Jak poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Sławomir Mielniczuk, Grażynie K. zarzucono, że od października 2006 roku do października 2010 roku jako kierowniczka placówki dopuściła do zadawania zwierzętom cierpień przez podległych jej pracowników poprzez utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach. Według ustaleń śledztwa, zwierzęta były przetrzymywane w zbyt dużym zagęszczeniu; umieszczając je w boksach nie zwracano uwagi na płeć, wielkość oraz na to, czy są agresywne, chore lub okaleczone. Prowadziło to do agresji, rozrodu, zarażania się chorobami. Zwierzęta były też niewłaściwie karmione. Mielniczuk zaznaczył, że Grażyna K. złożyła obszerne wyjaśnienia i przedstawiła dokumentację, której prokuratura wcześniej nie znała. Zwierzęta trzymano w skandalicznych warunkach Za znęcanie nad zwierzętami grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku. Jak przypomniała we wtorek kielecka "Gazeta Wyborcza", zwierzęta przetrzymywano w Dyminach w skandalicznych warunkach. Psy zagryzały się w boksach, część usypiano, a schronisko nie potrafiło wyjaśnić, z jakiego powodu tak się dzieje. Według gazety, Grażyna K., przedstawiciele Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, które zarządzało placówką, oraz władze Kielc początkowo bagatelizowali zarzuty. Kontrola przeprowadzona we wrześniu przez Wojewódzki Inspektorat Weterynarii wykazała nieprawidłowości. W schronisku przewidzianym na 140 zwierząt przebywało ich 209. Zwierzęta nie były identyfikowane w sposób trwały - nie miały czipów lub tatuaży, a jedynie numer na obróżce. Wątpliwości inspektorów budził także fakt, że wolontariuszom utrudniano dostęp do schroniska. Kontrola wykazała liczne nieprawidłowości W październiku 2010 roku powiatowy lekarz weterynarii w Kielcach zawiadomił prokuraturę, że w kieleckim schronisku dla zwierząt w Dyminach naruszono przepisy ustawy o ochronie zwierząt oraz przepisy o inspekcji weterynaryjnej, chodziło m.in. o to, że rodząca suka, czy skrajnie wyniszczony pies znajdowały się w pomieszczeniu z innymi zwierzętami. Ponadto pracownicy schroniska utrudniali przeprowadzenie kontroli weterynaryjnej i odmawiali otworzenia niektórych pomieszczeń, mimo obecności policji. Do internetu trafiły zdjęcia maltretowanych psów W listopadzie 2010 roku powiatowy lekarz weterynarii zdecydował o likwidacji schroniska ze względu na to, że nie spełniało ono wymogów weterynaryjnych. Na skutek protestów organizacji prozwierzęcych Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych przestało zarządzać schroniskiem, a władze Kielc przekazały opiekę nad bezdomnymi zwierzętami pod koniec 2010 roku Świętokrzyskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami. Schronisko - zamknięte przez powiatowego lekarza weterynarii - nie może przyjmować zwierząt dopóki nie spełni stawianych przez niego warunków. Od wielu miesięcy trwa tam remont. O schronisku w Dyminach zrobiło się głośno jesienią 2010 roku na skutek protestów organizacji broniących praw zwierząt. Do internetu trafiły zdjęcia maltretowanych psów.