Z sześciu aptek w śródmieściu Kielc, które od godz. 13 do 14 odwiedził nasz dziennikarz, pięć nie pracowało. W jednej z nich poinformowano, że apteka realizuje recepty tylko w nagłych sprawach. Natomiast pracownica otwartej apteki wyjaśniła, że punkt należy do sieci, której właściciel zdecydował o nieprzystępowaniu do protestu. Kilka osób, które próbowały wejść do aptek po godz. 13, powiedziało, że nie wiedziały o proteście aptekarzy. Jedna z pacjentek była oburzona. Jak mówiła, przyjechała do centrum miasta z odległej dzielnicy po lek, po który miała się dzisiaj zgłosić - czekała pod drzwiami apteki ponad godzinę. NFZ, lekarze i aptekarze utrudniają życie pacjentom. To wynika z ich złośliwości. Panuje bałagan, który najwyraźniej komuś pasuje - mówiła kobieta. Dodała, że choruje na stwardnienie rozsiane i w styczniu wydała na lekarstwa zdecydowanie więcej, niż w grudniu. Z kolei inna kobieta powiedziała, że rozumie protest aptekarzy, skoro mają płacić za złą realizację recept. Prezes Kieleckiej Okręgowej Izby Aptekarskiej Bożena Śliwa powiedziała, że dopiero we wtorek po południu będzie miała wiedzę o tym, ile aptek przystąpiło do protestu w regionie. Z orientacyjnych danych i wcześniejszych deklaracji aptekarzy wynika, że w poniedziałek protestowało ok. 70 proc. aptek - dodała. Na stronie internetowej zaapelowała do koleżanek i kolegów w imieniu prezydium Kieleckiej Okręgowej Rady Aptekarskiej o umieszczenie w widocznym miejscu materiałów informujących pacjentów o proteście - w niektórych aptekach pojawiły się takie informacje. Jej zdaniem solidarne przystąpienie do akcji protestacyjnej jest ostatnią szansą na zmiany legislacyjne ustawy refundacyjnej, satysfakcjonujące środowisko aptekarzy. Większość aptekarzy będzie kontynuowała protest w kolejnych dniach. Śliwa dodała, że do jej apteki trafia obecnie zdecydowanie mniej recept z pieczątkami "Refundacja leku do decyzji NFZ", niż na początku stycznia. Nie przesyła kopii tych recept do Funduszu. W innej kieleckiej aptece poinformowano, że 1/3 recept, jakie od początku roku przynosili pacjenci miała pieczątkę. Jeżeli leki miały tylko jeden stopień refundacji, apteka realizowała je z korzyścią dla pacjenta. W przypadku różnych stawek, pacjenci płacili tę wyższą. Jeśli dopłata była niewielka, wykupywali leki. A gdy różnica była duża - wracali do przychodni, po prawidłowo wystawioną receptę - mówiła aptekarka. Apteka nie wysyłała kopii recept do NFZ. Właścicielka apteki w jednej z miejscowości powiatu opatowskiego powiedziała, iż od początku roku pacjenci przynieśli jedynie pięć nieprawidłowo wystawionych recept. Żadna nie dotyczyła leków wystawianych na ryczałt - farmaceuci nie wysyłali kopii recept do NFZ. Apteka przystąpiła w poniedziałek do protestu. W województwie świętokrzyskim jest ok. 430 aptek, w których pracuje 720 farmaceutów.