Tomasz Piekarski: Panie Krzysztofie, z czego dziś lubimy się śmiać najbardziej? Krzysztof Piasecki: Teraz ludzie chcą bardzo satyry politycznej. Nie pamiętam takiego zapotrzebowania od czasów komuny... Słuchają jej i śmieją się z byle czego, szczerze mówiąc... Niektórzy twierdzą, że od powstania czwartej RP nastały smutne czasy... Czwartej RP jeszcze nie ma proszę pana. Dopiero będzie! A tak na poważnie to wydaje mi się, że nie jest smutniej niż było. Trzeba patrzeć na to, co pozytywne. Na przykład gospodarka dobrze się rozwija. Dzięki temu ludzie mają więcej pieniędzy i są zadowoleni. A co pana śmieszy w czwartej RP? Wszystko mnie śmieszy. Przede wszystkim to, co jest najpoważniejsze. Ta władza bardzo poważnie siebie traktuje. Jak ktoś chce się dostać do klamki i podskakuje, to wtedy jest to śmieszne. Jeśli ktoś się tylko wspina na palcach, to jest tylko troszeczkę śmieszny. Kto jest najzabawniejszym politykiem? Trudno powiedzieć. Jak człowiek tak pomyśli chwilę, to w zasadzie nikt nie jest śmieszny. Dlatego, że politycy mają wpływ na nasze życie. A kto daje najwięcej powodów do żartów? Każdy! Włącznie z minister Gilowską czy profesorem Religą. Są w polityce ludzie, którzy powodują, że satyryk tylko przytoczy ich wypowiedź i już jest śmiesznie. Pewnie bacznie obserwuje pan polityków w telewizji? Niestety tak. Choć muszę się panu przyznać, że mam ostatnio straszną niechęć do oglądania. Są sytuacje, które przechodzą wszelkie pojęcie! Na przykład ekspres zatrzymujący się we Włoszczowie. Ale jest przynajmniej okazja, żeby to obśmiać i żeby ludziom było lepiej... O czym aktualnie opowiada pański program? O Polakach. O naszych wadach, zaletach. Choć o zaletach troszkę mniej... Porozmawiajmy więc o Polakach. Jak ocenia pan nasze poczucie humoru? Uważam, że polska publiczność jest inteligentna. Cenimy sobie inteligentny żart. Z czego to wynika? Z tego, że już w szkołach tłumaczą: Mickiewicz napisał to, ale chodziło mu o tamto. Uczymy się tego, co poeta miał na myśli. Całą historię mamy w ogóle skomplikowaną. To powoduje, że polski widz jest inteligentniejszy od przeciętnego widza europejskiego. Jeśli zaś chodzi o żartowanie z siebie, to uuuu... Jeszcze nam daleko. Dlaczego? Dlatego, że dopóki ktoś szydzi z sąsiada, to wszystko jest ok. Ale jak z ciebie ktoś szydzi, to już gorzej. Największym sukcesem jest dystans do samego siebie. Dystansu nabiera się wtedy, gdy się ma poczucie własnej wartości. Ale my, Polacy, uważamy, że jesteśmy gorsi od innych. Co nie jest prawdą. Dlatego udajemy, że jesteśmy lepsi. Ostatnio znów wyśmiewają nas niemieckie gazety. Uważa pan, że Polacy nie mają powodów, żeby się obrażać? Nie mają powodów! Na żart nie reaguje się obrazą! Można wzruszyć ramionami, a jeśli żart jest dobry, to się zaśmiać. To są jedyne reakcje, jakie powinny być. Takie żarty chyba psują nam opinię... A jaką mamy? Mamy fatalną opinię! I można ją już tylko polepszyć... Mówią, że kradniemy samochody, no bo kradliśmy te samochody! Co kradzież to Polak... Co więc mają o nas mówić? Poza tym to wszystko świadczy o tym, że Niemcy mają kompleksy, nie my! Jeśli Niemcy nabijają się z nas, że jesteśmy gorsi, to znaczy, że to właśnie oni nie czują się w porządku. Dlaczego tak pan sądzi? My się strasznie szybko rozwijamy i cała Europa to widzi. Przedtem nikt o nas żartów nie opowiadał, bo nas nie było! Wyjechaliśmy do Irlandii i okazuje się, że ceni się tam polskich pracowników, robi się dla nas gazety, telewizję po polsku, bo nas cenią. Zaczęliśmy się liczyć w Europie. A jeśli żarty o nas piszą, to i dobrze! Stare porzekadło mówi: nieważne jak, byleby nazwiska nie przekręcili... Jest pan strasznym optymistą! Tak, jestem. Wiem, że to rzadki przypadek... To może poradzi pan naszym czytelnikom, jak można zostać optymistą? Trzeba więc wyjaśnić, z czego bierze się pesymizm.... Z oczekiwań. Jeśli się ma dużo oczekiwań, a nie zostają one zaspokajane, to wpada się w pesymizm. Ja uważam, że mi się nic nie należy w prezencie. A jeśli ktoś uważa, że mu się wszystko należy, to od razu jest niezadowolony...