Jest późne popołudnie 13 marca 1980 roku. Anna Jantar i 86 innych osób wsiada na pokład "Kopernika", samolotu Polskich Linii Lotniczych, obsługującego połączenie New Jork - Warszawa. Piosenkarka miała zamiar lecieć kilka dni później, jednak śpieszy się na czwarte urodziny swojej malutkiej córeczki Natalki. Nie może doczekać się spotkania z rodziną. Chce, by przywitali ją na Lotnisku Okęcie. Lot z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych jest opóźniony o dwie godziny i wszyscy z niecierpliwością wyczekują startu. Kilkanaście minut po godzinie 21. kapitan Paweł Lipowczan podnosi maszynę z ziemi. Samolot wzbija się w przestworza po to, by po około 12 godzinach lotu rozbić się o ziemię prawie u celu. Katastrofa jest nieunikniona Na dzień 14 marca przewidziano nieoficjalną naradę w Ministerstwie Komunikacji. Tego roku zima jest wyjątkowo mroźna i śnieżna. Na Okęciu doszło już do kilku awarii podczas startów i lądowań. Po niedługim czasie od rozpoczęcia posiedzenia obradujących zmrozi wiadomość o katastrofie. Krótko po godzinie 10 rano "Kopernik" zaczyna podchodzenie do lądowania. Do tej pory wszystko przebiegało prawidłowo, ale teraz świeci się lampka sygnalizująca awarię podwozia. Kontroler lotu nakazuje wykonanie drugiego okrążenia. Jest to standardowa procedura, zapewniająca załodze czas na sprawdzenie, czy alarm jest uzasadniony. W tamtych czasach zdarzało się, że dioda ta zapalała się, także przy wysuniętym podwoziu. By ponownie kołować do lądowania. samolot musi najpierw nabrać wysokości. Pilot zwiększa więc moc i prędkość. W ciągu kilku sekund wysiadają kolejne silniki. Załoga już wie - katastrofa jest nieunikniona. Ostatnie 26 sekund Tylko około pół minuty dzieliło znajdujących się na pokładzie samolotu od pewnej śmierci. Dokładnego przebiegu zdarzeń nie sposób odtworzyć, gdyż zerwał się kontakt radiowy.Trudno wyobrazić sobie, co czuli pasażerowie, gdy maszyna zaczęła gwałtownie pikować ku ziemi. Czy wiedzieli, że zaraz zginą? Jeden ze świadków przybyłych na miejsce zdarzenia zaraz po katastrofie opowiadał o skulonych ciałach. Zdaje się, że próbowali ratować życie. 26 sekund to bardzo mało, ale kapitanowi Pawłowi Lipowczanowi wystarczyło, by zdążył uratować tych, których jeszcze się dało. Samolot spadał prosto na Zakład Poprawczy dla Nieletnich. Mimo awarii 3 silników kapitan zdołał zmienić trajektorię lotu, sterując jedynie samymi lotkami. "Kopernik" uderzył w zamarzniętą taflę fosy Fortów przy al. Krakowskiej , 950 metrów przed lotniskiem. Na miejscu szybko zjawiło się pogotowie. Wszystko na próżno, ponieważ przy prędkości 380 km/godz. nikt nie miał prawa przeżyć zderzenia z ziemią. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie: 77 pasażerów i 10 członków załogi. Gdyby zbagatelizowali kontrolkę awarii podwozia... Aż trzy niezależne instytucje prowadziły dochodzenie w sprawie wypadku "Kopernika". Rządowa komisja badająca przyczyny katastrofy ustaliła w końcu przebieg wydarzeń. Wszystko rozegrało się w ciągu kilku sekund. Po zwiększeniu mocy samolotu wał turbiny silnika nr 2 urwał się, a dysk turbiny rozpadł się na 3 elementy. Od razu stanął drugi napęd. Po chwili oderwane części tarczy przebiły osłony i uszkodziły kolejne dwa silniki, układ sterowania, kadłub, a nawet zasilanie czarnej skrzynki. "Kopernik" runął w dół. Piloci nie mieli szans bezpiecznie "posadzić" maszynę. Wykluczono więc winę personelu. Pozostaje pytanie, czy jeśli zbagatelizowaliby kontrolkę awarii podwozia, to czy wylądowaliby na ziemi? "Ten samolot był bombą zegarową" Iły-62 zostały zakupione z ZSRR w latach siedemdziesiątych. Maszyny te nie zostały jednak zaprojektowane w Rosji. Powstały jako przeróbka angielskich samolotów Vickers VC-10. Były to pierwsze radzieckie odrzutowe samoloty pasażerskie, skonstruowane do lotów długodystansowych. Obsługiwały wszystkie połączenia do USA i przez Atlantyk. W reportażu dla programu I TVP prof. Jerzy Maryniak, pracownik Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej oraz Instytutu Lotnictwa w Warszawie tak mówił o "Koperniku": "Ten samolot latał już z tym silnikiem, który był - można powiedzieć - jakby bombą zegarową ustawioną na niezamierzony na razie czas". Pęknięcie turbiny silnika nr 2 było spowodowane wadami konstrukcyjnymi i materiałowymi. Awaria mogła zdarzyć się w każdej chwili. Czekali na lotnisku Gdy "Kopernik" kołuje do lądowania, rodzina i znajomi czekają już na Annę Jantar. Ten dzień Jarosław Kukulski będzie pamiętać już zawsze. Jak wspomina, niepokoił go wiejący wtedy silny wiatr. Swoimi złymi przeczuciami podzielił się z towarzyszącymi mu w drodze na lotnisko teściową i małą Natalią, która ściskała w rękach bukiecik kwiatów dla mamy. Nie mogła się doczekać spotkania z nią. Anna dzwoniła z Nowego Jorku dzień wcześniej, żeby poinformować o swoim przylocie. To wtedy Kukulski po raz ostatni słyszał głos żony. Nic poza złymi przeczuciami nie zapowiadało tragedii. Jeden z oczekujących na Okęciu na przylot samolotu wspominał, że samolot podchodzący już do lądowania zniknął nagle z pola widzenia. Po usłyszeniu komunikatu o awarii, pojechał w kierunku alei Krakowskiej, tam, gdzie widział maszynę po raz ostatni. Był jednym z pierwszych, którzy dotarli na miejsce. Widok, jaki tam zastał, był przerażający. Pamięci ofiar Pogrzeb Anny Jantar odbył się 25 marca na cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie. Piosenkarkę opłakiwała rodzina i ponad 40 tysięcy fanów. Oprócz artystki w katastrofie "Mikołaja Kopernika" zginęło też m.in. 22 członków amatorskiej reprezentacji USA w boksie, lecących na mecz z polskimi pięściarzami. 13 listopada 1986 r. na terenie klubu sportowego SKRA w Warszawie, tuż przy stadionie, odsłonięto pomnik poświęcony pamięci ofiar katastrofy Iła-62. Ludmiła Klewżyc