W "Oknie Nadziei", sierocińcu w stolicy kraju targanego wojnami, pracownicy i wolontariusze starają się, jak mogą, by zapewnić jak najlepsze warunki swoim dwunastu podopiecznym. Wiele mieszkających tam dzieci jest niepełnosprawnych. Pomimo spartańskich warunków kierująca domem Frozan dba o "podstawowy komfort" i bezpieczeństwo najmłodszych, którzy zostali zlekceważeni i zapomniani przez działający dzięki obcemu kapitałowi afgański rząd i międzynarodowe organizacje charytatywne aktywne w regionie. - To są dzieci, które nie mają nikogo. Nikt się o nie nie troszczy - mówi 22-letnia Frozan. - One potrzebują, żeby ktoś był przy nich cały dzień. To ofiary wojny, zostawione przez swoje rodziny. Cierpią, mają problemy psychiczne, a ich bliscy nie są przygotowani, żeby się nimi zająć - dodaje. Międzynarodowa interwencja w Afganistanie pod wodzą Stanów Zjednoczonych od 2001 roku łączy walkę z Talibami z programem masowego rozwoju kraju. Powstawały nowe szkoły, drogi, elektrownie, a pieniądze z funduszy przeznaczano na różnorakie projekty, począwszy od alfabetyzacji dorosłych po pomoc w zakładaniu firm internetowych, plantacji granatów i warsztatów rękodzieła. Jednak wpływ na zmiany był znikomy, a infrastruktura i opieka socjalna kuleje nawet w miastach. Frozan, która używa tylko swojego imienia, straciła rodziców w nalocie na jej dom w Kabulu w czasie wojny domowej, która miała miejsce w Afganistanie w latach 1992-1996. Była wtedy sześciomiesięcznym dzieckiem. Przeżyła, ale straciła nogę. Porusza się teraz o kulach. - Kiedy miałam dziewięć lat, moja babcia zmarła. Zostałam wtedy oddana pod opiekę innej kobiecie. To dało mi motywację, żeby robić to, co teraz robię - opowiada młoda Afganka. Finansowanie pomocy dla Afganistanu ulegnie obniżeniu w najbliższych latach. Trzynaście lat po obaleniu rządu Talibów uwaga społeczności międzynarodowej skupi się na innych miejscach targanych wojnami. Trudno określić dokładnie, ile do tej pory wydano na to pieniędzy. Według oficjalnych danych, sama Amerykańska Agencja Rowoju Międzynarodowego (USAID) od 2001 roku przeznaczyła na ten cel 15 miliardów dolarów. Grudzień 2014 roku oznaczał też koniec misji NATO pod wodzą USA w Afganistanie. Większość obcych wojsk opuści kraj. Ci, którzy zostaną, nie będą już walczyć przeciwko Talibom. Kultura korupcji Dla "Okna Nadziei" to nowa era, do której muszą się dostosować. Starają się o pieniądze od rządu i afgańskich grup społecznych. Nie chcą polegać tylko na międzynarodowej pomocy, dzięki której udawało im się funkcjonować przez ostatnie lata. Jednak funkcjonowanie 30 rządowych domów dziecka opiera się na korupcji. Urzędnicy są niezdolni do przydzielenia pieniędzy tym, którzy potrzebują ich najbardziej. W państwowym domu dziecka "Tahia Maskan" w Kabulu mieszka 500 chłopców w wieku 11-18 lat. Żyją oni w wielkim, zaniedbanym budynku z niewystarczającą liczbą mebli. Sayed Adbullah Hashimi, dyrektor publicznego sierocińca, zauważa, że niektórzy afgańscy rodzice, mający koneksje z rządem, używają domów dziecka jako miejsc, gdzie ich dzieci mogą mieszkać i uczyć się, podczas gdy prawdziwe sieroty zostają bez dachu nad głową. Hashimi zaznacza, że rząd przeznacza 85 afgani (waluta Afganistanu, 85 afgani równa się 1,5 amerykańskiego dolara) na dzień na żywienie dziecka w rządowym sierocińcu. Jednak z powodu biurokracji i korupcji, tylko 50 afgani faktycznie jest na to przeznaczanych. - Jeśli ludzie, którzy mają pracować na rzecz dzieci, są skorumpowani, nawet zmiana systemu nie pomoże. Potrzebujemy odpowiedzialnych ludzi - mówi. - Dzięki pomocy międzynarodowej i ustanowienia wiarygodnego systemu rządowego dużo udało się osiągnąć. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Staramy się - dodaje. - Nasze dzieci jedzą mięso trzy razy w tygodniu, jogurt i owoce - trzy razy w tygodniu, ryż - codziennie - wymienia Hashimi. Dotyczy to jednak dzieci, które trafiły do sierocińca. - Uznaje się, że w Afganistanie jest 110 tys. sierot. Około 12 proc. z nich mieszka w sierocińcach - podkreśla. Duży przypływ gotówki w 2001 roku spowodował utworzenie się w Afganistanie specyficznej "kultury korupcji". Według międzynarodowych rankingów pod tym względem gorzej jest tylko w Sudanie, Korei Południowej i Somalii. Prezydent Ashraf Ghani, ktory doszedł do władzy we wrześniu, obiecywał rozprawić się z nadużyciami, ale jest ich jak wody w studni bez dna. Emmanuel Parisse/AFPOprac. JT