Lek zniknął między piątkiem a poniedziałkiem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w sobotę wieczorem ordynator oddziału anestezjologii poprosił o natychmiastowe zwolnienie z pracy. Reporter RMF dowiedział się, że to prawdopodobnie ten właśnie lekarz wyniósł narkotyk. Co więcej, był pod jego wpływem. Dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Gruźlicy i Chorób Płuc, Krzysztof Skowronek zapewnił reportera RMF FM, że takie leki, jak fentanyl, trzymane są w żelaznych kasetkach, zamkniętych na klucz i przytwierdzonych do podłogi. Ich zawartość kontrolowana jest codziennie, oprócz sobót i niedziel. W ostatnią sobotę miało do nich dostęp 5 osób. Z czterema dyrektor rozmawiał w poniedziałek, podczas inwentaryzacji. - Są zdziwieni. Oni nie mają z tym nic wspólnego. W tej chwili jest kwestia tylko jednej osoby, z którą nie rozmawiałem, a która już nie pracuje - powiedział Skowronek. Chodzi o ordynatora Jacka K., który pracował w szpitalu od dwóch miesięcy. W sobotę wieczorem nagle poprosił o zwolnienie z pracy. Według podwładnych lekarza, wyglądał on w ten dzień co najmniej dziwnie. Do domu odwiozła go żona. W opinii dyrektora placówki, ordynator był nie tylko świetnym specjalistą, ale także wymagającym szefem - zwiększył dyscyplinę pracy i zadania podwładnych. Podobne opinie miał w poprzednich miejscach szpitalach, ale i tam nie pracował dłużej niż kilka miesięcy. Fentanyl to otrzymywana z opium substancja o takiej samej strukturze chemicznej jaką mają m.in. heroina i morfina. Jest silnym, krótko działającym środkiem przeciwbólowym, w małych dawkach podawanym pacjentom przed zastosowaniem narkozy.