Prokurator zażądał dla oskarżonej kary 12 lat pozbawienia wolności. Według niego, zebrany materiał dowodowy wskazuje na to, że kobieta działała z zamiarem zabójstwa. Prokurator podkreślił, że dziecko doznało poważnych urazów czaszki i gdyby nie pomoc lekarska, mogłoby umrzeć. Jego zdaniem, o zamiarze zabójstwa świadczą słowa oskarżonej, która tuż po zdarzeniu wulgarnie wypowiadała się o dzieciach i zapowiedziała, że nie ostatni raz tak postępuje. Podkreślił, że jej czyn ma bardzo wysoką szkodliwość społeczną. Prokurator oznajmił, że należy przyjąć, iż oskarżona wiedziała, co robi. Biegli nie stwierdzili u niej choroby psychicznej, ani upośledzenia umysłowego. Stwierdzili natomiast zaburzenia osobowości i zaburzenia adaptacji w środowisku, co mogło mieć związek z jej niechcianą ciążą i stanami depresyjnymi. Kobieta miała w znacznym stopniu ograniczoną zdolność pokierowania swoim postępowaniem. Obrońca poprosiła sąd o zakwalifikowanie czynu oskarżonej jako spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia albo ewentualnie jako nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Poprosiła także o zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary. Zdaniem mecenas nie ma żadnych dowodów na to, że zamiarem oskarżonej było zabicie dziecka. Adwokat zwróciła uwagę na osobowość Eweliny Cz. Nazwała ją "dziewczynką", która ma problemy emocjonalne, nie radzi sobie z nadmiarem energii, jest infantylnym dzieckiem, jej poziom intelektualny jest na granicy upośledzenia, żyje w świecie bajek, jest nadpobudliwa. Z opinii psycholog wynika, że Ewelina Cz. ma trudną osobowość i ktoś powinien był jej pomóc. Według adwokat, nie ma dowodów na to, by oskarżoną kierowało coś innego, niż chęć kradzieży wózka. Impulsem były słowa jej matki, która wskazała wózek mówiąc, że jest ładny i przydałby się. Gdy Ewelina Cz. wyszarpnęła dziecko z wózka, przestraszył ją krzyk matki niemowlaka i innych kobiet. Dlatego - zdaniem mecenas - zareagowała jak dziecko, była to "reakcja złapanego na gorącym uczynku szczurka". Natomiast słowa oskarżonej o bękartach były reakcją na krzyki jednej z kobiet, która groziła, że zabije ją za to, co zrobiła. Oskarżona w trakcie mowy prokuratora źle się poczuła i sąd musiał zarządzić przerwę. W ostatnim słowie Ewelina Cz. przyłączyła się do stanowiska obrońcy. Przed mowami stron zeznawała biegła neurolog, która w sierpniu badała chłopczyka. Powiedziała, że jego stan jest dobry, a rozwój - stosowny do wieku. Dziecko wymaga rehabilitacji, obserwacji neurologicznej oraz oceny psychologa po ukończeniu trzeciego roku życia. Stwierdziła u niego chód koślawy, ale może to nie wynikać z urazu, gdyż takie dysfunkcje często występują u dzieci. Lekarka oznajmiła, że przy ciężkich urazach mózgu następstwa mogą się ujawniać w przyszłości, najcięższe do trzech lat po urazie. Powiedziała też, że możliwości regeneracyjne mózgu niemowlaka są ogromne. 21 kwietnia 2008 roku na jednej z kieleckich ulic Ewelina Cz., która była wtedy w ciąży, wyjęła śpiące dziecko z wózka, a następnie rzuciła je na chodnik. W tym czasie matka dziecka weszła na chwilę do apteki. Chłopczyk na skutek upadku doznał poważnych obrażeń głowy, które zagrażały jego życiu. Oskarżona nie przyznała się, że chciała zabić dziecko. Na pierwszej rozprawie w sądzie mówiła, że nim nie rzuciła. Za namową swojej matki chciała ukraść wózek, myślała, że dziecka nie ma w środku. Gdy je zobaczyła, wyjęła i chciała położyć na chodniku, ale "wszyscy zaczęli się awanturować" i dziecko wypadło jej z rąk. Oskarżona twierdzi, że w ciąży nie radziła sobie z nerwami.