Po głębszym zastanowieniu i sprawdzeniu źródeł, jednakże też nie do końca, możemy się dowiedzieć, iż są to "dwaj irańscy porywacze protestujący przeciwko USA". Proste, łatwe i przyjemne, a co najważniejsze spektakularne - dostępne kalki pojęciowe zostały zagospodarowane w najprostszy sposób. Mamy terrorystów - a jacy mają być, jak nie muzułmańscy; a jak muzułmańscy, to skąd, jak nie z Al-Kaidy. Narodowość obowiązkowo irańska - jakaż inna umożliwiłaby odbiorcy łatwo zlokalizować kraj i związane z nim konotacje. Ostatecznie mogłaby jeszcze być saudyjska, ale ci to "nasi dranie" - posługując się starą mocarstwową terminologią, więc zostawmy ich w spokoju. Dopiero po wielu godzinach od zakończenia "incydentu" z samolotem, biorąc pod uwagę przebieg trudno o inną nazwę, niektórzy nadawcy zaczynają konkretyzować, a raczej prostować przedstawione wydarzenia. Porywacze stali się zwykłymi porywaczami, i z rzadka terrorystami - w każdym razie bez zbędnych dodatków. Porywaczami okazali się Turek i Syryjczyk, a bomba plastikową atrapą. Nikomu nic się nie stało - porywacze sami pozwolili uciec zakładnikom. Dodatkowo porywacz pochodzący z Turcji przeprosił swoich rodaków za komplikacje związane z uprowadzeniem samolotu. Należy też dodać iż samolot był linii tureckich, a zakładnicy głównie tureckiego obywatelstwa podróżowali między Cyprem (tym tureckim) a Turcją. Turek porwał Turków w proteście przeciwko USA (podobno) - taki absurd, jakich dziś pełno, jednakże nie o to tu chodzi. Podobno porywacze podali się za członków Al-Kaidy - cóż za magiczny termin rozwiewający wszelki wątpliwości co do celów postępowania, ale o tym później. Wszyscy mamy swoje stereotypy, klisze znaczeniowe, które pomagają nam w organizowaniu otaczającego nas świata - zwłaszcza niedostępnego bezpośredniemu doświadczeniu, nie trzeba dodawać, że pochodzą one głównie z docierających do nas przekazów medialnych, stąd też wypadałoby wymagać od przekazujących informacje przynajmniej trochę zastanowienia przed transmitowaniem znaczeń. Jednakże i media nie są wolne od owych klisz znaczeniowych i gdy w grę wchodzi spektakularna egzaltacja, jakiekolwiek wymogi stają się zbędnym trudem. Jakiś czas temu, a było to około 2002 r., arabiści zatrwożeni poziomem oraz wydźwiękiem informacji dotyczących świata islamu zorganizowali seminarium dotyczące zagadnień z nim związanych. Dotyczyło jedynie podstaw, które powinien posiadać każdy, uznający się za wykształconego człowiek. Niestety, biorąc pod uwagę, co zresztą przyznawali później sami organizatorzy, poziom polskiego piśmiennictwa dotyczącego świata muzułmańskiego, na niewiele ono się zdało.