No to sprawdzamy: zarobki posła wynoszą ok. 7000 zł, podwyżka 400 zł - co daje 5,7 proc.; tymczasem wg GUS inflacja w 2008 roku wyniosła 3,3 proc.. Czyli mieliby dostać prawie dwa razy więcej! Po prostu wstyd tak oszukiwać - ale skoro P.T. Posłowie bodaj PiS składali fałszywe oświadczenia, by nie stracić 300 zł - to tu zarobiliby rocznie prawie 1800... Pewno więc wstyd można połknąć. Przy okazji przypominam, że liderzy Platformy Obywatelskiej obiecywali, że ich partia zrzeknie się przysługujących jej pieniędzy... Dobra - nie będę się już znęcał. Sumy wchodzące w grę są - w skali budżetu - niewielkie, są też niewielkie w porównaniu do zarobków i innych dochodów prominentów. Rzecz więc nie w pieniądzach - lecz w skrajnej niemoralności. Jak mogą ludzie nawołujący do oszczędności, wzywający, by przedsiębiorcy ograniczyli swe wydatki, a pracownicy swoje zarobki (bo niby "kryzys") - bezczelnie podnosić swoje? Jak ja studiowałem, to podręczniki jasno mówiły, że w momencie trudności lider organizacji musi dać przykład: zrezygnować z jakichkolwiek podwyżek dla siebie i kierownictwa - a najlepiej swoje zarobki zredukować. Dziś czytam, że kierownictwa banków amerykańskich - również tych, które doprowadziły swoje banki do konieczności szukania pomocy z pieniędzy podatników - najspokojniej wypłaciły sobie 18 miliardów dolarów rozmaitych premii!!! Oczywiście z tych 800 miliardów, które banki otrzymały w ramach "planu Paulsena". Jest świętą prawdą, że USA przeszły już z fazy tworzącego się socjalizmu w fazę socjalizmu dojrzałego - co widać po rozmiarach demoralizacji klasy rządzącej. Socjaliści w początkowym okresie kierują się bowiem ideami - absurdalnymi, oczywiście, ale ideami. Dopiero potem, gdy dostrzegają, że ideały te są kretyńskie i nie dają się wcielić w życie, z rozpaczy i frustracji zaczynają kraść. Więc USA są w fazie dojrzałej - a Polska od 1989 roku jest już w fazie socjalizmu gnijącego. W socjalizm nikt nie wierzy (zwłaszcza SLD...), już nawet nie mówi się, że chodzi o budowę socjalizmu - za to kradnie się i grabi na potęgę. Nawet takie groszowe sumy. Cóż: pewien morderca, zapytany przez sąd: "Panie Kitafon: jak pan mógł zamordować człowieka dla dziesięciu złotych?!?" - odparł sentencjonalnie: "Tu dziesięć złotych, Wysoki Sądzie, tam dziesięć złotych...". Mamy więc P.T. Posłów, potrafiących starannie liczyć swoje pieniądze. Gorzej, że tu oszczędzają 200 złotych - natomiast bez większego wahania potrafią wywalić na jakąś głupotę 10 miliardów, albo i 50 miliardów. Bo to nie ich pieniądze. Dlatego niezmordowanie i od lat powtarzam: politycy powinni decydować tylko o pieniądzach na niezbędne wspólne wydatki: wojsko, policja - i jakąś skromną administrację. Wszystko inne: lecznictwo, edukację itd. powinniśmy opłacać sami (po zwróceniu nam pieniędzy z podatków!). Wtedy wydawalibyśmy pieniądze oszczędnie - i sensownie. Bo wydawalibyśmy własne... Jeśli zostawiamy szkoły w rękach polityków, to nie tylko są one b. drogie (przecież szkoły nie są "bezpłatne": w podatkach płacimy i na szkoły... i na urzędników MEN!) - ale ponadto robią na naszych dzieciach eksperymenty. Np. Sąd Najwyższy Królestwa Hiszpanii orzekł, że rodzice muszą posyłać dzieci na lekcje "wychowania" - gdzie jeden z podręczników ma tytuł: "Gejowski przewodnik bezpiecznego seksu". No cóż: ten eksperyment ONI znów przeprowadzają na cudzych dzieciach. Swoje dzieci uczą w szkołach prywatnych. Najchętniej: za granicą Królestwa... Zobacz nasz raport specjalny: Janusz Korwin-Mikke - zawsze pod prąd