Kobieta leczyła się psychiatrycznie. Poza tym cierpiała na inną nieuleczalną chorobę - tak przynajmniej wynika z zeznań jej męża, który sugerował, że kobieta może rzucić się do studni. Znalezione ślady potwierdziły przypuszczenia, wezwano policję. - Próbowaliśmy odnaleźć ciało lecz ze względu na głębokość studni, która wynosi około 80 metrów poprosiliśmy o wsparcie funkcjonariuszy straży pożarnej - powiedział Krzysztof Kozieł z komendy wojewódzkiej policji w Kielcach. Dopiero specjalna grupa strażaków ratownictwa górskiego wyciągnęła ciało z 80-metrowej studni. Później przez kilkadziesiąt minut czekano na przyjazd prokuratora. Sekcja zwłok wykaże czy faktycznie było to samobójstwo.