Christian Grey sprawuje kontrolę nad wszystkim; żyje w świecie poukładanym, a sobie i innym narzuca duża dyscyplinę. Jego życie jest pozbawione emocji do dnia, gdy do jego biura wpada Anastasia Steele, kobieta o niesfornych brązowych włosach i zgrabnych nogach. Próbuje o niej zapomnieć, ale to tylko pogłębia jego uczucia, których nie potrafi zrozumieć i którym nie zdoła się oprzeć. W przeciwieństwie do kobiet, które poznał w przeszłości, Ana jest nieśmiała, zjawiskowa i zdaje się, że przejrzała, iż za cudownym dzieckiem biznesu i stylem życia właściciela luksusowego apartamentu, kryje się chłodne i zranione serce Christiana.Czy relacja z Aną pozwoli Christianowi pokonać koszmary dzieciństwa, które nadal go nawiedzają? Czy jego mroczne pragnienia seksualne, potrzeba ciągłej dominacji i wstręt do siebie odstraszą Anę i zniszczą kruchą nadzieję, którą jedynie ona może mu dać? FRAGMENT KSIĄŻKI:- Zatrudniam ponad czterdzieści tysięcy ludzi. To daje mi poczucie odpowiedzialności... poczucie władzy, jeśli pani woli. Gdybym uznał, że nie interesuje mnie już branża telekomunikacyjna i pozbyłbym się firmy, po miesiącu dwadzieścia tysięcy osób miałoby problem ze spłacaniem hipoteki. Na tę odpowiedź rozchyla szeroko usta. Tak lepiej. Spróbuj to przetrawić. Odzyskuję równowagę ducha. - Nie rozlicza się pan przed zarządem? - Jestem właścicielem mojej firmy. Nie muszę się tłumaczyć żadnemu zarządowi. - Powinna to wiedzieć. - A ma pan jakieś inne zainteresowania poza pracą? - podejmuje pospiesznie, należycie odczytując moją reakcję. Wie, że jestem wkurzony, i z jakiegoś niezgłębionego powodu sprawia mi to przyjemność. - Mam różnorodne zainteresowania, panno Steele. Niezwykle różnorodne. - Przez głowę przebiegają mi różne wizje, w których jest w moim pokoju zabaw: przy-pięta do krzyża, na wielkim łożu z baldachimem z roz-łożonymi nogami i rękami, z rozstawionymi nogami na ławie chłosty. No i proszę - znów tamten rumieniec. Jak mechanizm obronny. - Ale skoro pan pracuje tak ciężko, jak się pan relaksuje? - Relaksuje? - W jej pyskatej buzi to słowo brzmi dziwnie, ale zabawnie. Poza tym kiedy mam czas na relaks? Nie ma pojęcia, czym się zajmuję. Ale znów patrzy na mnie tym naiwnym spojrzeniem i mimowolnie roz-ważam jej pytanie. Jak ja się relaksuję? Żegluję, latam, rżnę... sprawdzam granice wytrzymałości atrakcyjnych drobnych szatynek takich jak ona i zmuszam je do posłuszeństwa... Na tę myśl znów poruszam się niespokojnie w fotelu, ale odpowiadam gładko, pomijając kilka ulubionych hobby. - Inwestuje pan w produkcję. Właściwie dlaczego? - Lubię tworzyć coś od zera. Lubię wiedzieć, jak coś działa, czym jest napędzane, jak to zmontować i rozmontować. I uwielbiam statki. Cóż mogę powiedzieć? - Transportują żywność na naszej planecie. - Można by uznać, że kieruje się pan sercem, a nie logiką i faktami. Sercem? Ja? Och, nie, mała. Moje serce dawno temu rozszarpano na kawałki. - Niewykluczone. Chociaż wiele osób powiedziałoby, że nie mam serca. - Dlaczego miałyby tak powiedzieć? - Bo dobrze mnie znają. - Uśmiecham się do niej kpiąco. Po prawdzie nikt nie zna mnie dobrze, może poza Eleną. Ciekawe, co powiedziałaby na tę pannę Steele. Dziewczyna jest jedną wielką masą sprzeczności; nieśmiała, niezręczna, zdecydowanie bystra i podniecająca jak diabli. Tak, dobra, przyznaję. Jest pociągająca. Rzuca następne wykute na blachę pytanie. - Czy pańscy przyjaciele powiedzieliby, że łatwo pana rozgryźć? - Jestem bardzo skrytą osobą. Dokładam starań, by chronić swoją prywatność. Nie udzielam często wywiadów. - Przy takim życiu, jakie wybrałem, potrzebuję prywatności. - Czemu się pan zgodził na ten wywiad? - Ponieważ jestem dobroczyńcą pani uniwersytetu i nie zdołałem zniechęcić panny Kavanagh. Niezłomnie wierci dziurę w brzuchu moim PR-owcom, a ja podziwiam ten rodzaj uporu. - Ale cieszę się, że to ty tu wpadłaś, nie ona. - Inwestuje pan również w technologie upraw. Skąd zainteresowanie tą dziedziną? - Zbyt wielu ludziom na naszej planecie brakuje żywności, panno Steele, a pieniędzmi się ich nie nakarmi. - Patrzę na nią z kamienną twarzą. - To brzmi jak deklaracja prawdziwego filantropa. Czy taka jest pańska pasja? Nakarmienie ubogich tego świata? - Patrzy na mnie ze zdziwieniem, jakbym był jakąś zagadką, ale nie ma mowy, bym pozwolił jej zajrzeć w głąb mojej czarnej duszy. To nie obszar, o którym można konwersować przy herbatce. Śmiało, Grey. - To sensowny biznes - odpowiadam pod nosem, udając znudzenie. Aby uwolnić się od wszystkich myśli o głodzie, wyobrażam sobie, że posuwam ją w te usta. Tak, te usta potrzebują ćwiczeń... widzę ją, jak klęczy przede mną. To dopiero ciekawy obrazek. Recytuje następne pytanie, odrywając mnie od fantazji. - Wyznaje pan jakąś filozofię? Jeśli tak, to jaką? - Nie wyznaję żadnej filozofii jako takiej. Może dewizę Carnegiego: "Człowiek, który osiągnął zdolność całkowitego panowania nad swoim umysłem, może za-panować nad wszystkim innym, i ma do tego pełne prawo". Jestem inny niż wszyscy, z determinacją dążę do celu. Lubię sprawować władzę, mieć kontrolę; nad sobą i nad otoczeniem. - Więc jest pan owładnięty żądzą posiadania? Tak, mała. Chciałbym posiadać choćby ciebie. Ściągam brwi, zaskoczony tą myślą. - Chcę zasłużyć na to posiadanie, ale tak, w gruncie rzeczy do niego się to sprowadza. - Sprawia pan wrażenie rasowego konsumpcjonisty. - Jej głos jest zabarwiony dezaprobatą i to znów mnie wkurza. - Bo jestem konsumpcjonistą.