać i mówić przeciw nim fałszywe świadectwa. Nawet idea świętej nienawiści jest przez nich zdeformowana. Ta zaczerpnięta z traktatu św. Tomasza z Akwinu powiada: "Musimy okazać bliźnim świętą nienawiść, miłując ich za to, czym są, i nienawidząc w nich to, co zagradza nam drogę do Boga". Tak, św. Tomasz napisał: Boga, bo mógł jeszcze nie słyszeć o Prawie i Sprawiedliwości... henryk.martenka@angora.com.pl