Konrad Piasecki, RMF: Panie pośle, pan czuje partyjną i polityczną dumę po wyroku w sprawie doktora G.? Joachim Brudziński: -Ja czuję satysfakcję w imieniu tych wszystkich, którzy mieli poczucie olbrzymiego dyskomfortu, kiedy przez ostatnie lata wsłuchiwali się w te wszystkie głosy - czy to części mediów, czy to części polityków - którzy z ordynarnego łapówkarza, wyjątkowo obrzydliwej w mojej ocenie postaci, czynili wręcz archetyp człowieka uczciwego, prawego i prześladowanego przez IV Rzeczpospolitą, więc mam taką.... Może niektórzy w gloryfikowaniu doktora G. przesadzali... Nawet nie może, a na pewno. Ale czy nie jest tak, że pańscy partyjni koledzy przesadzali w malowaniu go barwami ponurymi, bardzo czarnymi? Panie redaktorze, o tym zadecydował sąd i trzymając się tej wątpliwej retoryki pana sędziego Tulei, zapytałbym bardzo chętnie pana sędziego, dlaczego tyle czasu poświęcił na publicystykę polityczną, zupełnie oderwaną od rzeczywistości, zakłamaną historycznie, a nie znalazł potrzeby uzasadnienia tego wyroku, który w sposób oczywisty i ewidentny wykazał, że doktor Mirosław G. - czy to przez ostatnie lata dla "Gazety Wyborczej", czy dla polityków Platformy Obywatelskiej stawiany za wzór cnót - okazał się zwykłym, ordynarnym, żeby nie powiedzieć wręcz parszywym łapówkarzem. Tyle, że dla panów Zbiory i Kamińskiego on miał być zbrodniarzem, kreaturą wyzbytą jakichkolwiek hamulców moralnych i etycznych. Miał być szefem, który mobbinguje własnych pacjentów. Miał być lekarzem, który zmusza do czynności seksualnych. Okazał się aż - ale i tylko - lekarzem łasym na prezenty i pieniądze. Rozumiem, że trwa nadal w tym wypadku, w wydaniu pana redaktora próba relatywizowania tego wszystkiego, co dotyczy tej sprawy. Nie, to nie jest relatywizowanie. Za branie pieniędzy od pacjentów wszyscy go potępiamy i to, że dostał rok więzienia - pewnie słusznie. Ale jednak czym innym jest branie łapówek, a czym innym zabijanie pacjentów, przyzna pan? Panie redaktorze, doprecyzujmy. Doktor Mirosław G., ten który - tak, jak już powiedzieliśmy - był przez ostatnie miesiące, lata, stawiany za wór wszelkich cnót, nie wahał się wyciągać rękę po tysiąc złotych, po półtora tysiąca złotych, po dwa tysiące złotych, po kilkaset złotych - od ludzi, którzy ratują swoje własne życie, albo życie swoich najbliższych i w sposób rozpaczliwy - szukając ratunku - te łapówki mu wręczają. Ale ja pytam o jedno, a pan odpowiada na zupełnie inne pytanie. A ja odpowiadam panie redaktorze, że ten lekarz został skazany wyrokiem za łapówki rozsypał się cały mit wrażej IV Rzeczpospolitej, bo tak samo jak w wypadku pani posłanki Sawickiej w skutek twardych dowodów, miedzy innymi przygotowanych i śledztw przeprowadzonych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, że te osoby zostały skazane. Tylko że IV Rzeczpospolita, ustami pana Ziobry i Kamińskiego mówiła: mogło tutaj dojść do czegoś więcej, niż tylko gigantycznej korupcji i rażących zaniedbań i błędów lekarskich. Dochodziło do czynów, które mieszczą się w kategoriach zbrodni. Pańscy koledzy z tego człowieka uczynili kreaturę, uczynili zbrodniarza, uczynili mordercę. Panie redaktorze, w tak szacownej i popularnej rozgłośni jak RMF FM przeprowadźmy kolejny wywód, stawiający na piedestale pana doktora Mirosława G. Postawmy na piedestale panów Ziobrę i Kamińskiego za to, co mówili? Miałem nadzieję, jadąc tutaj do pana do studia, że nie będziemy mieli do czynienia z tym, co dzisiaj możemy zaobserwować na czołówce "Gazety Wyborczej", a mianowicie czytając tytuły o bezpardonowym ataku na sędziego Tulei, nie będziemy relatywizowali tego wszystkiego, co przez ostatnie miesiące, czy lata się działo. A ja myślałem, że kto jak kto, ale pan jest skłonny do jakiejś refleksji po tym wszystkim, co się stało i po tych słowach. I dlatego, panie redaktorze, mam nie jako polityk, nie jako działacz partyjny, ale jako obywatel poczucie satysfakcji, że pomimo tego szaleństwa, które obserwowaliśmy przez ostatnie lata, pan doktor Mirosław G. nie został uniewinniony, tylko został skazany i potępiony, mam nadzieję przynajmniej w części opinii publicznej. I nie ma pan poczucia niesmaku po tych słowach Ziobry i Kamińskiego? Panie redaktorze... Nie ma pan rozumiem? Oczywiście, że nie. Dziękuję. Dlatego, że pan doktor Mirosław G. nie zasługuje na żadne, w mojej ocenie i w moim przekonaniu, słowa uznania, wręcz przeciwnie, jako osoba, która do tego środowiska niezwykle zasłużonego dla nas wszystkich, bo każdy z nas jest potencjalnym pacjentem, czyli do środowiska lekarskiego, okazała się właśnie taką łyżką dziegciu w tej beczce miodu. Ja nie stawiam znaku równości między Mirosławem G. a całym środowiskiem lekarskim, a wręcz przeciwnie, uważam, że doktor Mirosław G. tak na prawdę najwięcej szkody przyniósł środowisku lekarskiemu. Panie pośle a metody CBA też rodzą pańską satysfakcję i też budzą pański entuzjazm? Te ujawnione podczas procesu? Z tych metod ujawnionych podczas procesu w żaden sposób nie wynika, że pan sędzia Tuleja miał prawo do stawiania znaku równości między metodami stalinowskimi a metodami stosowanymi przez CBA. Nie mówię o tym sformułowaniu, bo ono jest rzeczywiście dyskusyjne. Ale jeśli czytam "świadek lat 67 zabrana na przesłuchanie w noc po śmierci męża". "Świadek lat 82 straszona aresztem wydobywczym". Inny świadek, żona pacjenta "funkcjonariusze przyszli w nocy kazali jej się ubierać i iść na przesłuchanie. W domu był schorowany mąż i 4-letni wnuczek. Ugięły się pod nią nogi. Nie była w stanie iść. Wzięli ją pod ręce". Ponure obrazy. I to jest właśnie panie redaktorze ponury obraz pewnej publicystyki politycznej... ...to nie jest publicystyka. To są zeznania sądowe. To są zeznania osób, które wtedy, na tamtym etapie były osobami podejrzewanymi o wręczanie korzyści majątkowych. Niestety, albo i "stety" w naszym systemie prawnym osoba wręczająca łapówkę... ...ale sam pan przecież mówił o biednych ludziach, którzy wydobywali wdowi grosz na to, żeby się leczyć. I dlatego panie redaktorze w świetle tych informacji, które przedstawia zarówno CBA, jak i przedstawia prokuratura, te osoby będące wówczas osobami podejrzewanymi, za własną zgodą były rzeczywiście przesłuchiwane... ...ale za własną zgodą nie straszono ich aresztem wydobywczym... Panie redaktorze, ja do końca a nawet na pewno nie daję wiary tym słowom. M.in dlatego, że te osoby mając dzisiaj poczucie krzywdy w sposób oczywisty się broniły. Natomiast panie redaktorze, nie ma innej możliwości podczas postępowania prokuratorskiego, a to przecież prokuratura prowadziła to postępowanie... ...zabierać ludzi w noc po śmierci męża z domu?... Ja mam informację, że funkcjonariusze CBA odwozili te osoby po przesłuchaniu osobiście na dworzec. Więc panie redaktorze, stawianie tutaj znaku równości między CBA, a instytucją prokuratorską...Wie pan, ja wczoraj słuchałem prof. Hartmana, który ubolewał nad tym, broniąc doktora Mirosława G., że ponieważ dzisiaj nie uczy się logiki no to dlatego trudno tutaj zrozumieć wywód pana sędziego Tulei. Więc zapytałbym pana prof. Hartmana i tych wszystkich, którzy bronią sędziego Tulei, czy on skazując z jednej strony Mirosława G., a z drugiej strony sącząc ten wywód o rzekomo stalinowskiej proweniencji prokuratury i CBA, sam nie stawia się w buty stalinowskiego sędziego, skoro skazał jednak doktora Mirosława G. za łapówkarstwo. Widzę, że mamy w tej sprawie człowieka skazanego na cywilną śmierć, mamy ileś osób potraktowanych, jak przestępcy, mamy mnóstwo służb zaangażowanych w tę sprawę i mamy na koniec wyrok, w którym się skazuje kogoś za przyjęcie 17 tys. zł od pacjentów. Jesteśmy po święcie Trzech Króli i dużo kadzidła zostało w naszych domach, to niech pan redaktor podpali to kadzidło i okadzi tego biednego doktora Mirosława G., bo ten wywód jego obrony trawa nadal. Łapówkarz został skazany i chwała za to, że akurat to zostało napiętnowane.