Podczas 52. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa dziennikarze pytali prezydenta Dudę o wypowiedź premiera Rosji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-dmitrij-miedwiediew,gsbi,1381" title="Dmitrija Miedwiediewa" target="_blank">Dmitrija Miedwiediewa</a>, który powiedział, że Zachód ponosi odpowiedzialność za "nową zimną wojnę" między jego krajem a Zachodem. Duda ocenił rosyjskie działania, jako chęć "zburzenia panującego ładu w Europie" i zaznaczył, że Rosja, mówiąc o powrocie do zimnej wojny, mówi o swoich własnych działaniach. W tym kontekście prezydent przypomniał także o zaangażowaniu państwa Władimira Putina w konflikt syryjski i o działaniach Rosji na Ukrainie. - Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, w tym bezprawnym zaanektowaniu Krymu, państwa członkowskie NATO i Unii Europejskiej muszą bardziej stanowczo domagać się respektowania przez Rosję prawa międzynarodowego oraz efektywniej dbać o własne bezpieczeństwo - uważa Jarosław Ćwiek-Karpowicz. - Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy podkreślająca oba te elementy wpisuje się we wspólne stanowisko wspólnoty transatlantyckiej, które przynosi efekty - dodaje ekspert. Jak przypomina ekspert ds. polityki zagranicznej, dzięki wprowadzonym sankcjom sektorowym, Kreml nie dopuścił się latem 2014 roku pełnej interwencji zbrojnej na Ukrainie pod pozorem bronienia praw ludności rosyjskojęzycznej. - Pogrążona w kryzysie gospodarczym Rosja musi zatem rewidować plany dalszego zaangażowania na Ukrainie i burzenia europejskiej architektury bezpieczeństwa - podkreśla Ćwiek-Karpowicz z PISM. Po co wzmacniać wschodnią flankę? Polska polityka zagraniczna mocno koncentruje swoje wysiłki wokół wzmacniania wschodniej flanki NATO, za którym stoi rozlokowane na terytorium Polski i innych państw Europy Środkowej odpowiedniej ilości amerykańskiego sprzętu i żołnierzy. Ekspert z PISM podkreśla, że takie wzmocnienie podwyższy koszty ewentualnej agresji Rosji w tej części Europy i "może zabezpieczyć państwa środkowoeuropejskie przed zagrożeniami, jakie spotkały Ukrainę". To dotyczy także Polski. Awantura o Nord Stream 2 Prezydent Duda podczas konferencji w Monachium ocenił także, że kwestia budowy gazociągu Nord Stream 2 jest problemem politycznym, a nie ekonomicznym. W jego opinii nie ma ekonomicznego powodu, dla którego ta inwestycja powinna być realizowana. Czy na pewno? Słowa prezydenta potwierdza ekspert. - Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma potrzeby budowy dodatkowych gazociągów między Rosją a krajami UE. Europejczycy odbierają coraz mniej rosyjskiego gazu, a istniejące magistrale w pełni wystarczają na przesłanie nawet znacznie zwiększonej ilości surowca - wyjaśnia Ćwiek-Karpowicz w komentarzu dla Interii. - Budowa Nord Stream 2 ma przede wszystkim znaczenie geopolityczne, na co słusznie zwrócił uwagę polski prezydent. Pozwoli całkowicie wyeliminować Ukrainę z tranzytu rosyjskiego gazu do Europy, a krajom środkowo-europejskim utrudni budowę konkurencyjnego rynku gazu. Zwycięzcą będą natomiast niemieckie firmy, które staną się regionalnym dystrybutorem rosyjskiego gazu na Europę - podsumowuje kierownik Biura Badań i Analiz w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.