Jeszcze nie tak dawno Małgorzata Patynowska, dyrektor SP w Kapałowie zapraszała wójta i radnych na uroczyste otwarcie roku szkolnego połączonego z inauguracją projektu w ramach "Szkół Jagiellońskich" dzięki któremu 125 dzieci z miejscowej szkoły miało podróżować, zwiedzać, korzystać z wielu edukacyjnych prelekcji i ciekawych wyjazdów wzbogacających ich wiedzę. SP Kapałów obok SP w Królewcu jako jedyne z powiatu koneckiego, a jedyne wśród osiemnastu placówek w województwie świętokrzyskim miały realizować swoje projekty w ramach "Szkół Jagiellońskich". Projekt "Szkoły Jagiellońskie" skierowany jest bowiem do szkół podstawowych i gimnazjów z terenu województw: małopolskiego, podkarpackiego oraz świętokrzyskiego, do których "uczęszczają w przeważającej mierze uczniowie ze środowisk o niskim statusie edukacyjno - społecznym". To zdaniem organizatorów uniemożliwia dzieciom i młodzieży rozwój ich indywidualnych uzdolnień i możliwości. Dzięki dofinansowaniu jakie placówki uzyskały, dzieci i młodzież mogły zwiedzać, bawić się, dokształcać zupełnie za darmo. 3 września tego roku w SP Kapałów rozpoczęło swą działalność koło przyrodniczo - podróżnicze, które miało otrzymać 120 tys. zł na realizację projektu, dzięki któremu obok wyjazdów dzieci, placówka miała zyskać sprzęt i materiały dydaktyczne. W sumie 10% ogólnej wartości projektu. Szkoła planowała zakup mikroskopu, aparatów cyfrowych, sprzętu RTV oraz innych materiałów dydaktycznych. Zmarnowany czas Kiedy do gminy trafił weksel in blanco mający zabezpieczyć rozliczenie Barbara Matysiak odmówiła podpisania weksla twierdząc, że w gminnym budżecie nie ma takich pieniędzy - Pani dyrektor na sesji RG mówiła, że wszystko zrobi sama, że gmina nie ma nic do tego, że wszystko jest do załatwienia na poziomie szkoły - broni się Barbara Matysiak. Sytuacja zrobiła się dramatyczna i głośna. Koordynator projektu ze strony UJ zaalarmował Janusza Skibińskiego, świętokrzyskiego kuratora oświaty. Ten w miniony piętek przyjechał do Radoszyc z nadzieją, że osobiście uda mu się przekonać wójta do zmiany decyzji. - I zmarnowane półtorej godziny - konkludował. - Pani wójt miała 10 dni na zwołanie nadzwyczajnej sesji, aby radni upoważnili ją do podpisania weksla, ale tego nie uczyniła - wyjaśnia kurator, który poruszył również radnych gminnych, powiatowych, sejmiku wojewódzkiego, Urząd Marszałkowski, starostwo a nawet... miejscowego proboszcza. Wszystko na nic, pani wójt z góry założyła, że nie zmieni decyzji i uparcie w tym tkwi - mówi z rezygnacją kurator, który nie krył swego zbulwersowania. - Smutne jest to, że przez uparcie wójta ponad 100 dzieci nie skorzysta z takiej szansy jaką dawała realizacja projektu - oznajmia Skibiński. - Sytuacja odbije się echem zapewne i w kraju - dodaje. - Niezwykle kuriozalna sytuacja - mówi z niedowierzaniem. Ofiary nikomu niepotrzebne - Gdybym wiedziała jakie będą tego konsekwencje nie ofiarowałabym tyle czasu swojego i nauczycieli - nie kryje rozczarowania dyrektor, która razem ze swymi uczniami cieszyła się jeszcze kilka dni temu, że dzieci, których rodziców nie stać na zafundowanie swoim pociechom wycieczek, będą mogły zupełnie za darmo podróżować. Wszyscy robią z dyrektora szkoły ofiarę, ale nikt nie powie, że zaniedbała ona swoje powinności i nie tylko nie powiedziała o konieczności zabezpieczenia ze strony gminy, ale oświadczyła na sesji RG, że wszystko odbędzie się na poziomie szkoły, bez udziału gminy - mówi wójt Matysiak. - A na mnie się wylewa wiadrami pomyje. I nikt nie chce zrozumieć, że wójt odpowiada za finanse. Mam nadwyżkę budżetową, ale jest ona przeznaczona na pensje dla nauczycieli, co jest dla mnie rzeczą świętą - mówi po spotkaniu z kuratorem Barbara Matysiak. Potrzebna dobra wola Na pytanie czy zmieni zdanie, czy jest szansa, że jednak zaciągnie gmina kredyt na zabezpieczenie dla realizacji projektu odpowiada: - Nawet jeśli uruchomilibyśmy tę procedurę to i tak potrwa ona półtorej miesiąca, a szkoła ma rozliczyć projekt do grudnia - oświadcza wójt. - Nie podpiszę czegoś, na co nie mam pieniędzy w budżecie - stanowczo oświadcza. - Gdyby wójt zwołała sesję nadzwyczajną gminę kosztowałoby to tylko tyle co wkład do długopisu na podpisanie weksla i tyle, ale trzeba było tylko dobrej woli wójta, nic ponadto - dodaje kurator. Jeszcze późnym popołudniem miał on skontaktować się z koordynatorem projektu z UJ, cały czas szukając wyjścia dla szkoły. Czy mu się udało? Poinformujemy o tym za tydzień. Autor: Anna Kobierska