Brudziński twierdzi, że trzyma kciuki za sukces negocjacji Tuska, ale jest też przekonany, że PiS wynegocjowałby więcej. Na dowód przywołuje odpowiedź Davida Camerona na list Jarosława Kaczyńskiego. - Brytyjski premier podzielił w liście stanowisko prezesa PiS - podkreśla. Joachim Brudziński uważa też, że nie ma potrzeby dyskutowania o związkach partnerskich. - To szopka i hucpa. Ludzi to nie interesuje - mówi. - Moje poglądy na związki partnerskie są bliskie poglądom Jarosława Gowina - dodaje. Konrad Piasecki, RMF: Co zrobicie Tuskowi, jak wróci bez 300 miliardów? Joachim Brudziński: - To jest pytanie, co będzie z naszą gospodarką, gdy tych pieniędzy zabraknie. To, o czym wielokrotnie mówiliśmy: że ta cywilizacyjna szansa rozwoju - nie tylko w tym wymiarze polityki spójności. Oczywiście, ale czy będzie 295, czy 305 miliardów, to nie jest aż taka fundamentalna różnica, żeby załamała polską gospodarkę. - Bardziej niepokojące są te informacje, które już dzisiaj do nas docierają - że już na starcie tych negocjacji jest cicha zgoda na znaczne okrojenie tych kwot, które miały do nas trafić w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. To jest bardzo niepokojące. I jak będzie - jak rozumiem - jakakolwiek zgoda Tuska, jego rządu - to pręgierz, tortury albo prosty wniosek o wotum nieufności i Trybunał Stanu. - To, co już dzisiaj wiemy: że ta ekipa nie była w stanie skutecznie i dobrze wydać pieniędzy, które wynegocjował rząd Prawa i Sprawiedliwości, to już jest dla każdego - jak mówił klasyk - oczywista oczywistość. Ten skandal chociażby ze wstrzymaniem przez Komisję Europejską. ...mówi pan o rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. - Tak, ale jako żywo był przedstawicielem Prawa i Sprawiedliwości. Chcę oddać hołd człowiekowi, który już nie jest w Prawie i Sprawiedliwości. Tak dobrze negocjował, że... - W ogóle go już w polityce nie ma. ...wynegocjował sobie wyjście z PiS-u. - Natomiast te 68 miliardów, które wtedy zostały wynegocjowane, w dużej mierze przez obecną ekipę, przez obecnego premiera, przez tych ministrów zostało zmarnotrawionych. Ta wczorajsza chociażby debata w Sejmie z udziałem pana ministra Nowaka, który jak zwykle poprzez arogancję, butę i obrażanie posłów opozycji próbuje zrzucać ze swoich ramion odpowiedzialność, jest najlepszym dowodem na to. My oczywiście trzymamy kciuki, żeby jak najwięcej pieniędzy do nas trafiło, i mówię to z absolutnym przekonaniem. Te 300 miliardów, o których dzisiaj mówimy, to naprawdę już jest porażka Tuska, dlatego że to jest dokładnie tyle samo po uwzględnieniu inflacji, ile zostało wynegocjowane na poprzednią kadencję. Miałby pan śmiałość powiedzenia, że PiS wynegocjowałby więcej? - A czy nie ma ku temu przesłanek i dowodów? Dowodów na naszą skuteczność? Są - chociażby odpowiedź Davida Camerona na list Jarosława Kaczyńskiego. To niechże ten David Cameron odpuści trochę i nam dosypie pieniędzy, a nie upiera się przy rabacie brytyjskim i cięciach. - Warto powiedzieć radiosłuchaczom, że David Cameron podzielił stanowisko Jarosława Kaczyńskiego, że Polsce należą się większe środki w ramach polityki spójności. A ja mam pytanie... Podzielić stanowisko Jarosława Kaczyńskiego w liście a naprawdę te pieniądze dać to są dwie różne sprawy. - Dobrze, to odwróćmy. Dzisiaj Jarosław Kaczyński jest politykiem opozycji, ale wykazuje swoją skuteczność. A jaką skuteczność wykazał Donald Tusk? Gdzie jest jego najbliższa partnerka - jak przez tyle lat słyszeliśmy - kanclerz Angela Merkel? To zobaczymy dopiero po tych negocjacjach. - Panie redaktorze dzisiaj już na wstępie wiemy... Oczywiście jeszcze raz: życzę Tuskowi, żeby wrócił z Brukseli nie tylko z 300 miliardami na politykę spójności, ale również z tymi 170 miliardami złotych na Wspólną Politykę Rolną. Bo to, że dzisiaj polski rolnik jest dyskryminowany, że ma o kilkadziesiąt euro mniej w ramach dopłat bezpośrednich od rolnika niemieckiego, to skandal. A czy na to też się nie zgodził rząd Prawa i Sprawiedliwości ? Panie redaktorze, myśmy skutecznie wynegocjowali... Ale dopłaty dla rolników były takie, jakie wynegocjował rząd Prawa i Sprawiedliwości. - Nie, panie redaktorze. Dopłaty dla rolników wynegocjował Leszek Miller i Jarosław Kalinowski... Ale Kazimierz Marcinkiewicz też tego nie zmienił. - Ta umiejętność, panie redaktorze, za którą tutaj chylę czoła przed panem, zrzucania na ramiona Prawa i Sprawiedliwości wszelkich przewinień... Bo jeśli pan mówi, że polityka rolna jest niesprawiedliwa... PiS też się na to godziło, bo nie było innego wyjścia. - Jest to owoc błędnej taktyki przyjętej w Kopenhadze przez Millera i Kalinowskiego. Dzisiaj Kalinowski i Polskie Stronnictwo Ludowe biorą współodpowiedzialność za to, jeżeli Donald Tusk zrejteruje w ramach walki o pieniądze dla polskich rolników i na rozwój obszarów wiejskich. Bo dużo mówimy o polityce spójności, mało mówimy o tym, czy - nawet jeżeli te 300 miliardów dostaniemy - to nie zostaną zmienione warunki ich wydatkowania, i bardzo mało mówimy o tym, jak rząd Donalda Tuska - minister Bieńkowska, minister Nowak, w końcu sam pan premier Donald Tusk - nie był w stanie skutecznie wydać tych pieniędzy, które mieliśmy w ramach poprzedniej kadencji. To jeszcze a propos waszego sojusznika Davida Camerona: z przerażeniem pan patrzy na to, jak godzi się na małżeństwa homoseksualne? - Jest to wewnętrzna sprawa Wielkiej Brytanii. W ramach naszej współpracy w Parlamencie Europejskim... Ale patrzy pan na konserwatystę i myśli pan sobie: Co się dzieje z tymi konserwatystami w Europie? - Myślę, że kwestia związków partnerskich czy małżeństw homoseksualnych do polskich drzwi jeszcze przez długie lata - i Bogu dzięki - nie zapuka. No nie, kwestia związków właśnie puka ustawami Platformy, Ruchu Palikota i SLD. - Polecam, aby wrócił pan redaktor do - świetnej skądinąd - rozmowy, którą przeprowadziliście w ramach środowiska dziennikarskiego na łamach ostatniego "Wprostu". Ale to była rozmowa o katastrofie smoleńskiej. - Tak, ale do czego nawiązuję: wy, dziennikarze - do czego sami się tam przyznaliście, za co chapeau bas i za co panu dziękuję - tak naprawdę nie stanęliście na wysokości zadania. Dzisiaj wpisywanie się was, dziennikarzy, mediów we wszystkie te hucpy, szopki, które rozpisuje Donald Tusk... Ale jakie wpisywanie się? To jest dyskusja, która jest w całej Europie. A jak David Cameron taką dyskusję zaczyna, to co to jest? - Jestem przekonany, że dzisiaj polskiego obywatela jako żywo nie interesują - za wyjątkiem małej, maksymalnie kilkusettysięcznej grupy obywateli - te kwestie, o których pan mówi. Ale to jest arcyciekawa dyskusja, panie pośle. Pan nie ma racji, dlatego że w całej Europie i w całym świecie tego typu dyskusje się odbywają. - Ja mam jedną rację - że dzisiaj trzeba mówić o tym, jaki jest stan polskiego bezrobocia, i o tym mówi Prawo i Sprawiedliwość. Jaki jest stan polskiej gospodarki... Tak, tylko z kim o tym dyskutować? Wszyscy wiedzą, że jest bezrobocie. Chcielibyśmy, żeby było mniejsze. O tym nie ma co dyskutować. Tego chcą wszyscy. - To, że Donald Tusk wywoła do spółki z Palikotem kolejną hucpę, kolejną szopkę - od tego nie przybędzie pracy ani pieniędzy w portfelach Polaków... Ale są ludzie, dla których te związki partnerskie i ustabilizowanie swojej sytuacji prawnej w tej dziedzinie jest istotne, wobec czego niech pan nie wrzuca ich do jakiegoś szatańskiego woreczka. - Natomiast na pewno przybywa nam w Polsce fotoradarów i ubóstwa w rodzinach wielodzietnych. Donald Tusk z jednej strony ogłasza rok 2013 rokiem polskiej rodziny, po czym robi wszystko, żeby polskiej rodzinie rzucać kłody pod nogi. A czy to jest tak, że PiS nie zgodzi się na żadne zapisanie związków partnerskich czy jakiejkolwiek tego typu formuły w polskim prawie? - Ja jestem bliski stanowisku ministra sprawiedliwości, a stanowisko ministra sprawiedliwości - zresztą oparte o stanowisko Sądu Najwyższego - jest takie, że propozycje we wszystkich trzech projektach ustaw, które - Bogu dzięki - "spadły", były propozycjami niekonstytucyjnymi. Polska konstytucja dzisiaj to wyklucza, więc nie bijmy niepotrzebnej piany, nie wekslujmy dyskursu politycznego i publicznego w Polsce na zupełnie marginalne i poboczne wątki. To jeszcze na koniec jedno pytanie od słuchacza, pana Krzysztofa: czy PiS przyjęłoby w swoje szeregi zadeklarowanego homoseksualistę? - Ja jestem ostatni, jako działacz Prawa i Sprawiedliwości, do tego, aby komukolwiek zaglądać pod pierzynę. Czyli przyjęłoby? - Jak sądzę, dla żadnego polityka czy działacza partyjnego preferencje seksualne kogokolwiek nie powinny... Czyli przyjęłoby? Tak czy nie? Panie pośle, prosta odpowiedź. - W PiS, jeżeli wypełnia się deklarację członkowską, nie ma zapytania o preferencje seksualne - i Bogu dzięki. Nic mnie to nie interesuje kto z kim i jak sobie życie intymne układa.