Do tragicznych wydarzeń doszło w niedzielę w nocy. Sąsiadów zaalarmowały krzyki "ratunku, pomocy, wezwijcie pogotowie" - relacjonuje echodnia.eu. Sąsiedzi szybko zorientowali się, że głos dobiega z mieszkania starszego, samotnego mężczyzny z drugiego piętra. Zaalarmowano pogotowie. Dyspozytorka poleciła dzwoniącej kobiecie, żeby zadzwoniła po straż miejską lub policję, bo może być problem z dostaniem się do mieszkania. Jednak - jak zaznacza sąsiadka ofiary - nie powiedziała, że karetka nie przyjedzie. Po pierwszym telefonie, kolejna z sąsiadek zadzwoniła na policję. Jak relacjonuje, radiowóz pojawił się po 10 minutach, po czym "przejechał w obie strony i pojechał". Rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji tłumaczy, że patrol odjechał, bo na miejscu "nie stwierdzono żadnych krzyków". W poniedziałek sąsiadki ponownie zawiadomiły policję. Z pomocą straży pożarnej - tym razem - udało im się wejść do mieszkania. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że mężczyzna od kilku godzin nie żyje.