Mariusz Piekarski: Do której strzelały korki od szampana w kancelarii premiera po powrocie delegacji z Brukseli? Paweł Graś: - Delegacja wróciła dosyć późno, bo około godziny 22. Była feta? - Może feta nie, ale było krótkie, dwugodzinne spotkanie naprawdę zmęczonej ekipy, która była na nogach prawie dwie doby. Ale pan premier postanowił jeszcze na trochę do kancelarii wpaść po to, by tą radością i satysfakcją się podzielić. A ten entuzjazm, SMS premiera: "Załatwione", triumfalne: "Mamy je"... nie przesadziliście z tym entuzjazmem? - Nie sądzę, dlatego że do samego końca, niemalże do ostatniego momentu w negocjacjach, nie było wiadomo, czy one się w ogóle skończą... Był taki moment, że nie było wiadomo, czy będzie porozumienie, i szczyt mógł zostać zerwany? - Dokładnie na tym polegała ta specyfika szczytu i tych obrad, gdzie różne strony porozumienia... Każdy ciągnął sukno w swoją stronę... - Dokładnie. Różne strony używały do samego końca bardzo różnych, bardzo ostrych argumentów, z groźbą weta włącznie. A kto groził wetem? - Na różnych etapach, w różnych momentach pojawiały się różne sygnały. Raz ze strony większych państw, raz ze strony mniejszych. Raz ze strony beneficjentów, raz ze strony płatników netto. To były instrumenty normalnie używane. Bilans finansowy tego wszystkiego jest dla nas na zero: 4 mld więcej na politykę spójności - to fakt, ale z drugiej strony 3,5 mld mniej na rozwój wsi. - To nie jest bilans na zero, absolutnie. Najważniejszą informacją jest to, że pomimo cięcia środków, obniżenia budżetu Unii Europejskiej, pomimo obniżenia środków na spójność, na politykę rolną, Polska jest jednym z nielicznych krajów, którym te środki zwiększono, jesteśmy... Czuję niedosyt - mówi Marek Sawicki. Minister Kalemba jeszcze w listopadzie mówił: Na rolnictwo 34 mld, na rozwój wsi 14. A Janusz Wojciechowski z PiS-u pisze: Rząd sprzedał polskich rolników. - Niczego innego po Januszu Wojciechowskim się nie spodziewałem. Słuchałem wczoraj kilku jego wypowiedzi, są kuriozalne i szkoda, że niczego pan Wojciechowski się w tym europarlamencie nie nauczył. Ja odsyłam do konferencji prasowej pana ministra Kalemby, tej wspólnej z premierem, gdzie on bardzo dokładnie i szczegółowo tłumaczył, że udało nam się uniknąć najgroźniejszego - a taka groźba jeszcze przed tym szczytem istniała - czyli obcinania środków i redukcji w ten sposób, że brakowałoby ich lub mogłoby ich zabraknąć na dopłaty bezpośrednie dla rolników. I o to minister Kalemba i rząd polski walczył... Dopłaty są, ale te pieniądze na rozwój wsi są mniejsze - o 3,5 mld. - Są mniejsze, ale dlatego udało nam się - i to jest kolejny sukces zarówno premiera, jak i ministra Kalemby - wynegocjować takie mechanizmy, które pozwolą na elastyczne przesuwanie pieniędzy z innych filarów i innych miejsc po to, żeby te programy na rozwój wsi były kontynuowane. Teraz musicie tylko mocno trzymać kciuki za kurs euro. Jak spadnie poniżej 4,11 zł, to 300 mld nie będzie... - Żadnego niebezpieczeństwa tutaj dla rolników nie ma. Wręcz przeciwnie, mogą naprawdę z optymizmem patrzeć w lata do 2020 roku. Opozycja z prawej strony nieśmiało - to prawda - ale grzmi: To minimum tego, co można było przywieźć, ugrać. Szału nie ma, 470 mld nie ma. - A co mają mówić? Ja patrzyłem wczoraj z takim trochę współczuciem na te rozpaczliwe próby znalezienia jakiejkolwiek dziury w całym. Widać, że opozycja się nie przygotowała, nie przygotowała reakcji. Być może sądzili, że - tak jak wielokrotnie mówili nam w ciągu tych ostatnich lat - absolutnie niemożliwe będzie otrzymanie tych 300 mld. I widać, że ta informacja i sukces Polaków - bo przecież nie tylko rządu, ale tak naprawdę wszystkich Polaków - ich zaskoczyły i jeszcze do dzisiaj chyba nie mogą zbudować jakiejś takiej jednolitej narracji. Zostawmy te wielkie pieniądze. Rząd wznowi oficjalnie prace komisji smoleńskiej? - Na razie nie ma ku temu żadnych podstaw... Nie ma? Skoro prokuratura wojskowa podważa ustalenia rządowych ekspertów, mówiąc o tym, że brzoza była złamana w innym miejscu, inna była średnica brzozy... - Przyczyny i okoliczności są bardzo dokładnie opisane w raporcie... ...jak mówią wojskowi śledczy: błędnie. - Ja nie znam ustalenia prokuratury w tej sprawie. Członkowie komisji na pewno również do tej sprawy się odniosą - tak jak się odnoszą do innych informacji. Ale pana zdaniem nie ma znaczenia, czy samolot uderzył skrzydłem na wysokości pięciu czy ośmiu metrów? - Naprawdę zachęcam do sięgnięcia w tej sytuacji do raportu - tam przyczyny są bardzo dokładnie opisane. Ale chodzi o błędy w tym raporcie. - Nie było przyczyną zderzenie z brzozą, tylko zejście poniżej pułapu minimum. Jest to bardzo dokładnie opisane. Pan wyklucza oficjalne wznowienie prac komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. - Staramy się teraz zbudować takie zaplecze organizacyjne i logistyczne dla tych ekspertów - pod wodzą pana dr. Laska - którzy chcą się odnosić... Tylko oni mówią, że nie ma szkieletu formalnego, jak mają działać. - Nad tym szkieletem pracujemy... Kiedy on będzie? Jaka to będzie formuła? - Taką formułę przygotowujemy... Żeby to nie była grupa publicystyczna. - Dokładnie. W kancelarii premiera nad tym pracujemy. Nasz departament prawny dostał zadanie, żeby przygotować możliwą formułę działania dla takiego zespołu. Ale wznowienie prac komisji - nie. - Na pewno będziemy pomagać i na pewno ten zespół zostanie wyposażony w takie narzędzia i możliwości, żeby reagować. Wiem, że przygotowywana jest konferencja naukowa, taka z prawdziwego zdarzenia. Może bez mediów i bez całego tego politycznego entourage'u. Myślę, że członkowie komisji, którzy są niezależni, którzy są najlepszymi w Polsce specjalistami w tej dziedzinie, będą mieli możliwość działania i będą mieli możliwość reakcji na te wszystkie informacje czy teorie, które w przestrzeni publicznej się pojawiają.