Zginęła w nim 12-letnia dziewczynka. Wyrok ma być ogłoszony 14 sierpnia. Kielecki sąd rejonowy skazał nieprawomocnie 13 sierpnia ub.r. Natalię M. na trzy lata pozbawienia wolności. Cezaremu D. wymierzył karę półtora roku więzienia. Sąd rejonowy uznał Natalię M. za winną tego, że nie posiadając umiejętności i uprawnień w postaci patentu starszego sternika motorowodnego i nie zachowując należytej ostrożności - przez pływanie w zbyt bliskiej odległości od brzegu kąpieliska strzeżonego i wypożyczalni sprzętu pływającego oraz nieuważne obserwowanie akwenu - napłynęła z dużą prędkością na kajak, czym spowodowała śmiertelne obrażenia dziecka i poważne rany jego ojca. Z kolei Cezary D., będąc użytkownikiem jachtu, umożliwił Natalii M. prowadzenie tej jednostki, wiedząc, że kobieta nie ma umiejętności i kwalifikacji żeglarskich. Naraził przez to osoby obecne na zalewie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - orzekł sąd. Obrońca Natalii M. stwierdził w apelacji, że "sąd nie sprostał wymogom udowodnienia winy oskarżonej". Argumentował, że w procesie doszło do jej "fałszywego samooskarżenia się", z pobudek humanitarnych wobec ciężko chorego D., który jest obecnie mężem M. W związku z tym, adwokat wnioskował o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. O ponowne przeanalizowanie materiału dowodowego przez sąd pierwszej instancji apelowali również oskarżony D. i prokurator. Z kolei pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych - poszkodowanych rodziców ofiary wypadku - opowiedzieli się za utrzymaniem wyroku. Polemizując ze stanowiskiem oskarżonych i prokuratora, uznali, że zasądzona kara jest odpowiednia do stopnia winy M. i D. oraz że została przekonująco uzasadniona przez sąd. Jak podkreślił w uzasadnieniu wyroku sąd pierwszej instancji, oskarżeni naruszyli "podstawowe, elementarne reguły ostrożności". Materiał dowodowy nie budził wątpliwości i pozwolił na odtworzenie wszystkich elementów tragicznego zdarzenia. Orzeczoną karę sąd określił jako "właściwą i słuszną" oraz "adekwatną do stopnia społecznej szkodliwości czynu". Do wypadku doszło 2 lipca 2006 roku. Rozpędzona motorówka wjechała w kajak, którym płynęła dziewczynka i jej ojciec. Dziecko zginęło, a mężczyzna został poważnie ranny. Prokuratura oskarżyła 28-letnią wówczas obywatelkę Ukrainy Natalię M., która przyznała się, że kierowała motorówką, o spowodowanie wypadku. 42-letniego Cezarego D. - mieszkańca Radomia - który płynął z M. i był użytkownikiem łodzi, oskarżono o narażenie osób przebywających na akwenie na wielkie niebezpieczeństwo. Według wyjaśnień oskarżonej do wypadku doszło po tym, jak usłyszała ona głosy, że motorówka przeszkadza w miejscu, w którym się znalazła. M. wówczas "odruchowo coś wcisnęła", a łódź z dużą prędkością popłynęła do tyłu i w coś uderzyła. Wtedy kobieta ponownie "coś włączyła" i łódź ruszyła do przodu. W blasku słońca nie widziała kajaka. Nie wiedziała też, jak się hamuje. Usłyszała huk i potem zobaczyła w wodzie kapoki. Nie potrafiła powiedzieć, co ją skłoniło do uruchomienia łodzi. Zapewniała, że Cezary D., wówczas jej narzeczony, nie namawiał jej do tego. Natalia M. spędziła prawie cztery miesiące w areszcie. Okres ten sąd rejonowy zaliczył jej w poczet orzeczonej kary.