"Jego imię i nazwisko, kraj, z którego pochodził (...), zamiar, w jakim przybył do Włoch, (...) znane są światu. Znał je także Ojciec Święty, który wydelegował na pogrzeb Zdzisława francuskiego kard. (Rogera) Etchegaray oraz przyjął rodziców, kiedy odwiedzili w Asyżu grób swego umiłowanego syna" - powiedział o bohaterze książki jego duchowy przewodnik o. Mateusz Korczak. Zdzisław Borowiec był do trzeciego roku życia wychowankiem domu dziecka. Alfreda i Ludwik Borowcowie (oboje nie żyją) - jego zastępczy rodzice - stworzyli mu prawdziwy dom rodzinny. Jako technik budownictwa podjął w Kielcach studia politechniczne, lecz z nich zrezygnował, gdy przypadkowo poznał w pociągu o. Mateusza; franciszkanin obudził w młodzieńcu powołanie do życia zakonnego. Biskup kielecki Kazimierz Ryczan podkreślił w przedmowie, że "publikacja przerywa ciszę, która panowała nad grobem Zdzisława - zaczęły przemawiać serca znajomych, wychowawców, pasterzy". W opinii autorów wspomnień, miał godną naśladowania "cnotę skromności i miłosierdzia, siły charakteru i gorącej wiary". Z przedstawionych w książce relacji "wyłania się troska, aby władze kościelne - diecezjalne jak i zakonne z Polski i Włoch - rozważyły możliwość rozpoczęcia procesu informacyjnego poświęconego kielczaninowi, którego postawa powinna być przykładem do naśladowania dla współczesnej młodzieży" - napisał redaktor 360- stronicowej hagiografii, Ryszard Żmuda. O. Bernardo Commodi, jeden z współautorów książki, prowincjał franciszkanów we włoskiej Umbrii, powiedział o bracie Zdzisławie: "On rzeczywiście był dzielnym młodzieńcem, a ja miałem szczęście go poznać". Zdzisław Borowiec chciał naśladować charyzmatyczną posługę św. Franciszka. Po kursie językowym w Perugii spędził w klasztorze w Asyżu tylko 10 dni. W wyniku trzęsienia ziemi 26 września 1997 roku zginął pod gruzami tamtejszej bazyliki z trzema innymi osobami i został w Asyżu pochowany.