Jan Polkowski podjął się trudnego zadania. W jednym miejscu zebrano jego felietony opublikowane w tygodniku "W Sieci" od jesieni 2013 do lata 2014. Wyjątek stanowią jedynie dwa wystąpienia na jubileuszach Ryszarda Legutki i Bronisława Wildsteina oraz artykuł pt. "Niema Polska" opublikowany w "Rzeczpospolitej". Poniżej publikujemy fragmenty. "Słowo, które było na początku, brzmi dla nas po polsku. Gdy nadejdzie koniec, to samo słowo będzie bogatsze o wszystko, co się nam przydarzyło od początku historii. W nim zostaniemy na ziemi. Język gromadzi w sobie prochy wszystkich zdań, możliwych i niemożliwych, wypowiedzianych i przemilczanych. Jeśli pozwolimy, by opuszczony język niszczał w naszych trzewiach, konał w naszych duszach, doczekamy się czegoś dla człowieka najgorszego - niewyrażalnej sierocej ciszy, w której słychać będzie tylko wrzask naszej ludzkiej nieobecności (...)". *** "Trwające wieki procesy polonizacji najróżniejszych nacji zastąpił obecnie wszechświatowy proces błyskawicznej depolonizacji - zostawiania za sobą balastu zbędnej, przynoszącej wstyd Polski. Zjawisko ekspresowego wynaradawiania jest najbardziej drastycznym skutkiem słabości elit, ideologizacji kultury, teatralizacji demokracji i lekceważenia przez władze polskiej diaspory - nadal prawdopodobnie największej na świecie. Polska niszczeje, niknie i milknie również dlatego, że pod naciskiem deprawatorów niknie autentyczny polski język. Sprawiedliwe słowo jest cudem. Niemota okaleczanej, zabranej poranionemu narodowi polszczyzny bardziej przeraża niż wyludniające się polskie miasta (...)". *** "Jak bronić języka? Ile dywizji potrzeba, by odeprzeć atak coraz to nowych, ociekających tęczowym przepychem wersji nowomowy i dwójmyślenia? Najpierw trzeba się zatrzymać, ochłodzić umysł i wsłuchać w nurt polszczyzny. Wczytać w zdania mistrzów polskiej mowy. Przecież nie możemy odrzucić miłości objawiającej się w niej matki. Nie możemy zaprzeć się cudu własnych narodzin i zapomnieć alfabetu odkrywania świata. Nie możemy wybrać śmierci. Zaryzykujmy więc i powróćmy do siebie, do początku, do maminego brzucha. Wyparcie się aktu stworzenia dokonanego przez matkę, język i ojczyznę sprawia, że piękno używanych mechanicznie zdań choruje, ucieka i ukrywa się w piwnicach. Gdy odnalezioną na nowo nieogarnioną polszczyzną dotkniemy piękna dobry dzień pochyli się i dogoni nas wolność. A świat zostanie poetą (...)".