Powodem jest chyba niezrozumienie roli, jaką panu Jankowi z Krakowa przyszło grać po odejściu z polityki. Z jednej strony nieujarzmione (samo)poczucie premiera z Krakowa, z drugiej - nieodwracalna tabloidyzacja postaci i nazwiska. Jeśli to pierwsze jest w miarę jasne (facet nadal wierzy, że jest prezesem rady ministrów, tylko na uchodźstwie), to drugie wymaga niewielkiego objaśnienia. Tabloidyzacja to znany psychologii stan ogłupienia medialnego. Ergo, tabloid to gazeta, w której poziom skretynienia sięgnął naprawdę wysokiego pułapu (czytaj: nakładu), zaś poziom jego sprzedaży określa średni poziom skretynienia czytelnika. Aby przedstawić dowody, sięgnąłem po roczniki dwóch najlepiej sprzedających się polskich tabloidów. Po kwadransie, przepraszam za słowo, lektury, zwróciłem zszywki do archiwum. Wystarczyło przejrzeć tylko styczniowe wydania, by diagnoza była zdokumentowana jak operacja powiększenia cycków niejakiej Dody. "Radosław Majdan skazany za złamanie nosa fotoreporterowi Faktu", "Nogi Foremniak", "Paskudzka je płatki", "Gołota jest mężczyzną"... Zaczął się styczeń na łamach i okładkach. Żachnie się jeden z drugim, że nie może być kretynem ktoś, kto wie, kim jest p. Majdan, p. Foremniak, p. Paskudzka czy p. Gołota, więc o jakim skretynieniu piszę? Idźmy dalej... "Żyłam z żonatym mężczyzną..." - wyznaje nie wiadomo po co kobieta, której nazwiska w życiu nie słyszałem i jestem pewien, że nigdy nie usłyszę. "Michał Żebrowski pił kawę, ale nie pamięta z kim" - woła tytuł na pierwszej stronie. Dramat! Panie Janku (to do Rokity): to dopiero byłby problem, gdyby miał Pan kochankę, ale o tym nie pamiętał... Ale wtedy miałoby to identyczny ciężar gatunkowy co sąsiedni tytuł: "Monika Brodka kupiła sobie buty". Naprawdę, nie zmyślam. Cytuję okładki "Faktu", dziennika, w którym szacunek do mediów i czytelnika demonstrował osobiście premier Tusk. Też wierny czytelnik, niewątpliwie... Tak, głęboko poruszyło mną wyznanie Rokity, że nie ma kochanki. Ale styczniowe tabloidy doniosły, że słynna (...) Edyta Olszówka lubi seks. Nie wiem, czy tak jak koń owies, bo z tych nerw już nie doczytałem do końca. Postanowiłem o tym zawiadomić pana Janka w Krakowie, ale w ostatniej chwili zdałem sobie sprawę, że nie wiem, czy pan Janek lubi to samo, co pani Edyta. Nie wygląda, żeby lubił. Szukałem więc dalej. Już nazajutrz znalazłem szokującą wiadomość, że Joanna Racewicz (...) nie je sushi! Łojezusie Nazareński! Jak ona może? Zagłębiłem się w tekst i wyszło, że nie je suhsi, bo jest zaciążona. Teraz zrozumiałem wszystko. Jaka mądra musi być ta Racewicz, kimkolwiek by była. Żeby tylko nikt jej nie oświecił, że miliony kobiet w ciąży jedzą sushi i są zdrowsze, niż ona, wcinająca grochówkę i boczek. Ale już na drugi dzień przeczytałem, że Daria Widawska (...) sushi je. Widocznie ciąża u niej przebiega inaczej.