Mnicha aresztowano 19 kwietnia. W towarzystwie wspólników miał obrabować dwa cmentarze w mieście Udon Thani, w północno-wschodniej części Tajlandii. 65-latek i jego dwa młodsi pomocnicy zostali oskarżeni o wykopywanie czaszek, które następnie wykorzystywali m.in. do produkcji amuletów, chroniących noszącego przed działaniem złych mocy. "Mnich ukradł pięć czaszek, w tym należące do rodzeństwa: ośmioletniej dziewczynki i sześcioletniego chłopca, którzy utonęli" - powiedział agencji AFP komandor Santhan Intharajak z lokalnej policji. "Celem grupy była kradzież czaszek, a także przenoszenie, niszczenie i bezczeszczenie zwłok" - dodał policjant, zaznaczając, że 65-letniemu duchownemu grozi maksymalnie pięć lat pozbawienia wolności. Według policji mnich nie przyznaje się do winy. Tłumaczy, że odwiedzał nocą cmentarze, aby porozmawiać z duchami i spróbować dowiedzieć się jakie będą wyniki kolejnego losowania tajskiej loterii. Rytuały, do jakich przyznaje się mnich, mające na celu przewidzenie wyniku losowania są dość częste wśród mieszkańców tajskiej wsi. "To brzmi dziwnie, ale rzeczywiście ludzie to praktykują" - przyznał Santhan Intharajak. Wielu Tajów wierzy w skuteczność czarnej magii i rytuałów, które mogą przynieść powodzenie i odpędzić złe moce. Praktyki okultystyczne uprawiają również... politycy.