Na widokówkach przedstawione są różne zegary: na wieżach i różnych budynkach, świąteczne, ręczne, słoneczne a nawet kwiatowe. Przy okazji otwarcia wystawy zapytaliśmy Stanisława Chmurę o początki i powody jego kolekcjonerskiej pasji. W jaki sposób zaczęła się pana przygoda z pocztówkami? - Zbieram pocztówki od lat 50. Mieszkałem wtedy w Trzebnicy pod Wrocławiem. Jakiekolwiek pocztówki przychodziły wówczas do domu, odkładane były do szuflady, a potem lądowały na strychu. Kiedy w 1964 r. przeprowadziłem się do Wrocławia, zabrałem to co ocalało i też zacząłem zbierać: najpierw do szuflady, potem tematycznie wkładałem do albumów. Miałem albumy poświęcone polskim górom, polskiemu morzu, województwom czy stolicom Europy. W tym czasie w zakładzie pracy prowadziłem też koło PTTK i wyjeżdżałem na różne rajdy oraz wycieczki. Zbierałem, odpowiednio opieczętowane, pocztówki z różnych schronisk PTTK i znaczki turystyczne z rajdów. Robiłem również wówczas kursy przewodnika turystyki pieszej różnych regionów, zdobywałem poszczególne odznaki, a to łączyło się z turystyką i kolekcjonowaniem. W latach 60. istniało pismo studenckie "Radar": było tam mnóstwo adresów z całego świata do wymiany. W tym czasie wymieniałem znaczki pocztowe i fotosy aktorów. Modne ostatnio karty telefoniczne również zamieniam na widokówki, a dzięki tej wymianie moja kolekcja stale rośnie. Kiedy przeszedłem na emeryturę pomyślałem: odpocznę sobie trzy miesiące, potem poszukam sobie pracy. Nie miałem samochodu, nie byłem dyspozycyjny, więc trudno było znaleźć jakieś dodatkowe zajęcie. Pomyślałem w końcu: trzeba się zająć tym, co człowiek lubi robić najbardziej i wróciłem do pocztówek. Tam, gdzie mieszkam mieści się galeria. Pewnego dnia jej prezes mnie zapytał: pan tak często spaceruje ze swoją psinką, może pan przystąpi do nas. Co pan robi? Może pan pisze, maluje, może coś zbiera. Odpowiadam: owszem, zbieram pocztówki, mam np. kartki z przedwojennym Wrocławiem. Ten przyklasnął i powiedział: no to robimy wystawę i tak się to zaczęło. Ile aktualnie liczy pańska kolekcja? - Skromnie mówię, że mam ponad 50 tys. sztuk. Jedni mówią, że wiele, a ja twierdzę, że jeszcze by się coś przydało, bo mam takie tematy w zanadrzu, gdzie mam dopiero dwadzieścia parę pocztówek. Przeżyłem tragedię w 1997 r., podczas słynnej powodzi. Miałem wtedy ponad 10 tys. pocztówek. Prawie 4 tys. zostało zniszczonych, bo piwnica gdzie magazynowałem kolekcję została zalana, a ja wówczas byłem na urlopie w Austrii. Wystawy organizowałem z tego, co ocalało i dość szybko zbiór się powiększał. Głównie dzięki prezentacjom i społeczeństwu, bo wiele osób po tych wystawach przekazywało mi swoje pocztówki. Czy Pani zauważyła, że kartka jest tańsza niż znaczek? - Muszę się przyznać, że już około 50 kartek wysłałem z Jędrzejowa do znajomych. Wszyscy wiedzą, że powinny one do mnie trafić z powrotem. Powtarzam im: pozdrowienia są dla was, a kartki - do zwrotu. Na wystawie i w całej kolekcji niektóre pocztówki są czyste, pozostałe - zapisane pozdrowieniami. Zbiera pan pocztówki tematycznie. Które z nich są najcenniejsze? - Cenne są dla mnie widokówki z lat 90. XIX, pokazujące to jak Wrocław wyglądał przed wojną. Najbardziej lubię właśnie takie pocztówki retro, osnute mgiełką sepii i mam do nich szczególny sentyment. W 1998 r., po Kongresie Eucharystycznym, zaprosiłem naszego biskupa kard. Gulbinowicza na wystawę obiektów sakralnych różnych wyzwań zatytułowaną "Wiele jest dróg, jeden Bóg". Kardynał, znany z poczucia humoru, przybył na otwarcie i wręczył mi 800 pocztówek, które otrzymał z różnych stron świata mówiąc, że wreszcie zrobił sobie porządek w korespondencji. Jedna z pocztówek zapoczątkowała temat ptaków: kardynał Nowego Jorku przesłał pocztówkę kardynałowi Gulbinowiczowi, która przedstawia ptaka ...kardynała. Od księdza Wawrzyńca Bochenka z Trzebnicy otrzymałem pocztówkę z Janem Pawłem II i dziś mam już ponad 400 kartek z wizerunkiem papieża-Polaka. Mogę przygotowywać wystawy na wiele tematów, a te można by mnożyć: Boże Narodzenie, Wielkanoc, kobiety, dzieci, kwiaty, teatry, obiekty sakralne, drewniane budownictwo sakralne, Unia Europejska czy europejskie państwa. Mogę przedstawiać różne tematy i dowolnie łączyć widokówki. Czasami słyszę: Panie Stanisławie, może by jakąś wystawę? No jaką - pytam ? Niech pan pomyśli. Myślę i mówię: właściwie mogę zorganizować każdą wystawę np. w styczniu - konie, w lutym - ptaki, w marcu - koty, w kwietniu - psy. Życie pisze scenariusze i tematy moich wystaw. W jaki sposób Pana wystawa trafiała do Jędrzejowa? - Nie po raz pierwszy jestem na tym terenie. Kiedy tu bywam korzystam z gościny w Obiechowie, w zamian za co przygotowuję w miejscowej szkole podstawowej wystawy swoich pocztówek. Zorganizowałem ekspozycje związane z Unią Europejską, Wojskiem Polskim, a ostatnio - z ptakami i końmi. W maju, przy okazji wystawy o wojsku, odwiedziłem Jędrzejów, trafiłem do muzeum i zapytałem dyrektora Przypkowskiego czy byłaby możliwość zorganizowania wystawy, której tematem były zegary. To, co prezentuję w Jędrzejowie, to połowa z tego, co przygotowałem na wystawę. Wybierałem pocztówki z zegarami. Są tu zegarki: ręczne, kieszonkowe, słoneczne, kwiatowe czy zegary na budynkach. Pierwotnie w jednej sali chciałem zaprezentować zegary świąteczne. Ograniczyłem ich liczbę na korzyść zegarów z różnych kontynentów. Jak już wystawa była gotowa, żałowałem że nie zrezygnowałem w ogóle z zegarów świątecznych, a nie pokazałem więcej zegarów z obiektami. Miałem gotowe plansze z zegarami na ratuszach, kościelne, typowe wieże zegarowe, chciałem też zaprezentować zegary na zamkach. Może uda się więcej pokazać przy okazji innej wystawy. Dziękuję za rozmowę Rozmawiała Agnieszka Smorąg