Sąd zakwalifikował czyn oskarżonego jako wykroczenie a nie przestępstwo, ponieważ - jak uzasadnił - na podstawie zebranego materiału dowodowego nie zdołał dokładnie ocenić, jakie było stężenie alkoholu we krwi starosty. - Związane z tym wątpliwości przemówiły na korzyść oskarżonego - tłumaczył sędzia Ryszard Żurek. Starosta został zatrzymany do kontroli drogowej 12 października 2008 roku wieczorem we wsi Krzyż w gminie Czarnocin. Badania krwi wykonane trzy godziny po zatrzymaniu wykazały, że miał 0,7 promila alkoholu; tak pierwotnie napisano w zarzucie. Zdaniem biegłych z Instytutu Medycyny Sądowej w Krakowie, w chwili zatrzymania kierowca miał od 1 do 1,3 promila; przyjęto więc najmniejszą - ze wskazanych - wartość, czyli 1 promil i zmieniono zarzut. Staroście groziło w tym przypadku do dwóch lat więzienia. Kilka dni po incydencie lokalna gazeta "Echo Dnia" informowała, że trzeba było "blisko trzech godzin, kilkudziesięciu telefonów i interwencji komendanta wojewódzkiego policji, a także przyjazdu szefa świętokrzyskiej 'drogówki', by staroście kazimierskiemu można było pobrać krew". Według gazety, starosta miał odmówić badania trzeźwości alkomatem, a gdy został przewieziony do komendy powiatowej w Kazimierzy Wielkiej, pierwszy zastępca komendanta miał nie dopuścić, by funkcjonariusze zabrali starostę na badanie krwi do szpitala. Ostatecznie badanie to przeprowadzono po trzech godzinach; fiolki z pobraną krwią przejął interweniujący na miejscu wiceszef świętokrzyskiej "drogówki". Sąd stwierdził, że nie można wykluczyć, iż w czasie zamieszania, które panowało w siedzibie Komendy Powiatowej Policji w Kazimierzy Wielkiej, oskarżony miał możliwość napicia się sporządzonej na bazie alkoholu mikstury aptecznej, którą miał przy sobie. Oskarżyciel żądał uznania Jana N. winnym popełnienia przestępstwa i zasądzenia od niego 4 tys. zł grzywny, 2 tys. zł nawiązki na cele społeczne, zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych przez okres dwóch lat oraz podania wyroku do publicznej wiadomości. Obrońca oskarżonego wnioskował o uznanie starosty winnym wykroczenia. Twierdził, że policyjny patrol "drogówki" dopuścił się w tej sprawie licznych zaniechań, m.in. spowodował niezależne od starosty opóźnienie wykonanie badania krwi. - Gdyby przeszukano zatrzymanego, to by natrafiono m.in. na butelkę z syropem - specyfikiem, po który oskarżony sięgał w celu opanowania stresu i podwyższonych emocji - przekonywał adwokat. Podczas wtorkowej rozprawy sąd oddalił wniosek obrony o powołanie biegłego w toksykologii, który miałby się wypowiedzieć co do ewentualnych zaburzeń metabolicznych w organizmie oskarżonego. Sąd uznał ten postulat za bezzasadny. Proces starosty kazimierskiego rozpoczął się w marcu zeszłego roku, ale z powodu długotrwałej nieobecności przewodniczącej składu orzekającego w październiku musiał ruszyć od nowa, z innym sędzią. Starosta nie przyznał się do kierowania pod wpływem alkoholu - tłumaczył całą sprawę swoimi schorzeniami, dolegliwościami i lekami. Oskarżony zgodził się na ujawnienie jego nazwiska. Komendant świętokrzyskiej policji odwołał zastępcę komendanta powiatowego w Kazimierzy Wielkiej ze stanowiska. Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód oskarżyła go o niedopełnienie obowiązków i działanie na szkodę pożytku publicznego. Proces w tej sprawie toczy się odrębnie.