Na terenie wsi działa zakład zajmujący się utylizacją padłych zwierząt, odpadów z ubojni i przeterminowanej żywności. Zamontowanie instalacji antyodorowej kosztowało 3 miliony złotych. Firma twierdzi, że instalacja działa sprawnie. Innego zdania są mieszkańcy. "Dokuczliwe zapachy ciągle są mocno wyczuwalne. (...) Nadzieje na poprawę były bardzo rozbudzone. Tymczasem teraz wszyscy czujemy się zawiedzeni" - mówi w rozmowie z "DP" wójt Lesław Blacha.Z kolei dyrektor zakładu Leszek Herian informuje, że instalacja miała zmniejszyć ilość emitowanego siarkowodoru i amoniaku o 90 proc, a dokonane po jej zamontowaniu pomiary potwierdziły, że cel został spełniony. Jednocześnie podkreśla, że "na subiektywne odczucia mieszkańców nie ma wpływu".Więcej w "Dzienniku Polskim"