Rozmówcami Michała Larka i Jerzego Borowczyka są reporterzy, fotoreporterzy, komentatorzy, analitycy. W tym towarzystwie znajdują się także polityk, szpieg i dyplomata. Każdy z nich przedstawił swoją autorską wersję rzeczywistości bezustannie podlegającej kryzysom, konfliktom i wojnom. Publikujemy fragment książki "Punkty zapalne. Dwanaście rozmów o Polsce i świecie". Dla naszych czytelników przygotowaliśmy także konkurs, nagrodami są egzemplarze zbioru. Szczegóły znajdziecie poniżej. *** Czy świat się zapali? I. Coś złego dzieje się ze światem. Czeka nas wstrząs, rewolucja, może nawet wojna. Trudno nie odnieść takiego wrażenia. Nagłówki gazet ostrzegają przed najbliższą przyszłością. Poważni intelektualiści roztaczają kasandryczne wizje. Poeci, coraz bardziej zaangażowani w sprawy społeczne, alarmują. Dużo mówi się o "prepersach", czyli ludziach, którzy przygotowują się na katastrofę. W witrynach księgarń pojawiają się książki o nader ponurych tytułach - świat się chwieje, świat na krawędzi... Wybitni reporterzy jeszcze intensywniej krążą po tym świecie i piszą, że on wrze. Spoglądając na rzeczywistość przez medialne filtry, zaczynamy dostrzegać na horyzoncie krwawe obrazy - widmo jakiegoś wielkiego kryzysu. Tłumy uchodźców taranujących granice, strzelające czołgi, naloty bombowców, pociski odpalane za pomocą dronów, zamaskowani mężczyźni, którzy ścinają głowy niewinnym ludziom, politycy wykrzykujący brutalne słowa... Jak to rozumieć? Co z natłoku tych złowieszczych informacji naprawdę wynika? Czy wpadamy w panikę, czy też przytomnie przeczuwamy katastrofę? "(...) dzisiaj po raz pierwszy czuję strach, że nie będzie happy endu - mówi Marcin Król, filozof i historyk idei, w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim w 2014 roku - I napisałem ponurą książkę, żeby tym strachem ludzi pozarażać. Może to kogoś ruszy". Praca, o której wspominał, nosi wymowny tytuł: "Europa w obliczu końca". II. Rok 2016 dopiero się zaczyna, ale kolejne newsy nie oszczędzają nas. Właśnie na jednym z portali informacyjnych pojawiła się wiadomość: "Strach przed Rosją napędza zbrojenia w Szwecji". W depeszach i obrazach politycznych ze Stanów Zjednoczonych pobrzmiewa ton zupełnej dezorientacji i obawy przed rewoltą, wywołany coraz poważniejszą możliwością objęcia sterów w Białym Domu przez Donalda Trumpa. Przeglądając przed zaśnięciem tego rodzaju wieści, trudno nie przypomnieć sobie słynnych tekstów Francisa Fukuyamy, który na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych oznajmiał, że oto nastąpiło "całkowite zaspokojenie potrzeb", że jesteśmy świadkami "końca historii". Dziwnie się dzisiaj czyta jego entuzjastyczne zapewnienia, że demokracja liberalna jest "jedynym spójnym wewnętrznie celem, który łączy różne regiony i kultury na kuli ziemskiej". Zderzmy to z innym cytatem. Tym razem literackim, którego autorem jest sam John Le Carré. W usta niemieckiego agenta Günthera Bachmanna, bohatera świetnej powieści (i całkiem udanej ekranizacji) "Bardzo poszukiwany człowiek" włożył takie słowa: "Zanim zacząłem się zajmować Arabami, prowadziłem grę z takimi jak ja po sowieckiej stronie. Kupowałem ludzi, sprzedawałem. Przerabiałem podwójnych agentów na potrójnych i tak dalej, aż za cholerę nie wiedziałem, kto jest kim. Tylko że wtedy nikt nie podrzynał mi głowy. Nikt mi nie wysadzał w powietrze żony i dzieci, jak opalały się na Bali albo jechały do szkoły w Madrycie czy w Londynie. Teraz zasady się zmieniły. A my, niestety, nie...". No właśnie. Wszyscy to przecież widzimy - Stary Kontynent (i USA także) goni w piętkę. Jak do tego doszło? Czemu po wielkiej erupcji entuzjazmu i wolności, wywołanej tak zwaną jesienią ludów w 1989 roku, nie ma dziś śladu? Czy dawną żelazną kurtynę zastąpiła bariera niemocy i zupełnej dezorientacji? Dlaczego znaleźliśmy się w takiej głębokiej defensywie? Co się stało z nami wszystkimi na przestrzeni ostatniej ćwierci wieku? Czy demokracja przetrwa? III. Któregoś dnia stanęliśmy przed wielką płachtą mapy i zaczęliśmy zaznaczać punkty, które jawiły się jako szczególnie niebezpieczne. Świat zaczerwienił się wtedy niepokojąco. "A gdyby tak pogadać z prawdziwymi ekspertami i zapytać ich, jakie oni zaznaczyliby miejsca i dlaczego?" - pomyśleliśmy. Wkrótce potem postanowiliśmy porozmawiać z tymi, którzy przez ostatnie dekady obserwowali, opisywali i fotografowali punkty zapalne świata. Z reporterami, fotoreporterami, komentatorami politycznymi, czyli z ludźmi, którzy - w taki czy inny sposób - doświadczyli gorączki, na którą cierpi nasza epoka. Zaczynając cykl rozmów, nie mieliśmy żadnych założeń, dysponowaliśmy przede wszystkim ciekawością, niepokojem i prostymi pytaniami, wśród których były również te zahaczające o możliwość wybuchu nowej wojny światowej. Chcieliśmy się także dowiedzieć, jakie nasi rozmówcy wskażą powody coraz ostrzejszych działań ze strony rozmaitej maści fundamentalistów i terrorystów, a także jak postrzegają zwykłych, niezmobilizowanych mieszkańców Bliskiego Wschodu, centralnej Azji, północnej Afryki. Wreszcie chcieliśmy usłyszeć, co myślą o postawie Zachodu, który - było nie było - reprezentowali oraz którego mieszkańców informowali swoimi reportażami, zdjęciami, komentarzami i analizami. Siadaliśmy zatem vis-à-vis kolejnych rozmówczyń i rozmówców i mówiliśmy im: "Opowiedzcie nam o swoim świecie, o tym, co widzieliście. Jak zmieniło was i nas to, czego byliście świadkami w Azji, Afryce, na Bliskim Wschodzie? Co będzie dalej?" I oni opowiedzieli...