Jak powiedziała w środę podkom. Ewa Libuda z Komendy Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim, chłopiec został znaleziony po godz. 7 kilometr od miejsca zamieszkania. Sześciolatek leżał nad brzegiem rzeki, był przytomny. Został przewieziony do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jak poinformowała ordynator oddziału pediatrycznego szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim Longina Warsińska-Bogacka, chłopiec jest wychłodzony, zwłaszcza jego nogi. Jest wydolny krążeniowo i oddechowo. Nie ma też zewnętrznych obrażeń ciała. Wymaga ogrzania i wykonania badań w kierunku ewentualnej infekcji. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. "Nie był w stanie sam się wydostać" - Był bardzo blady, wyziębiony. Nie był w stanie sam się wydostać, tam jest stromy brzeg. Pies go wyczuł, wskoczyliśmy do rzeki i go wyciągnęliśmy - relacjonował jeden z ratowników, Dariusz Lewicki z OSP Łódź. Stał, trzymał się kępy krzewów i cały się trząsł. Dziecko całe dygotało,, ręce miało zgrabiałe - dodaje jego kolega Piotr Kowalczyk. - Bohaterska suka Figa ma półtora roku. Dopiero za miesiąc ma zdawać egzamin na psa ratowniczego. Pies zapracował na miskę - mówią jej opiekunowie. Psu dziękowała także zapłakana ze szczęścia matka Marcina. - Czy ja mogę ją dotknąć...? Dziękuję ci bardzo - mówiła do suki 46-letnia matka. Marcina znalazł pies tropiący Chłopca udało się znaleźć dzięki informacjom świadka. O poszukiwaniach dziecka dowiedział się on z mediów i poinformował policję w środę rano, że widział chłopca we wtorek ok. godz. 15 w miejscowości Poręba, oddalonej o 1 km od jego domu. Tam zostały skierowane poszukiwania. Dziecka szukano przez całą noc Poszukiwania Marcina były prowadzone przez całą noc. Użyto nawet helikoptera z kamerą termowizyjną. Policjantom i strażakom pomagali ratownicy z Małopolskiej Cywilnej Grupy Poszukiwawczej. Ich psy pracują inną metodą od psów policyjnych. Nie szukają konkretnego tropu, ale jakiegokolwiek zapachu człowieka. Na drodze krajowej numer 9 ratownicy zatrzymywali samochody, żeby pokazać kierowcom zdjęcie chłopca. Matka zauważyła, że dziecka nie ma O 9:00 pobliski zbiornik wodny mieli przeczesywać nurkowie. 6-letni Marcin zaginął we wtorek około godziny 17. Bawił się na podwórku, w tym czasie matka poszła do domu. Gdy wyszła po 10 minutach, zauważyła, że dziecka nie ma. Furtka do ogrodu była otwarta. Kobieta zaalarmowała policję. - Najgorsze jest to, że nikt nie widział, jak Marcin oddalał się od posesji. Nie ma żadnych świadków, żadnych informacji, gdzie może być dziecko. Musimy brać pod uwagę każdą ewentualność - mówiła Ewa Libuda ze świętokrzyskiej policji.