Child Alert Z powodu założenia, że Child Alert ogłaszany jest na czas dwunastu godzin, medialna akcja zakończyła się o północy. Policja podkreśla, że założony cel udało się osiągnąć - dzięki nagłośnieniu sprawy zaangażowano społeczeństwo do poszukiwań. - Później to stopniowo jest wygaszane - mówi w rozmowie z Interią podinsp. Mirosław Kaczmarek z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób z KGP. - Sam fakt poszukiwań jest rzeczą odrębną. Poszukiwania mają kategorię pierwszą, czyli priorytetową i toczą się swoim trybem - dodaje podinspektor. W ciągu 12 godzin alertu na alarmowy numer 995 zadzwoniło 713 osób. Policja zaznacza, że duża część przekazanych informacji okazała się ważna i pomocna dla prowadzenia czynności poszukiwawczych i pozwalała na bieżącą weryfikację prowadzonych działań. "Żeby mieć dziecko trzeba je porwać" Ojciec Fabiana - Sebastian, w ubiegłym roku wywołał w sieci burzę, publikując filmiki, na których chłopiec przez łzy wyznaje, że "mama go biła". Reakcje były różne. Od gigantycznego napiętnowania matki chłopca, po ostrą krytykę ojca, który w ten sposób nagrywa swoje dziecko. Nadolski starał się w ten sposób zdobyć dowody na to, że matka bije syna, chciał odebrania jej praw rodzicielskich. Sąd Rejonowy w Radomiu podjął jednak inną decyzję. Na początku tego roku orzekł, że ogranicza prawa rodzicielskie ojcu dziecka i zaznaczył, że mężczyzna może się spotkać z chłopcem w obecności kuratora. Te informacje w rozmowie z Interią potwierdza kom. Alicja Śledziona rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji z Radomia. - Wiemy, że sąd wprowadził pewnie ograniczenia w kontaktach ojca z Fabianem, poprzez harmonogram spotkań, które ojcu dziecka przysługują w towarzystwie kuratora sądowego. Kontakt z dzieckiem na pewno nie może być załatwiany w ten sposób, jak to się odbyło wczoraj rano. Z uwagi przede wszystkim na dobro tego dziecka. 3-letnie dziecko na pewno nie rozumie tej sytuacji i przeżywa ogromny stres - zaznacza rzeczniczka. Inne spojrzenie na sprawę prezentuje jednak Michał Fabisiak - ojciec, który od pięciu lat walczy o prawo do opieki nad dzieckiem i reprezentuje stowarzyszenie Dzielny Tata. - Nasze stanowisko jest oczywiste: żeby mieć dziecko trzeba je porwać - wynika to z naszego chorego prawa - konkretnie z art. 26 KC § 2 - mówi bez ogródek Fabisiak. Ojciec Fabiana niemal od razu po ogłoszeniu Child Alert przyznał się, że chłopiec jest u niego. Co na to policja? - Nie publikujemy żadnych informacji związanych z konkretnymi czynnościami prowadzonymi przez policjantów. Dalej nie wiemy, gdzie przebywa dziecko i szukamy kontaktu z jego ojcem. Chcemy, aby mógł wyjaśnić swój ewentualny udział w tym zdarzeniu - wyjaśnia kom. Śledziona. - Kiedy przyjmowaliśmy zgłoszenie, znaliśmy kontekst wcześniejszych sytuacji w tej rodzinie. To były przepychanki przed sądem, jeśli chodzi o sprawowanie opieki. Musieliśmy jednak wziąć pod uwagę to, że trzech nieznanych mężczyzn zabrało dziecko. Nie wiedzieliśmy, czy działali na czyjeś zlecenie, czy ojciec w ogóle brał w tym pośrednio udział. Teraz właśnie to sprawdzamy - dodaje. - Priorytetem jest to, żeby ustalić, gdzie przebywa dziecko. Musimy skonfrontować to w rzeczywistym kontakcie z tą osobą - zaznacza rzeczniczka KWP z Radomia. Kom. Śledziona potwierdza jednocześnie, że ojciec Fabiana przesłał do komendy faks, w którym pisze, że dziecko przebywa u niego. Oskarża w nim także kuratorów, sędziów i prokuratorów o brak jakiejkolwiek reakcji w jego sprawie. Publikujemy jego treść: Przedstawicielka wydziału, który zajmuje się poszukiwaniem Fabiana mówi: "Chcemy ojcu dać szansę, żeby wyjaśnił swoje racje. Na pewno ma do tego prawo. Natomiast na pewno nie może być takiej sytuacji, że nie wiemy, gdzie dziecko przebywa i musimy założyć, chociaż w jednym procencie, że dziecko wcale nie jest w rękach ojca, choć taki jest ogólny wydźwięk całej sprawy". - Z jego strony nie ma niestety woli współpracy w policjantami - podkreśla kom. Alicja Śledziona. Jak wygląda stanowisko matki? - Fabian bardzo płakał i krzyczał "chcę do mamy". Dziecko zostało wrzucone do samochodu i odjechali. Natychmiast powiadomiłam policję - mówiła wczoraj Aneta Skonieczna, matka trzylatka w rozmowie z portalem "Echo Dnia". "Dla mnie zachowanie tej Pani jest bardzo dziwne. Najpierw płacze co jest zrozumiałe, ale po chwili jest spokojna, a później znowu płacze Zachowuje się jakby chciała coś ukryć" - to tylko jeden z komentarzy, jakie pojawiły się pod materiałem. W związku z bardzo negatywną oceną wypowiedzi kobiety, poprosiliśmy o fachową ocenę Piotra Marszałkowskiego, autora bloga marszalkowski.org i doradcy w zakresie komunikacji niewerbalnej, mikroekspresji oraz wykrywania kłamstwa. Tutaj całe nagranie rozmowy z kobietą - echodnia.eu. Ekspert w rozmowie z Interią zaznacza, że w tym przypadku kluczowe dla analizy zachowania będzie System Kodowania Ruchów Mimicznych znany jako FACS. - Jest to swojego rodzaj alfabet ruchów mimicznych, dzięki któremu jesteśmy w stanie rozłożyć ekspresje mimiczne na czynniki pierwsze. Ma to na celu ustalenie stanu emocjonalnego przeżywanego przez obserwowaną osobę. System został stworzony przez dr Paula Ekmana, Wallace V. Friesena oraz Josepha C. Hagera i jest aktualnie wykorzystywany w wielu badaniach naukowych mających na celu ustalanie stanów emocjonalnych uczestników badań - wyjaśnia Marszałkowski. Marszałkowski wyjaśnia, że faktycznie, po wstępnej analizie wypowiedzi matki chłopca, nasuwa się kilka interesujących wniosków. - Zacznijmy od tego, że w przypadku matki, której zostało uprowadzone dziecko powinniśmy mieć do czynienia z autentyczną ekspresją smutku. W przypadku pani Anety tak się jednak nie dzieje. Pełna ekspresja mimiczna smutku objawia się wypchnięciem dolnej wargi oraz uniesieniem podbródka, który powoduje obniżenie zewnętrznych kącików ust. I to, co jest najważniejsze, czyli uniesienie wewnętrznych kącików brwi ku górze. Mięśnie za to odpowiedzialne są nazywane przez dr Ekmana mięśniami autentycznymi, ponieważ trudno jest udać ten ruch - mówi Marszałkowski. - W przypadku wypowiedzi Pani Anety ani razu nie pojawia się ruch wewnętrznych kącików brwi ku górze. To, co dodatkowo utwierdza mnie w przekonaniu, iż jest to ekspresja nieautentyczna, to markowanie łzawienia, które nie występuje. Pani Skonieczna ociera łzy, które ani na moment nie zagościły na jej twarzy. Autentyczne emocje pojawiające się w tej wypowiedzi, to zaskoczenie oraz gniew w sytuacji, gdy opowiada o swoim byłym mężu. To interesujące jak szybko pani Aneta potrafi przejść od ekspresji pełnej żalu za utraconym dzieckiem, do gniewu na byłego męża - wyjaśnia doradca w zakresie komunikacji niewerbalnej, mikroekspresji oraz wykrywania kłamstwa. Pytaliśmy także kom. Alicję Śledzionę, rzeczniczkę prasową Komendanta Wojewódzkiego Policji z Radomia o to, w jaki sposób matka chłopca nakreśliła sytuację i czy przyznała, że za uprowadzeniem chłopca może stać jego ojciec. - Przekaz był od początku taki, że trzech nieznanych jej mężczyzn pojawiło się pod klatką schodową bloku, kiedy wychodziła z dzieckiem i wbrew jej woli ci mężczyźni zabrali z jej rąk chłopca. Wsiedli z nim do samochodu i odjechali - wyjaśnia rzeczniczka. Kobieta najprawdopodobniej miała świadomość, że to ojciec odpowiada za porwanie dziecka. Zaledwie godzinę po uprowadzeniu Fabiana na Facebooku pojawił się taki apel: Walczący ojcowie Trzyletni Fabian najprawdopodobniej przebywa z ojcem. Śledczy usiłują ustalić miejsce jego pobytu. Biorąc jednak pod uwagę, że mężczyzna świadomie zdecydował się na taki krok, ustalenie miejsca pobytu może okazać się trudne. Dlaczego Sebastian Nadolski zdecydował się na tak drastyczny krok? Michał Fabisiak podkreśla, że "prawo doprowadza do sytuacji, w której "kto ma dziecko, ten ma władzę". - Dziecko powinno mieć oboje rodziców. Ustawodawca jednak wykluczył taką możliwość. To znaczy "Stalino - ustawodawca" bo prawo mamy z 1964 roku - podkreśla Fabisiak. Dodatkowo przedstawiciel stowarzyszenia Dzielny Tata zaznacza, że w świetle prawa, dziecko może mieć tylko jedno miejsce zamieszkania, co przez samą naturę tego przepisu, wyklucza jednego z rodziców.