Nie ma bowiem pory dnia, kanału czy programu, by nie trafić na jakąś telenowelę. Pomińmy tu mydlanki zagraniczne, bo krajowych też jest zatrzęsienie, a ponieważ popyt radykalnie przewyższa podaż, mamy do czynienia nie tylko z nieustannymi powtórkami, ale lawinową produkcją badziewia, w którym jakość nieodwracalnie zamieniła się w ilość. Przekleństwem tej sytuacji stała się ograniczoność obsad, sprawiająca, że podczas oglądania telewizji mąci się prostemu człowiekowi w rozumie. Weźmy wrednego Petera z "M jak miłość", który robi przekręty z odpadkami chemicznymi. Trzy dni potem ten sam Radek Pazura gra polskiego Elliota Nessa, ścigającego na czele policyjnej sfory groźnych bandziorów. W umyśle przeciętnego telewizjoty, mającego niższy niż Doda iloraz inteligencji, obie postacie zlewają się w jedną. Bawiący niektórych, przygłupi Ferdek Kiepski (Andrzej Grabowski), oglądany w środę w Polsacie, już w piątek na TVN gra odrażającego gangstera Kowala. W czwartkowej "Fali zbrodni" ponura agentka Czarna, w jej roli Agnieszka Dygant, już w sobotę przeistacza się w tryskającą beztroską Nianię dzieci pana Skalskiego. Żeby jeszcze bardziej zamącić chrześcijańskiemu ludowi, ta sama Niania w każdą niedzielę po południu odgrywa w II programie TVP salową, a potem nieszczęśliwą żonę tego samego pana Skalskiego (Tomasz Kot). Kot to w ogóle serialowy fenomen, aktor mocno przeciętny, gra równocześnie w piętnastu różnych telenowelach, zawsze tak samo beznadziejnie. Jeszcze kilka takich, przepraszam za słowo - ról, a Kot osiągnie poziom Bogusia Lindy, chałturnika ozdabiającego polsatowskie chały "Dziki" oraz "I kto tu rządzi?". Absolwent KUL, zatem kwalifikowany komendant posterunku policji (Wojciech Dąbrowski) z "Plebanii" (cztery wejścia w tygodniu w TVP), równolegle zarabia w serialu "Pierwsza miłość" jako wdowiec, tulony w żalu przez aktorkę Pakulnis. Też cztery razy w tygodniu, ale w Polsacie. Buchający temperamentem żółwia z Galapagos artysta Lubaszenko junior w jednej telenoweli ("Oficer") gra gliniarza, a w drugim filmie ("Fałszerze") też gra... gliniarza. Tak nie może być! Tu musi być drugie dno i w którymś serialu Lubaszko jest na pewno odwrócony! Tak jak odwróconą jest artystka Foremniak, która w niedzielę po południu w telewizji publicznej odgrywa w tasiemcu "Na dobre i na złe" rodzimą dr Quinn, a dwa dni wcześniej za marną kasę udaje w telewizji prywatnej Mirę, subtelną żonę bandziora Blachy ("Odwróceni"). Albo taki dr Kuba Burski (Artur Żmijewski), który w bajkowym szpitalu w Leśnej Górze odstawia nieskorumpowanego asa chirurgii, zaś w czwartek w wymienionej już "Sforze" jest policyjnym specem od fałszywej waluty i - wbrew obyczajności IV RP - dmucha naraz dwie panny wielce przyjemnej urody. Za ich przyzwoleniem!! A dobry dr Pawica (Andrzej Zieliński)? Wrażliwy internista z leśnogórskiej kliniki (w niedzielę) już w piątek ("Odwróceni") uosabia krwawego Mnicha. Najśliczniejszy amant polskiego kryminału Paweł Małaszyński, grający zimnego oprycha ("Oficer"), we wtorkowej mydlance TVN-u "Magda M.", niczym hormonalnie początkujący ministrant nie radzi sobie z panną mecenas o niewymagającej inteligencji. Towarzyszący tej samej plastikowej Magdzie (Joanna Brodzik) Paweł Wilczak w serialu "Kasia i Tomek" na co dzień kosi kasę na posadzie gliniarza (Duch w "Sforze" albo Henzel w "Prawie miasta"). Zauważa się ryzykowne konstrukcje ponadczasowe. Legendarny J-23 z niedzielnego popołudnia w TVN, Stanisław Mikulski, okazuje się pod koniec tygodnia - w tej samej stacji! - tatusiem komisarza policji Marka Włodarczyka w serialu "Kryminalni". W tym samym serialu pojawia się starożytny Ryszard Filipski, którego też można by wspomnieć, gdyby nie to, że "Hubala" nigdy nie pocięto na odcinki... Brakuje tylko, by Emil Karewicz, znany wśród ludu jako Brunner, okazał się pradziadkiem Heli (Anna Guzik), co na Wspólnej pojawia się z opałem. I dziwi się jeszcze kto, że Marek Kondrat poddał się ekstradycji? Pośród tego - głównie przestępczo-policyjnego - galimatiasu człowiek zaczyna podziwiać Cezarego Pazurę, którego stabilna, acz na pewno nie oscarowa kariera od "13 posterunku" przez "Kilera" do "Oficerów", związana jest konsekwentnie z resortem spraw wewnętrznych. Aliści Cezarem polskich seriali pozostaje Cezary Żak, który równolegle gra dwie duże role, za to - szczęśliwie - w jednej tylko produkcji - "Ranczo". Powyższa lustracja serialowego aktorstwa nasuwa dwa przygnębiające wnioski. Albo w Polsce, kraju urodzonych komediantów, nie ma już komu zarabiać na planie, albo zarobki, jakie oferuje się tym, co grać potrafią, są do niczego, więc dwudziestu trzech zawodowych aktorów zagra byle co za byle co. Pierwszy jest mało prawdopodobny, bo wystarczy tylko włączyć kamerę, by od razu powstał reality szoł. Drugi, chyba właściwy, bo choć Ameryka nastała już u nas pełną gębą, to Hollyłód nadal jest tylko Hollyłódź. henryk.martenka@angora.com.pl PS W przeciwieństwie do powyższych tasiemców, urwała się w piątek sejmowa telenowela aborcyjna, w której wystąpili pogromcy dinozaurów z LPR i marszałek Jurek Marek. Bracia Kaczyńscy przegrali głosowanie, bo nawet nie wszyscy swoi ich poparli. Czyżby i ta sfora miała zostać odwrócona?