W piątek mowy końcowe w procesie wygłosili obrońcy oskarżonych, którzy wnieśli o ich uniewinnienie. O to samo prosiły oskarżone. Adwokaci zwrócili uwagę m.in. na fakt, że na ławie oskarżonych nie zasiedli - oprócz dwóch współoskarżonych - studenci, którzy składali się na łapówki oraz dwaj z nich, którzy "nachalnie" wręczyli je wykładowczyni. Zdaniem obrońcy wykładowczyni Darii F., Katarzyny Dudzińskiej, wersja oskarżenia jest niewiarygodna. Mecenas podkreśliła, że dwaj zasadniczy świadkowie, którzy wręczyli łapówkę, byli ściśle związani ze służbami mundurowymi - to policjant i funkcjonariusz służby więziennej. Jeden z nich mataczył, a mimo to nie został oskarżony. Zaznaczyła, że według świadków Daria F. nigdy nie domagała się od studentów pieniędzy. Dodała, że zaliczenie ze statystyki nie było trudne. Według mecenas Dudzińskiej kara dwóch lat więzienia, jakiej zażądała prokuratura za łączną kwotę łapówek 1400 złotych - jest bardzo surowa. Przypomniała, że taką karę otrzymał Lew Rywin. Jej zdaniem działania prokuratury wobec Darii F. - ponad trzymiesięczny areszt, zablokowanie kont - były nieadekwatne do czynu. Drugi obrońca wykładowczyni Tomasz Czernic nie zgodził się ze stwierdzeniem, że oskarżona demoralizowała studentów. Podkreślił, że byli to dorośli ludzie, często od niej starsi, mający własne rodziny. Jego zdaniem to studenci swoją nachalnością doprowadzili do zaistniałej sytuacji. Mecenas oznajmił, że ze względu na głównych świadków - policjanta i funkcjonariusza służby więziennej - którzy występują też w innych procesach, nie można wykluczyć prowokacji. Broniąca jednej ze studentek - Jolanty Ż. - Maria Rolka oznajmiła, że jedynym dowodem przeciwko jej klientce są zeznania kobiety, która miała problemy z wymiarem sprawiedliwości, ponieważ w mieszkaniu, które zajmowała, znaleziono narkotyki. Jolanta Ż. oznajmiła, że była nieświadoma, iż w bukiecie kwiatów wręczonym wykładowczyni jest koperta z pieniędzmi. Druga z byłych studentek - Marzena M., która sama się broni - oznajmiła, że nie zdawała sobie sprawy, że pieniądze, które są w kopercie, to łapówka. Podkreśliła, że wśród studentów zbierających pieniądze na ten cel były osoby znające prawo - pracownica sądu, policjanci, lecz oni nie siedzą na ławie oskarżonych. Podkreśliła, że żałuje tego, co się stało, ale nie czuje się winna. Na poprzedniej rozprawie prokurator Agnieszka Stanek zażądała dla Darii F. dwóch lat więzienia i zakazu wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego przez cztery lata. Dla studentek - rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Według krakowskiej prokuratury okręgowej Daria F. miała w czerwcu 2005 roku przyjąć od studentów dwa razy po 100 euro, zaś w maju 2006 r. - 700 zł za łagodne potraktowanie ich na zaliczeniach ze statystyki. Adiunkt przyznała się tylko do przyjęcia bukietu w 2006 roku. Twierdzi, że gdy później zorientowała się, że wśród kwiatów jest koperta z pieniędzmi, chciała je oddać policji, ale nie pozwolił jej na to stan zdrowia. Do wręczenia w imieniu grupy zaocznych studentów pedagogiki z resocjalizacją koperty w bukiecie przyznała się bezrobotna absolwentka uczelni Marzena M. Trzecia oskarżona - pracownica sekretariatu jednej z prokuratur rejonowych Jolanta Ż. twierdzi, że jedynie asystowała koleżance nie wiedząc o kopercie. Oprócz Darii F. prokuratura przedstawiła zarzuty korupcji trzem innym pracownikom naukowym Akademii Świętokrzyskiej (obecnie Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy Jana Kochanowskiego), w tym profesorowi. W sądzie rejonowym zapadły wobec nich wyroki pozbawienia wolności od roku do dwóch lat w zawieszeniu i grzywny. Wobec dwóch naukowców sąd orzekł także zakaz wykonywania zawodu na okres roku i trzech lat.