Do zbrodni doszło 14 maja ubiegłego roku na sandomierskich błoniach. Michał S. pojawił się na spotkaniu trójki młodych ludzi. W trakcie rozmowy zaatakował ich nożem. Chłopak zmarł, a dziewczyny przeżyły dzięki pomocy medycznej. Sprawca usiłował popełnić samobójstwo. Jak wynika z uzasadnienia wyroku przedstawionego w środę przez sędzię Monikę Horecką, oskarżony był związany z jedną z dziewczyn, mieli dziecko, od kilku dni mieszkali razem. Jednocześnie spotykała się ona z innym chłopakiem, obu wprowadzając w błąd. Zaatakował nożem Tego dnia oskarżony kupił nóż i udał się w miejsce, gdzie jego dziewczyna spotkała się z koleżanką. Był tam także 18-latek, a zachowanie obojga wskazywało na łączącą ich bliską relację. Uczestnicy spotkania naśmiewali się z oskarżonego. Dziewczyna powiedziała mu, że się wyprowadza i zabiera dziecko. 18-latek miał oznajmić, że będzie je wychowywał jako swoje. Para zaczęła się ostentacyjnie całować. Wtedy oskarżony zaatakował ich nożem: chłopakowi zadał dziesięć ciosów, dziewczynom po pięć-sześć. Rany zadawał do momentu, aż z rękojeści noża wypadło ostrze. 18-latek zmarł na miejscu 18-latek zmarł na miejscu. Oskarżony na prośbę dziewczyn chciał wezwać pogotowie, ale nie mógł znaleźć telefonu. Odszedł i podciął sobie nożem szyję. Rannym nastolatkom udało się zadzwonić po karetkę. Rannego sprawcę znalazł przypadkowy przechodzień i także wezwał pogotowie. 17-latki doznały ciężkich uszkodzeń ciała. Ich leczenie nie jest zakończone, jednej z nich grozi kalectwo. Sędzia powiedziała, że ustalenia co do stanu faktycznego i winy Michała S. są bezsporne. Oskarżony od zatrzymania konsekwentnie przyznawał się do zamiaru pozbawienia życia wszystkich trzech osób. Sąd nie wyraził zrozumienia dla zachowania oskarżonego Sąd musiał ustalić, dlaczego tak postąpił. W tej kwestii opinia biegłych psychiatrów i psychologa jest stanowcza: oskarżony działał pod wpływem spiętrzenia emocji, nie ma mowy o działaniu z premedytacją. Horecka podkreśliła, że sąd nie wyraził zrozumienia dla zachowania oskarżonego, które ocenia negatywnie, a społeczna szkodliwość tego czynu jest bardzo wysoka. Sąd wziął jednak pod uwagę, że oskarżony jest młody, nie był karany, przyznał się, wyraził skruchę i nie próbował zrzucać na nikogo winy. Nie ma też obawy, że po odbyciu kary wejdzie ponownie w konflikt z prawem. Oskarżony musi zapłacić obu dziewczynom po 15 tys. zł nawiązki. Wyrok nie jest prawomocny.