Oskarżony musi też zapłacić nawiązkę w wysokości 700 zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jak mówiła w uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu orzekającego Justyna Kabzińska, sąd ustalił, że 23 lutego oskarżony wrócił pijany do domu i zdenerwował się na psa. Siekiera podciął mu gardło, a następnie odciął głowę. Zagroził też żonie, że z nią zrobi to samo. Wulgarnie wyzywał interweniujących policjantów. Sąd skazał Krzysztofa K. także za to, że od 2009 roku znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną; wyzywał ją, wyrzucał z domu, szarpał i bił. Biegli stwierdzili, że mężczyzna miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność pokierowania swoim postępowaniem, co wpłynęło na wymiar kary. Sędzia podkreśliła, że stopień społecznej szkodliwości wszystkich czynów oskarżonego jest wysoki. W sprawie zabicia psa, Kabzińska powołała się na Ustawę o ochronie zwierząt mówiącą, że zwierzę nie jest rzeczą, lecz istotą zdolną do odczuwania i cierpienia. - Człowiek jest winien zwierzęciu poszanowanie, ochronę i opiekę - podkreśliła. Zdaniem sądu oskarżony postąpił wobec psa w sposób brutalny i bezwzględny, a jego działanie świadczy o braku jakichkolwiek hamulców moralnych. Dlatego sąd wymierzył za ten czyn - zagrożony karą do roku więzienia - 10 miesięcy pozbawienia wolności, uwzględniając ograniczoną poczytalność oskarżonego. Sąd uznał, że oskarżony nie zasługuje na dobrodziejstwo warunkowego zawieszenia wykonania kary, albowiem był już dwukrotnie karany, w tym raz za znęcanie się nad żoną. Wyrok nie jest prawomocny.