Rodzice Eliego Wallera stwierdzili, że lepiej będzie, jeśli ich syn z podejrzeniem zapalenia spojówek zostanie w domu. Obawiali się, że czterolatek może zarazić innych uczniów. Kilka dni później, kiedy wieczorem kładł się do łóżka, wydawał się być zdrowy. Rano rodzice znaleźli Eliego martwego - tak brzmi wstęp do artykułu o enterowirusie 68 w "New York Times". "Nie miał żadnych objawów i czuł się dobrze. Rano już nie żył" - komentuje doktor Jeffrey Plunkett z Hamilton w New Jersey, gdzie mieszka rodzina Eliego Wallera. Tydzień po śmierci chłopca zostało potwierdzone, że przyczyną śmierci czterolatka był enterowirus 68. Był to pierwszy tego typu przypadek - zaznacza "New York Times". Śmierć chłopca wywołała panikę wśród rodziców. Jedną z przyczyn strachu przed chorobą jest fakt, że symptomy enterowirusa 68 są bardzo podobne do objawów zwyczajnego przeziębienia. Co gorsza, jak na razie lekarze nie wiedzą, w jaki sposób radzić sobie z wirusem. Tylko w sierpniu w 43 amerykańskich stanach zanotowano blisko 600 zachorowań dzieci na choroby układu oddechowego, a liczba osób zarażonych wirusem, przenoszonym tak jak zwykłe przeziębienie czy grypa, jest znacznie większa - donosi "New York Times". Do szpitala dziecięcego w Denver w stanie Kolorado trafiła grupa pacjentów z zaburzeniami układu nerwowego takimi, jak zwiotczenie mięśni czy nawet częściowy paraliż. Lekarze podejrzewają, że odpowiedzialnym za to jest najprawdopodobniej również enterowirus 68. Na pewno wirus zdiagnozowano u czwórki pacjentów, którzy niestety zmarli. Nie ma jednak pewności, że to właśnie zarażenie enterowirusem 68 było wyłączną przyczyną śmierci - jak to było w przypadku Eliego Wallera. "To jeden z wielu wirusów, który może wywołać choroby układu oddechowego u dzieci. Nie mamy pewności, że jest również przyczyną innych poważnych powikłań u najmłodszych chorujących na przykład na astmę. Nie wiemy również, dlaczego wirus tak bardzo rozprzestrzenił się akurat w tym roku" - komentuje dla "New York Times" doktor Jay Varma. Istnieje ponad 100 enterowirusów, które w Stanach Zjednoczonych co roku wywołują choroby u od 10 do 15 milionów osób - podsumowuje "New York Times" dodając jednocześnie, że jedną z najlepszych metod na wirusy jest częste mycie rąk.