Sprawa ma związek z zatrzymaniem w październiku przez policję drogową starosty kazimierskiego, który - według ustaleń innego śledztwa - prowadził auto pod wpływem alkoholu. Po incydencie media podały, że Waldemar Sz. uniemożliwiał wówczas policjantom zabranie starosty na badanie krwi. Prokurator rejonowy Piotr Gładysiewicz powiedział w środę, że Waldemar Sz. nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności. Rzecznik świętokrzyskiej policji nadkom. Krzysztof Skorek poinformował, że Waldemar Sz. nie jest już policjantem - złożył raport o odejście ze służby, a komendant wojewódzki przyjął rezygnację. Wcześniej - tuż po ujawnieniu sprawy przez media - komendant odwołał go ze stanowiska wiceszefa kazimierskiej policji. Z końcem roku prokuratura w Kazimierzy Wielkiej (Świętokrzyskie) oskarżyła tamtejszego starostę o kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości. Oskarżony nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Nie wiadomo jeszcze, w którym sądzie będzie się toczył proces. Według ustaleń śledztwa, starosta został zatrzymany do kontroli drogowej 12 października o godz. 18.50 we wsi Krzyż w gminie Czarnocin. Badania krwi przeprowadzone trzy godziny po zatrzymaniu wykazały, że miał 0,7 promila alkoholu i tak pierwotnie napisano w zarzucie. Według opinii sporządzonej przez biegłych z Instytutu Medycyny Sądowej w Krakowie w momencie zatrzymania kierowca miał od 1 do 1,3 promila alkoholu. Przyjęto więc najmniejszą wartość, czyli 1 promil, i zmieniono zarzut. Kilka dni po incydencie "Echo Dnia" poinformowało, że trzeba było "trzech godzin, kilkudziesięciu telefonów i interwencji komendanta wojewódzkiego policji, a także przyjazdu szefa świętokrzyskiej "drogówki", by staroście kazimierskiemu można było pobrać krew". Według gazety kontrolowany za kierownicą forda focusa starosta miał odmówić badania trzeźwości alkomatem. Po przewiezieniu do Komendy Powiatowej w Kazimierzy Wielkiej - ku zaskoczeniu towarzyszących mu funkcjonariuszy - znalazł się "pod skrzydłami" pierwszego zastępcy komendanta, który nie dopuszczał, by funkcjonariusze zabrali starostę na badanie krwi. Ostatecznie badanie to wykonano po godz. 21.30, a fiolki z pobraną krwią zabrał interweniujący w Kazimierzy Wlk. wiceszef świętokrzyskiej "drogówki" - napisała gazeta. Prokuratura w Jędrzejowie prowadzi trzecie postępowanie w tej sprawie - bada kwestię wycieku do prasy rozmów służbowych policjantów w sprawie starosty.